piątek, 12 czerwca 2015

Zieleń

Zieleń to piękny kolor. Ma niesamowite właściwości, rzekłbyś magiczne. Jest jak mód wylewający się na głębokie rany i jak cicha melodia strumienia roznosząca się w okowach mosiężnej klatki, pełnej głodnych ludzkich bestii. Zieleń jest lekiem na szarość dnia, rozdziera tę bolesną w swej nudzie płachtę codzienności.

Co czuł, gdy pierwszy raz szmaragdowe spojrzenie zatrzymało jego serce na moment tak krótki, że nie wyrządzi szkód na zdrowiu, a tak długi, że uświadomił go w bolesnej prawdzie?

Jak można mieć tak piękne oczy?

Jedynie to się dla niego liczyło, jedynie to wypełniło jego myśli. Ten fakt był na tyle istotny, że przyćmił jakiekolwiek inne bodźce. Rzeka czasu mijała go, jak skałę tkwiącą bezsilnie w grząskich piaskach świadomości, obmywała bezlitośnie zostawiając głębokie bruzdy w postaci niezadowolonych spojrzeń na jego skórze.

- Yyy... Cześć? - rzucił pławiąc się w błogości odmóżdżenia.

Piękne oczy zgromiły go niezadowoleniem, wręcz zirytowaniem.

- Odsuń się, nanodayo - pewny głos, przecinający skorupkę ogłupienia w jaką zaklęte było jego ciało.

- Yyyy...

- Shin-chan, z nim jest chyba coś nie tak...

Słowa intruza wytrąciły go z matni buforowania myśli.
Natychmiast się zreflektował.

- Jestem Yukieteru Yuki, dopiero trafiłem do waszej szkoły. Miło mi was poznać - przywracając na bladą twarz głupkowaty uśmiech, przedstawił się miłym, wręcz słodkim do porzygu głosem.

I można by było pomyśleć, że to radosne dziecko tęczy, zapominające niekiedy, co to mózg, spedalone od chwili poczęcia, gdyby nie myśli rozrywające jego czaszkę, otoczoną średniej długości srebrnym kołtunem.

Durny wyszczerzony przydupasie, jak zaraz stąd w podskokach nie spierdolisz, urwę ci jaja i cię nimi uduszę.

- Oh! Jak nam miło, ja jestem Kazunari Takao, a to Midorima Shintarou - niechciany, przeklęty osobnik w uśmiechem wskazał na przystojnego osobnika, plamiąc jego imię swoim głosem - Nie wiedziałem, że mamy nowego ucznia. Jakim cudem, zauważyłem cię dopiero wychodząc ze szkoły?

Bo jesteś ślepym debilem. A teraz spadaj, bo zasłaniasz mi widok na Shintarou.

- No jakoś tak... Najpewniej nie jesteśmy razem w klasie - odparł pozornie uprzejmie, a w kiszeni już otwierał mu się nóż.

- Z jakiej szkoły do nas przyszedłeś? - blade, wąskie idealnie wykrojone usta, komponujące się żywą zielenią tęczówek i grymasem wiecznego niezadowolenia, poruszały się z dokładnością układając słowa. Wiatr wpadający pod pokryty słońcem dach zmierzwił ich włosy, zaniósł do Yuki’ego zapach zielonej herbaty, którą otoczony był Midorima i która tak perfekcyjnie oddawała jego charakter. Cierpki i odpychający, ale kiedy zajrzysz pod otoczkę pierwszego łyku, zakochasz się bez pamięci i zapragniesz więcej. Utoniesz w hektolitrach trunku o intensywnym gorzkim zapachu, zatracisz się w tej delikatnej zieleni, mieszanej ze słoneczną żółcią, jeszcze chłodnego poranka.
Odetchnął głęboko, zaciągnął się aż po kres.

- Przyjechałem z przyjaciółmi z Europy. Jeden z nich przeprowadził się tu ze względu na brata, a ja przyjechałem razem z nim – odparł po chwili zawieszenia.
- Czy twoi przyjaciele, również wstąpili do Shutoku? – opajał się zdecydowanym, szorstkim głosem, zahipnotyzowany obserwował bladą dłoń poprawiającą zsuwające się okulary.
- Nie. Do Rakuzan i Kaijo. Ja się uparłem, by pójść tu.

To magia. Zielone zaklęcie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz