Wesołych walewtynek.
Nom... miało wyjść hanahaki (dzięki, Black, teraz to się nie pozbędę tego motywu z głowy przez najbliższy miesiąc), ale jakoś nie pykło. Znaczy się, niby hanahaki jest, ale raczej głównym motywem to to już nie jest xd
Zresztą oceńcie sami.
______________________________________________________________
______________________________________________________________
Uwięziony.
Uwikłany w groteskową bożą gierkę i rzucony na szachownicę, pionek niezbijalny,
pogrążony w wiecznej wojnie. Ubezwłasnowolniony. Figurka wyrwana z białego
orszaku, ostatnia, zabaweczka w rękach bezlitosnego demiurga.
Kaszlę.
Białe płatki spadają na posadzkę w wzory, o ironio, biało-czarnej planszy, i brukają
ją piętnem czerwonych tropów. Niczym ślady konającej zwierzyny czekającej na miłosierny
cios.
Ale
nie ma miłosierdzia.
Skoro
ty, jedyny, który wdarłeś się wystarczajaco głęboko, wystarczajaco długo drążyłeś i znalazłeś we mnie człowieka, nie
masz go, jestem pokonany. I leżę bezwiednie, gra skończona. Lecz nikt mnie nie
podnosi, nie zaczyna nowej partii.
Dusze
się. Dławię.
Gardło
zalewa mi wonny bukiet, o tak świeżym i kojącym zapachu. Odrobine gorzkim, może
trochę ostrym, lecz przyjemnym. Rozkwita w urnie mojego ciała, wydziera się,
przebijając twardymi gałęziami stanowczo za miękkie płuca, za delikatny
przełyk, zbyt suche i zimne wargi kalecząc spragnionymi powietrza liśćmi.
Nie
mogę mówić. Oczywiście. Nigdy nie mogłem.
Gdybym
mógł, powiedziałbym. Powiedziałbym, zamiast proponować kolejny kubek tej
przeklętej herbaty.
Kaszlę.
Gałęzie, konary dziergają w mym wnętrzu smętny obraz porażki, niczym twój
portret. Na mój nagi tors, na moją ścieżkę upadają kolejne, mokre
biało-czerwone płatki. To tak boli. Tak bardzo boli. Z każdym oddechem pasożyt
wżera się coraz głębiej, rani dotkliwiej.
Jak
mogłem być tak głupi, powiedz? Przecież widziałem, widzieliśmy oboje. Ty mówiłeś
o dziwnym zapachu, o nienaturalnie suchej skórze, ja zaś słuchałem twoich słów
nie słysząc ich sensu. Słuchałem cię, upijałem się twoją obecnością, troską,
gdy oplatające mój umysł korzenie żywiły się mną, odbierając mi zmysły, uczucia,
stany dzień po dniu, aż pozostawiły jedynie dwa.
Tęsknotę.
Spragnienie.
Zataczam
się, nietrzeźwo odbijając od ścian. W świetle włączonego w salonie telewizora
jarzy się stary, zmatowiały obraz, pozostały jeszcze po starych właścicielach.
Widzę na nim mężczyznę. Bladego, o pergaminowej skórze i wymalowanej pewną ręką
abstrakcji ciemnozielonych żył, będących swego rodzaju konturem szkieletu. On
ma czerwone oczy, mokre, załzawione, niewidzące. Usta przesuszone, z których
skapuje kropka po kropli intensywnie szkarłatna krew. Jest zmęczony. Błaga.
Umiera.
Nie.
Nie umiera. To ja. A ja, nędzny niedobitek apokalipsy, trwać będę wiecznie w
ziemskiej gehennie. Coś uderza o moje policzki, spływa w kąciki ust i wypełnia
je smakiem.
Smakiem
herbaty.
Wybucham
śmiechem. Bezsilnym, żałosnym… szalonym? Herbata. No przecież… herbata!
Upadam.
Moje ciało drży w epileptycznych spazmach na przemian pozwalając sobie na
śmiech, łkanie i kaszel. A może to wszystko to tylko kaszel? Bolesny,
rozdzierający płuca na kawałki, okraszony posoką, kaszel zmuszający mnie do
wymiotów? Dławiąc się wypluwam mokre liście krzewu herbacianego, obserwuję
zamglonym wzrokiem drugi koniec przedpokoju i wiszący tam zegar. Dwudziesta
dwadzieścia.
Leżę
długo. Wiję się w katuszach i probuję krzyczeć, lecz mój głos zmienia się w charkotliwe
jęki. Dziś jest źle.
Oczywiście,
że jest źle.
Jesteś
z nią, teraz rozumiem. Jesteś z nią, a miałeś przyjść na herbatę… Dupek.
Zamykam
oczy. Już nic nie widzę. Czuję tylko chłód, przejmujący powiew płynący gdzieś
zza moich pleców, okrywający mnie przyjemnym płaszczykiem chwilowego
wytchnienia. Jakby ostatniej przedśmiertnej euforii, wspomnienia twoich cuchnących
papierosów, dotyku szorstkich dłoni, niskiego głosu. Każdej wypalonej kuli i każdego
wtorkowego wieczoru przesiedzianego w bezczynnym zawieszeniu przy klasykach
kina.
-
Heine – rzeczywiste wręcz szturchnięcie – Heine, wszystko okej?
Silny
chwyt w połowie przedramienia. Kulę się, wypluwam z siebie kolejne kwitnące kwiaty
herbaciane.
-
Kurwa…
Bezsilnie
uchylam powieki. Dostrzegam twoją piegowatą mordę tuż przy mojej. Czuje odór
papierosów. Reaguje na dotyk i silne szarpnięcie ciągnące mnie w górę. Przejmujesz mój ciężar na się siebie,
prowadzisz niczym niedołężnego w stronę kanapy.
Ból
lżejsze, wciąż tępo rwie moją pierś, zaciska gardło, nie pozwalając zrodzić się
prawdziwym słowom, ale cofa się, zwracając mi oddech.
-
Hej, co jest? – stajesz naprzeciw. Górujesz nade mną, jak zwykle. Promieniejesz
przedziwną siłą i stabilnością, która nijak do ciebie nie pasuje. Spoglądasz ni
to karcąco, ni to z rozbawieniem, wahając się na krawędzi dorosłego, który nie
zdążył być dzieckiem i dziecka, które nigdy nie stało się prawdziwym dorosłym. Uśmiechasz
półgębkiem – Czegoś się nażarł, dziewięć czy dziesięć milimetrów? – lustrujesz,
szukając ran i wzruszasz ramionami nie widząc ich.
Prycham,
opierając się bezsilnie o twarde oparcie kanapy.
-
Jakie to ma znaczenie… – mruczę, szukając wzrokiem pilota – Idź zrób herbaty,
ja cofnę. Spóźniłeś się.
Eh…
Rdzawowłosy kreatorze. Po cholerę dawałeś mi nadzieję, scenariusz ludzkiego
życia, by teraz pozostawić mnie samego w tej grze?
Aaah.
OdpowiedzUsuńCudo.
No cudo.
Hanahaki w twoim wykonaniu są jeszcze piękniejsze niż zwykle. Wiesz, że kocham twoj styl, mówiłam to nie raz, ale tym tekstem mnie absolutnie oczarowałaś.
Tak ładnie opisałaś cierpienie i..Ah rozpływam się.
Mam nadzieję, że więcej tekstów z tym motywem wyjdzie spod twoich rąk, bo z twoim stylem jest to absolutnie magiczne <3
O jeny, dziękuję <3 Kurde, jak miło jest słyszeć to od Ciebie.
UsuńPodejrzewam, że coś się jeszcze pojawi z tym motywem, bo motywu hanahaki z głowy wyrzucić nie mogę
Jakim cudem ten paring ma nazwę hanahaki? Chyba trochę nie ogarniam *drapie się po głowie* Zmyliłaś mnie ty lisie XD
OdpowiedzUsuńA tak do rzeczy, wielokrotnie powtarzałam, że absolutnie uwielbiam twój styl pisania. Jest oryginalny, niesamowity i całkowicie nie do podrobienia. Osobiście kocham tego oneshota i masz mi pisać więcej takich *grozi paluszkiem*
Życzę Ci potoków weny i żeby Kajtuś był grzeczny XD
A nie czekaj już sobie przypomniałam czym jest hanahaki XD ćśśś... nic nie mówiłam X'D
Usuń