wtorek, 14 lutego 2017

Herbata



Wesołych walewtynek.
Nom... miało wyjść hanahaki (dzięki, Black, teraz to się nie pozbędę tego motywu z głowy przez najbliższy miesiąc), ale jakoś nie pykło. Znaczy się, niby hanahaki jest, ale raczej głównym motywem to to już nie jest xd 
Zresztą oceńcie sami.
______________________________________________________________





Uwięziony. Uwikłany w groteskową bożą gierkę i rzucony na szachownicę, pionek niezbijalny, pogrążony w wiecznej wojnie. Ubezwłasnowolniony. Figurka wyrwana z białego orszaku, ostatnia, zabaweczka w rękach bezlitosnego demiurga.
Kaszlę. Białe płatki spadają na posadzkę w wzory, o ironio, biało-czarnej planszy, i brukają ją piętnem czerwonych tropów. Niczym ślady konającej zwierzyny czekającej na miłosierny cios.
Ale nie ma miłosierdzia.
Skoro ty, jedyny, który wdarłeś się wystarczajaco głęboko, wystarczajaco długo  drążyłeś i znalazłeś we mnie człowieka, nie masz go, jestem pokonany. I leżę bezwiednie, gra skończona. Lecz nikt mnie nie podnosi, nie zaczyna nowej partii.

Dusze się. Dławię.
Gardło zalewa mi wonny bukiet, o tak świeżym i kojącym zapachu. Odrobine gorzkim, może trochę ostrym, lecz przyjemnym. Rozkwita w urnie mojego ciała, wydziera się, przebijając twardymi gałęziami stanowczo za miękkie płuca, za delikatny przełyk, zbyt suche i zimne wargi kalecząc spragnionymi powietrza liśćmi.
Nie mogę mówić. Oczywiście. Nigdy nie mogłem.
Gdybym mógł, powiedziałbym. Powiedziałbym, zamiast proponować kolejny kubek tej przeklętej herbaty.
Kaszlę. Gałęzie, konary dziergają w mym wnętrzu smętny obraz porażki, niczym twój portret. Na mój nagi tors, na moją ścieżkę upadają kolejne, mokre biało-czerwone płatki. To tak boli. Tak bardzo boli. Z każdym oddechem pasożyt wżera się coraz głębiej, rani dotkliwiej. 

Jak mogłem być tak głupi, powiedz? Przecież widziałem, widzieliśmy oboje. Ty mówiłeś o dziwnym zapachu, o nienaturalnie suchej skórze, ja zaś słuchałem twoich słów nie słysząc ich sensu. Słuchałem cię, upijałem się twoją obecnością, troską, gdy oplatające mój umysł korzenie żywiły się mną, odbierając mi zmysły, uczucia, stany dzień po dniu, aż pozostawiły jedynie dwa.
Tęsknotę. Spragnienie.

Zataczam się, nietrzeźwo odbijając od ścian. W świetle włączonego w salonie telewizora jarzy się stary, zmatowiały obraz, pozostały jeszcze po starych właścicielach. Widzę na nim mężczyznę. Bladego, o pergaminowej skórze i wymalowanej pewną ręką abstrakcji ciemnozielonych żył, będących swego rodzaju konturem szkieletu. On ma czerwone oczy, mokre, załzawione, niewidzące. Usta przesuszone, z których skapuje kropka po kropli intensywnie szkarłatna krew. Jest zmęczony. Błaga. Umiera.

Nie. Nie umiera. To ja. A ja, nędzny niedobitek apokalipsy, trwać będę wiecznie w ziemskiej gehennie. Coś uderza o moje policzki, spływa w kąciki ust i wypełnia je smakiem.
Smakiem herbaty.

Wybucham śmiechem. Bezsilnym, żałosnym… szalonym? Herbata. No przecież… herbata!
Upadam. Moje ciało drży w epileptycznych spazmach na przemian pozwalając sobie na śmiech, łkanie i kaszel. A może to wszystko to tylko kaszel? Bolesny, rozdzierający płuca na kawałki, okraszony posoką, kaszel zmuszający mnie do wymiotów? Dławiąc się wypluwam mokre liście krzewu herbacianego, obserwuję zamglonym wzrokiem drugi koniec przedpokoju i wiszący tam zegar. Dwudziesta dwadzieścia.

Leżę długo. Wiję się w katuszach i probuję krzyczeć, lecz mój głos zmienia się w charkotliwe jęki. Dziś jest źle.
Oczywiście, że jest źle.
Jesteś z nią, teraz rozumiem. Jesteś z nią, a miałeś przyjść na herbatę… Dupek.

Zamykam oczy. Już nic nie widzę. Czuję tylko chłód, przejmujący powiew płynący gdzieś zza moich pleców, okrywający mnie przyjemnym płaszczykiem chwilowego wytchnienia. Jakby ostatniej przedśmiertnej euforii, wspomnienia twoich cuchnących papierosów, dotyku szorstkich dłoni, niskiego głosu. Każdej wypalonej kuli i każdego wtorkowego wieczoru przesiedzianego w bezczynnym zawieszeniu przy klasykach kina.

- Heine – rzeczywiste wręcz szturchnięcie – Heine, wszystko okej?
Silny chwyt w połowie przedramienia. Kulę się, wypluwam z siebie kolejne kwitnące kwiaty herbaciane.
- Kurwa…
Bezsilnie uchylam powieki. Dostrzegam twoją piegowatą mordę tuż przy mojej. Czuje odór papierosów. Reaguje na dotyk i silne szarpnięcie ciągnące mnie w górę.  Przejmujesz mój ciężar na się siebie, prowadzisz niczym niedołężnego w stronę kanapy.
Ból lżejsze, wciąż tępo rwie moją pierś, zaciska gardło, nie pozwalając zrodzić się prawdziwym słowom, ale cofa się, zwracając mi oddech.
- Hej, co jest? – stajesz naprzeciw. Górujesz nade mną, jak zwykle. Promieniejesz przedziwną siłą i stabilnością, która nijak do ciebie nie pasuje. Spoglądasz ni to karcąco, ni to z rozbawieniem, wahając się na krawędzi dorosłego, który nie zdążył być dzieckiem i dziecka, które nigdy nie stało się prawdziwym dorosłym. Uśmiechasz półgębkiem – Czegoś się nażarł, dziewięć czy dziesięć milimetrów? – lustrujesz, szukając ran i wzruszasz ramionami nie widząc ich.
Prycham, opierając się bezsilnie o twarde oparcie kanapy.
- Jakie to ma znaczenie… – mruczę, szukając wzrokiem pilota – Idź zrób herbaty, ja cofnę. Spóźniłeś się.

Eh… Rdzawowłosy kreatorze. Po cholerę dawałeś mi nadzieję, scenariusz ludzkiego życia, by teraz pozostawić mnie samego w tej grze?







4 komentarze:

  1. Aaah.
    Cudo.
    No cudo.
    Hanahaki w twoim wykonaniu są jeszcze piękniejsze niż zwykle. Wiesz, że kocham twoj styl, mówiłam to nie raz, ale tym tekstem mnie absolutnie oczarowałaś.
    Tak ładnie opisałaś cierpienie i..Ah rozpływam się.
    Mam nadzieję, że więcej tekstów z tym motywem wyjdzie spod twoich rąk, bo z twoim stylem jest to absolutnie magiczne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jeny, dziękuję <3 Kurde, jak miło jest słyszeć to od Ciebie.
      Podejrzewam, że coś się jeszcze pojawi z tym motywem, bo motywu hanahaki z głowy wyrzucić nie mogę

      Usuń
  2. Jakim cudem ten paring ma nazwę hanahaki? Chyba trochę nie ogarniam *drapie się po głowie* Zmyliłaś mnie ty lisie XD
    A tak do rzeczy, wielokrotnie powtarzałam, że absolutnie uwielbiam twój styl pisania. Jest oryginalny, niesamowity i całkowicie nie do podrobienia. Osobiście kocham tego oneshota i masz mi pisać więcej takich *grozi paluszkiem*
    Życzę Ci potoków weny i żeby Kajtuś był grzeczny XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. YukiteruYuki1 marca 2017 10:39

      A nie czekaj już sobie przypomniałam czym jest hanahaki XD ćśśś... nic nie mówiłam X'D

      Usuń