poniedziałek, 22 czerwca 2015

Tułaczki do Szczęścia 14


 

Konflikt osobowości

 


Drżąca zieleń. Delikatnie obszyta różnorodnym turkusem, wypełniona przerażającym lśnieniem. Dwa błyszczące kamyki szmaragdu otoczone, szklistą, mleczną porcelaną. Ogromna, czarna wyrwa, wrota do głębi, do szamoczącej się gdzieś wewnątrz małej duszy, zagubionej, przerażonej, obdartej z łachów, nagiej w swej istocie, zbrukanej niechcianym dotykiem. Ta mała istotka zaklęta w trzewiach umysłu, krzycząca pełnym szoku milczeniem, kuliła się przed prawdą, która ocierała się o jej uda i brutalnie pokazywała ślady minionej nocy, rozkwitające na bladej skórze.

- Czy ty... - głos zdusił się w gardle, utonął nagle w krtani, a zdrętwiały język zdawał się pękać z suchoty. Słowa nie chciały potwierdzić szeptów ciała, bólu rozpierającego pierś -  Zrobiłeś to... Prawda? Też zechciałeś mnie dla siebie, też zobaczyłeś we mnie tylko kurwę?

Wisiały w pustce, obijając się o siebie, wypełniając pokój swym żałosnym błaganiem o przeczącą odpowiedź. Te zdania były takie ciche i drżące, że zdawały się nie należeć do czereśniowych ust, które wydały je na zimny świat. Zgrywały się z spojrzeniem, powoli zasnuwającym się pustką, koloru martwej, sztucznej zieleni.

Fale przykrywają słabość, pokładają się ochronnym całunem na głowach nieszczęścia uwiecznionego w duszę, dryfującego przez niepewny szkarłat morza. Uderzają o rany, wdzierają się pod powłokę kłamstw, wyszarpują na wierzch odpowiedzi, rozdzierając skórę, barwiąc wodę na intensywniejszy odcień. Krzyki niosą się po panteonie niegdyś ludzkich dusz, dziś przybierających szaty jakby monstra o twarzach przedartych mieczami archaniołów, które zrzuciły je w tę otchłań.

Zdusić płacz, nie dać się uldze konania ukrytej w bezdechu. Dalej, dalej i jeszcze trochę. Brzeg wyłoni się spod krwawej piany, plaża otuli ciepłym piachem, nakarmi miękkością suche, obolałe wargi. Póki jeszcze siła rozpiera pierś, nie zesztywnieją członki, nie oddadzą podróży diabłu i nie padnie w ramiona upadłych.

Da radę. Wyrzuca ramiona, ciągnie pełne bólu ciało przez gęstą toń zwątpienia, ku swojemu przedziałowi, który widzi w snach, w marach na jawie, gdy pozwala sobie na chwilę głębszego oddechu i zapomnienia.

Rozdzierający jego serce na pół, niewyobrażalny ból, miażdżący jego oddech, zdający się z wolna wyrywać mu kończyny, wyszarpując ze stawów, rozrywając skórzaną powłokę, czyniąc czołgającym się nieszczęściem, duszącym się własnym krzykiem bezsilności.

Dlaczego go to bolało, skoro nie był to pierwszy raz, gdy obcy dotyk zdominował go, zmusił do posłuszeństwa i odebrał odradzającą się wciąż nadzieje i godność? Nie chciał czuć tego przytłoczenia emocjami, które rozdrapywały wolno jego skorupkę. Po prostu nie chciał by on okazał się taki jak inni.

- Kaito... O czym ty gadasz...? Przecież sam chciałeś.

- Łżesz... Nigdy bym się z tobą nie przespał z własnej woli...

Jego drżące stopy naznaczone siatką sinych żył, dotknęły zimnego parkietu. Przyciśnięta do drżącej piersi żółta narzuta zlewała się po jego ciele, ciągnęła za nim, niczym suknia utkana z zgasłego słońca, które spłynęło z sklepienia by go okryć, dać mu chodź odrobinę ciepła. Jego kroki były niepewne, niosły z bólem chwiejące się ciało, naznaczone dziwnym żalem.

- Zaufałem ci, Badou. Ja naprawdę ci zaufałem...

- Ale przecież to ty zacząłeś. Ty chciałeś.

- Nieprawda!

Czarny welon uniósł się gwałtownym szarpnięciem, opadł delikatnie na trupioblade oblicze, błyszczące poliki, wilgotne ślepa, rzucające żałosne iskry spadające potem bezsilnie na podłogę.

- Nigdy bym nie poszedł do łóżka z kimś takim jak ty. Powinieneś to wiedzieć... A jednak... Też chciałeś mnie jako swojej dziwki!

Ramiona trzęsące się, wznoszące i opadające wraz z chudą piersią, wprawiały w spazmy bezsilną posturę, podpierającą się naiwnie ściany.
Nigdy nie był tak wściekły, nigdy nie miał aż takiej potrzeby by chwycić za broń, by wbić lodowate ostrze w czyjeś trzewa i obserwować jak szkarłatna posoka tryska na jego twarz. To… niesamowite uczucie, silne, upajające… I mijające. Uciekające sprzed jego palców, odchodzące i zabierające ze sobą ostrze, by pozostawić jedynie chłodne muśnięcie w jego piersi, roznoszące się dreszczem po całym ciele.

„Powinieneś się do tego przyzwyczaić, Kaito”
„Milcz.”
„Oj… Czyżby zabolało?”
„Samuelu… To cios poniżej pasa. Nawet po tobie nie spodziewałem się czegoś takiego. To… obrzydliwe… Robić coś takiego Kaito… Heine… Mnie…”
„Gówno mnie obchodzicie. Dziwka zabrała mi całe życie, wstawiając w puste miejsce jebniętą dupodajkę wijącą się na rurze jak ktoś zagra i zabijającą kogo karzą. A Rammsteiner? To pies, którego wyhodowali by służył.”
„Kiedyś taki nie byłeś. Żyliśmy w symbiozie”
„Gówno, nie symbioza. Wymusiliście na mnie posłuszeństwo. Ty i ta siksa”
„Niewdzięcznik. Dzięki nam żyjesz”
„ŻyjeMY. Dbaliście tylko o twój tyłek”
Chwila milczenia. Cisza obijająca się echem po czaszce, gdzieś tam niespokojny oddech
„W ogóle nie myśleliście o mnie i Śnieżce. Więc teraz ja nie myślę o was.”
„Ona w ciebie wierzy. Ma za jednego z rodziny… Jak możesz…?”
„Mogę, jak widzisz. Z przyjemnością ujrzę twoje i jej łzy, posłucham twojego szlochu. A wiesz dlaczego? Dlatego, że wy ignorowaliście mój, gdy błagałem, byś odszedł i zniknął z mojej świadomości”
„Chciałeś mojej śmierci. Urodziłem się w tobie i tylko w tobie mogę żyć. Chciałbym odejść, ale nie mogę… Kurwa, nie mogę, rozumiesz?! Nie dam ci tej satysfakcji. Nie zobaczysz mojego smutku i złości, sadystyczny pojebańcu!”

 - Potraktuję cię jak klienta... A potem o tym zapomnimy... Proszę…

Bez zrozumienia wpatrywał się w chłopaka. Lustrował zagubionym spojrzeniem zastygającą w obojętności twarz młodzieńca, przybierającą na nowo spokojne szaty.

- Co ty gadasz...? Dziwnie się zachowujesz... Wczoraj też jakiś taki byłeś… niecodzienny

Zaciskające się drżące usta, skryte pod powiekami, błyszczące, wilgotne ślepa, szybkie, głębokie wdechy niosące się echem po pokoju, odbijające napięciem pod ścian i dzwoniące w uszach, jakby dzwony oczekiwania.

- Co ci powiedział?
- Kto...?

- Samuel. Co ci wczorajszej nocy mówił? - skrzywił się, oparł plecami o zimną, chropowatą powierzchnię ściany, nogi mu się zachwiały, opadł delikatnie, z cichym, zbłąkanym po pełnych wargach, jękiem. Jego głowa spoczęła ciężko na klatce piersiowej, a czarna ciężka kotara zakryła zmęczone oblicze – Kurwa… Ile razy ty mnie zaliczyłeś…?

- Nie przypominaj sobie – zsunął się z łóżka – I kim, do cholery, jest Samuel?

Zamarłe w pół słowa otwarte usta, zatrzymane w dziwnym sprzeciwie, kierowanym ku nieznajomemu.
Niepokój przekradający się chłodem po plecach, pytanie zawieszone w matni chwili, pozbawione odpowiedzi. Nienaturalność, obcy wzrok, ruchy wyjęte z pozytywki, skradzione lalce z kruchej i delikatnej porcelany. Niepewność, zagubienie, siła skryta pod kłębkami scenariuszy i milczących słów. Kroki niosące ku kuchni, szelest kapy.

- Samuel to… To coś, co żyje we mnie – podążał za atłasowym głosem, za tą cienką nitką o gładkim brzmieniu przeprowadzającą go przez pytania, prowadzącą w nowe niewiadome – Znasz historię doktora Jekyll’a i Hyde’a, prawda? Na pewno czytałeś, lub oglądałeś… To samo jest między mną, a Samuelem. Siłą nas ze sobą połączono. Jesteśmy uwięzieni w jednym ciele i walczymy o dominację…

Strach, rodzący się w piersi, głośną melodią serca obijającego żebra, krążący wraz z krwią po ciele, powoli wypełniającym się żarem. Strach niosący kluczowe znaki zapytania, krążące wokół słów czarnowłosego chłopaka, strojnego w aurę śmieci i pachnącego perfumą życia umykającego wraz z szkarłatem z nędznej istoty. Strach budujący fascynację i ciekawość.

- A który z was… jest tym „dobrym”?

Który jest piękny, który przerażający? Na którego dłoniach jest prawdziwa krew, na którego jedynie jej widmo? Który powinien istnieć, według naturalnego prawa życia lecz został pozbawiony królestwa swego ciała. A błękit? Czyje jest żywobłękitne spojrzenie, ukryte pod warstwą fałszywego szmaragdu tego drugiego?

Krótki zryw bezsilnego, przepełnionego beznadzieją śmiechu. Ostrego, niemelodyjnego, pozbawionego ludzkiego drżenia i barwy zrodzonej w głębi duszy. Dziwnie prawdziwy, nagi. Sztucznozielone spojrzenie przesuwające się po całej jego postaci powodujące przebiegające po trasie kręgosłupa mrowienie.

- Zadziwię cię… Ale to mnie można utożsamiać z Hyde’m…

***

Słabość. Czyż jest coś gorszego, niż poczucie bezsilności w stosunku do czerni, która wyciąga swe macki, by objąć ciało? Niż ta pustka obijająca się o wnętrze obolałej, skrytej w mroku wypaczonych myśli czaszkę? Niż ten przeklęty głód, burzący rutynowy schemat, ciągnięty przez nieskończoność uwięzi, wrzynający się w godziny posiłków, dni czystości i miesiące świeżości?
Ta upragniona krew barwiąca skórę, rozcierana wraz z śmiechem po policzkach podtopionych przez diamentowe łzy. To zawodzenie w drugim planie rzeczywistości, pragnienie wolności wskazanej szkarłatną ścieżką.

- Pomaluję te ściany waszą krwią!

Ciemno, ciasno, cuchnie… Ten smród wypełniał jej płuca, wkradał się do komórek zaduchem, gnijącym ciałem rozerwanym na porcje, rozrzuconym w szalonym zrywie po celi. Mrok ogarniał jej świat, zamykał się na niej krzyku i dusił.

- Rozszarpię was! Wypruję flaki przez gardło! Uszyję suknię z waszych skór!

Pusta brutalność stłumiona w pragnieniu pożerającym od wewnątrz samokontrolę, uciekające ciepło używki, pragnienie ofiary szamoczącej się w bólu.

- Dlaczego moją słabością jest skrajny sadyzm…? – jej pytanie odbijało się delikatnym, spokojnym brzmieniem po pokoju, jakby głos kobiety po drugiej stronie lustra. Tej samej, ale innej. Mającej te same priorytety, te same pragnienia wolności, tą brutalność i piękno w sobie, co dama w szkarłatnej pelerynie. Kobieta będąca prawdziwą, silna stroną, będąca pierwowzorem, nie ukrytą w lustrze słabością.
- Bo to zdrowsze – sama sobie odpowiedziała – Dla mnie.
Przytaknął pierwowzór, zgodził się oderwany zalążek zemsty.
- Ciekawe, czy to przwidziałeś staruszku...?

Melodia świec niosąca się po świątyni miarowym kapaniem wosku. Mężczyzna i dziewczyna. Mistrz i uczeń. 
- Ojcze... 
Strapione spojrzenie szarych oczu starca. Szczer blask ściskający jej serce silniej niż jego dłoń nadgarstek. 
- Kaio... Zrób coś dla mnie. Nigdy nie rezygnuj z żadnego marzenia. Nawet jeśli ktokolwiek stanąłby ci na drodze. 
Minuty oczekiwania i śmiech. 
- Żartujesz?! Kto jak nie ja, stworzy idealną armię przeciw "dołowi"?! 

- Hah... Skąd wiedziałeś, że ktoś spróbuję zniszczyć moje pragnienia...?

Okręciła się wokół własnej osi, po orbicie zmęczenia, jakby planeta zawieszona między snem, a jawą. Śmiech rozdarł jej gardło.

- Haha… Ależ tu jebie… Zabierzcie wreszcie te truchła i zabijcie mnie!

***

Dzwonek do drzwi przerywający cienką linię wytrzymałości między nimi. Ratujący od bezsilnego krzyku, ale powstrzymujący od ostateczności, ucieczki w nicość, porzucenia odpowiedzialności istnienia obok siebie, oddychania jednym tlenem. Niewinnym dzwonek do drzwi zrzucający z ich ramion ciężkie brzemię minionej nocy, wypełniający płuca upragnionym powietrzem.

- Pójdę otworzyć.

Chłopak obserwował, podążał wzrokiem za postacią osnutą depresyjną aurą niezrozumienia.

„On ci już nie ufa”
„Zamknij się. To ty niszczysz wszystkim życie”

Same utrudnienia, świat wiszący nad nim, zsyłający na niego grom nieszczęść.

„Miałem iść do Lizy… Kurwa no, siedzę tu, zamiast ratować tyłki reszcie i podejmować dalsze próby ratowania sprzedajnej waginy Kaito…”

Ciche powitanie w tle, szelest skóry jako akompaniament dla grobowego uderzania ciężkich podeszw o zniszczony parkiet, roznoszącego się jakby dudnienie kopyt jeźdźca apokalipsy okutego w dzwoniący metal, malowanego martwą bielą. Zmarznięty oddech, wilgotna burza śnieżnych kosmyków iskrząca się w bladożółtym świetle żarówek, wąskie wargi malowane siną szminką, białe rzęsy ozdobione koralikami zebranej nań rosy. Zaskakujące piękno odziane w skórę. Nieludzka uroda tak podobna do jego. Stworzona.

- Witaj.

Zamokła teczka wylądowała na jego kolanach, ostry róg uderzył w podbrzusze, wyciskając z niego cichy jęk. Wizerunek nagiej kobiety spoglądał na niego wulgarnie, zachęcając do zajrzenia w wnętrze.
- To wyniki sekcji zwłok Juliusa Fontie, moja hipoteza się potwierdziła. Otruto go – pieścił wzrokiem dane rozlane czarnym tuszem szarości papieru.
Odpowiedziało mu milczenie.

Spodziewał się go, a i owszem, wiedział, że jego zdanie to tylko zlepek niezbyt chcianych słów. Ale to nie była ta cisza, nieme przytaknięcie i przetwarzanie informacji bez słowa. To było wyczekiwanie.
Uniósł wzrok.
Dwa wyczekujące spojrzenia.
Bielący się chłodem głos.

- Nie masz nam przypadkiem czegoś do wyjaśnienia, Kaito...o ile masz imię?



Nadeszła wiekopomna chwila! 
*werble, famfary i inne efekty wizualno-dźwiękowe*
Tak, pisałam ten rozdział miesiąc. Tak, nie jestem zadowolona. Tak, uważam, że spieprzyłam. Tak, mam do w dupie, jestem zmęczona. 
Kaitki mnie nie kofają, wyrodna gówniarzera... Ale ja im spokoju nie dam... 

Jezu... Tak bardzo dziękuję wam za to 30 tysięcy wejść. Jestem zaskoczona-wzruszona-przerażona, a ostatnie dni, gdy ujrzałam opętane 800 wejść jednego dnia... Nosz kurwa, nie wiem co mam powiedzieć. 
Dziekuję ;_;

10 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że przez Ciebie i Twojego bloga zaczęłam nałogowo ćpać Illusions. Znalazłam wykonawcę, inne jego utwory i teraz niemal wszystko przy nich piszę. To jest tak cholernie dobra muzyka... Merchant Prince, wybacz mi, ale Illusions z ekipą bije cię na głowę.

      Co do samego rozdziału - oczywiście, jak to bywa, tytuł odgrywa bardzo ważną rolę w zachęceniu/zniechęceniu czytelnika. A ten tytuł... 'Konflik Osobowości'... Ja po prostu wiedziałam, że to będzie dobry rozdział, takie zajebiste przeczucie. Czy się sprawdziło?
      Mówiłaś, że jesteś pewna, że rozdział mi się nie spodoba. No i miałaś rację. On mi się nie spodobał - on mi się zajebiście spodobał.
      Naprawdę nie wiem, skąd te twoje 'zjebałam etc'. Wiem, jak to jest z zadowoleniem u autora, ale wiesz, gdyby mi rozdziały Requiem wychodziły tak dobrze, jak Tobie TdS, to z powodzeniem mogłabym ogłosić się już władcą absolutnym. Serio, wątpię, żeby nadszedł taki dzień w historii TdS, kiedy rozdział mi się nie spodoba, albo uznam, że zjebałaś. Jesteś na to zbyt dobra, nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego sprawy.

      Co do samej treści;
      zastanawiam się, czemu Kaito powiedział, że 'nie przespałby się z Badou z własnej woli'. Przecież rudy mu się podobał, nie? Więc tak sobie zaczęłam myśleć i myśleć i doszłam do zajebistego wniosku, że to przez to, że Kaito kocha Badou (NIGDY NIE ZAPOMNĘ ROZDZIAŁU, W KTÓRYM TO POWIEDZIAŁ, CO Z TEGO, ŻE NIE BYŁO TO BEZPOŚREDNIE WYZNANIE) i ponieważ Badou jest dla Kaito kimś ważnym, to Kaito nie chciał być z nim w taki sposób, jak jest z klientami. Myślę, że dla Kaito seks nie ma takiego wymiaru jak dla Badou czy Heine. W końcu jego wspomnienia z nim związane kolorowe nie są. Może też jakąś rolę gra tu to, że wielu klientów Kaito kończy zaraz po seksie swój żywot, co musi mieć jakiś wpływ na psychikę Kaito i jego postrzeganie seksu? Może właśnie z tych kilku powodów, nie chciał przespać się z Badou, a Samuel zrobił mu oczywiście na złość. Tak myślę. Choć to są oczywiście tylko moje przypuszczenia.

      Wyobrażam sobie mętlik, który w tamtej chwili musiał mieć w głowie Badouś. Kocham tego rudego pedała, ale nie oszukujmy się, do najinteligentniejszych osób to on niestety nie należy xd Owszem, czasem coś mu zajebiście wyjdzie, ale jednak to Heine jest tu chyba tym mądrzejszym partnerem (choć obaj są idiotami). W każdym razie wyobrażam sobie ten mętlik i nie chciałabym być w tamtej chwili na jego miejscu. No i to, co usłyszał, że Kaito jest jak Hayde. Eio... intrygujesz, cipo. Dajesz takie zdanie, pozwalasz mojemu mózgowi tworzyć nie-wiadomo-jakie-wizje, a potem oczywiście zostawiasz wątek niewyjaśniony, potęgując napięcie, budując coraz wyższy i wyższy ten mur niedomówień... Cholera, za dobra jesteś w te klocki. Ale za to tak bardzo kocham TdS (DLATEGO RUSZ DUPĘ I PISZ ROZDZIAŁY CZĘŚCIEJ ♥).

      Uwielbiam wstawki do Zwłok, a już najbardziej uwielbiam motyw retrospekcji do jej dzieciństwa. Jakoś... nie wiem, urok miała w sobie cholerny tamta jebnięta gówniara xd
      Coś się dzieje, coś kombinuje, coś planuje... Kiedy wreszcie zdetnujesz tę bombę i Zwłoki ruszą w krwisty taniec, ozdabiając ściany i sufit czerwonymi ornamentami?
      #bardzo_niecierpliwa

      Skąd ja wiedziałam, że skończysz rozdział w takim momencie... No skąd ja to wiedziałam... Normalnie aż ciarki mnie przeszły, jak Heine zapytał Kaito o wyjaśnienia, niemal usłyszałam ten jego niski, seksowny głos... *rozpływa się*

      Nie wiem, jak się odnosisz do rozmowy Kaito i Samuela, ale informuję Cię, że Ci wyszła. Szerjuszli~

      A tu fragment, który mnie najbardziej ujął:
      'Zdusić płacz, nie dać się uldze konania ukrytej w bezdechu. Dalej, dalej i jeszcze trochę. Brzeg wyłoni się spod krwawej piany, plaża otuli ciepłym piachem, nakarmi miękkością suche, obolałe wargi.'
      To porównanie morza i plaży ujęło mnie cholernie. Serio, najlepsze. Genialnie to sformułowałaś, powiedziałabym, że jestem zaskoczona idealnością tego fragmentu, ale byłoby to kłamstwo, do dawna przecież wiem, na jak piękne opisy Cię stać *jealousy mode on*

      Weny~!

      Usuń
    2. A mi się on natomiast nie podoba, uważam, że jest... za suchy. I mógłby być o niebo lepszy. Tułaczki są zbyt zagmatwane, zbyt skupiam się chyba na fabule, a nie na wyglądzie i brzmieniu. A ty jesteś po prostu jebniętą fanką Kaito i nawet nie wiem dlaczego go tak lubisz (???)
      Wszystkie kawałki nadawane przez TSfH są przepiękne, urzekające i zajebiste do pisania.
      Kurde no, zdradziłabym ci, bo kusi, ale nie mogę, bo zepsuję kolejny rozdział, w którym będzie to wyjaśnione. Bo twój komentarz mnie nieco bawi. A tak tylko nieco.
      Badou to kochany debil, niedoświadczona dziewica andegaweńska (ta... jasne) i wgl napalony kretyn <3 wszyscy go kochamy a najbardziej Heine.
      Zwłoki to tak zajebista postać, że jestem w szoku, że to ja ją wygrzebałam... Wygrzebałam Zwłoki... fak. zarażasz nekrofilią. Ale przecież... Ona już zrobiła trochę szkarłatnych wzorków na ścianach celi... Ja wiem, że ci ciągle mało, ale ogarnij no się, to dopiero 14 rozdział. Krew sie dopiero poleje. Zresztą wiesz, że bym sobie nie darowała, gdyby nie było monstrualnej ilości przemocy.
      WIEM! W mojej wyobraźni to pytanie jest równie elektryzujące. Tym bardziej, że Heine wie, a Badou nie.
      Moi chłopcy ostatnio coś a dużo gadają, frustrujące. Zaczynam myśleć że to baby ;_8
      Ten fragment, jestakurat bardzo ważny. Nie wiem czy pamiętasz rozdział 8, bo tam była taka niby-z-dupy-wzięta wstawka o nieszczęśniku płynącym przez może, pisana w czasie teraźniejszym. Te trzy akapity to kontynuacja. Mówię bo nie wiem czy mi wyszło

      Oi, przyda się~

      Usuń
    3. Oj tam, była krew na ścianach. Co najwyżej to może ktoś pokropił je umazianą w czerwonej farbie gałązką laurową. JA. MÓWIĘ. O. PRAWDZIWEJ. SIECZCE. OD. KTÓREJ. MÓZG. MI. WYPŁYNIE. USZAMI. OD. ORGAZMÓW.

      Kurwa, wiedziałam. Wiedziałam, że się będziesz śmiać z moich przypuszczeń, ja to kurwa wiedziałam. Ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed ich napisaniem, nie byłabym sobą, gdybym to zrobiła~

      Dlaczego lubię Kaito? Bo to alter (tak, wiem, to wcale nie jest alterego, ale tym zwrotem najkrócej mi go nazwać, a obie wiemy, że wiem, że sprawa wygląda inaczej niż w klasycznym motywie alter-ego). Poza tym Kaito ma po prostu w sobie to 'coś'. Są postacie, które się z miejsca lubi, czy to w książce, filmie, mandze czy anime, tak samo jak takie, których się z miejsca nienawidzi. Opek też to dotyczy. Kaito mnie zauroczył od samego początku, zauroczyła mnie Twoja jego kreacja. Po prostu. Jest idealna.

      Tak, tak, pamiętam. Pamiętam nawet, że chciałam o tym napomknąć, kiedy kopiowałam fragment, ale jak zaczęłam pisać komentarz, to oczywiście o tym zapomniałam, jak to ja.

      Bardzo się przyda. Bo ja liczę na kolejny rozdział jeszcze przed Sycylią (tak, wiem, suka ze mnie).

      Usuń
    4. No chyba cię pojebało, dziwko. A ty myślisz, że Tyłeczki to cały mój śwat? Niewolnica wymknęła mi się pod kontroli, a MgM Jeszcze nie skończyłam. Co najwyżej na Sycylii napiszę.

      Kim JEST Kaituś to wyjaśnię w następnym, bo do tej pory chyba mylnie go interpretowałaś, ale ja to rozumiem, bo piszę tak, by czytelnicy szli wyznaczonym przeze mnie torem. I tak się dzieje *juhu*

      Oh... jak dobrze że nie zapomniałaś, bo to dawno było c:

      Usuń
    5. Co do tego kim jest sam Kaito - tzn. ten bezimienny byt, który siedzi w jednym ciele z Samuelem i znany jest nam pod imieniem 'Kaito', mam kilka teorii, ale się powstrzymam, bo jeszcze mi się udusisz ze śmiechu i kto mi wtedy Tyłeczki dokończy?
      Ale co do tego kim jest ta cała... osoba, czyli Kaito i Samuel w jednym ciele, to chyba mogę Ci moją teorię powiedzieć - no więc, ja to widzę tak, że był sobie jakiś tam Samuel. Nie wiem, kim dokładnie był, co robił, komu podpadł, ale komuś bardzo na nim zależało. Więc w jakiś sposób wsadzili do niego ten byt 'Kaito', co miało umożliwić im kontrolę nad Samuelem (poza tym mam też dwie inne teorie - a właściwie jedną, bo druga jest stara i teraz już wiem, że kompletnie nieprawdopodobna, ale najbardziej skłaniam się ku tej, którą tu napisałam). To tak w skrócie.

      Usuń
  2. Ne ne Eio-san ale tak zupełnie szczerze... ty masz jakiś fetysz na spermę na udach czy to tylko ja tak często wyłapuję wstawki z tym? XD
    "W ogóle nie myśleliście o mnie i Śnieżce"- w tym momencie wytworzyła mi się w głowie jakaś historia kompletnie innego Samuela który "zaprzyjaźnił" się z płatkiem śniegu... cóż widać jestem śpiąca ;_; przy okazji mogę się poskarżyć, że zginęła mi moja ukochana wypatrzona metafora T^T znalazłam niby dwie inne (melodia świec i kapania wosku i pieszczenie literek na kartce) ale to jednak nie to samo :c nie mogę tego teraz znaleźć a wydawało mi się takie genialne... szkoda :C
    Poza tym... przestań mówić, że coś spieprzyłaś! >3< Twoje opowiadanka są bardziej wciągające i o wiele wspanialej się je czyta niż jakikolwiek wiersz! Szczerze mówiąc chyba nigdy nie czytałam żadnej liryki która mogłaby choćby konkurować z twoim pisaniem... Wgl. nie myślałaś nigdy, żeby spróbować napisać jakiś wiersz biały? Dobra... naprawdę muszę się przespać XD
    Kaito jest cudny z tym błękitem skrytym pod fałszywą zielenią. Choć muszę przyznać, że nadal nie ogarniam całości ^^"" może to przez przerwy przy czytaniu? Choć mimo całego tego dramatu i całemu temu rozdziałowi dzięki któremu Badou wyszedł trochę na takiego...no wiesz XD mimo to ja nadal uważam, że Heine należy się szczęśliwe zakończenie T^T i nawet nie waż mi się mówić, że na końcu oni wszyscy umrą T^T
    Weny~....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka sperma na udach... Wuuut? Te "ślady minionej nocy" to miały być otarcia i zasinienia, jakby co c:
      Kias... Więź mnie tak nie chwal, bo nie ma czego. Spójrzmy obiektywnie - mogło być o niebo lepiej. A co do wiersza... Próbowałam na szkolne "mam talent" a skończyło się tylko pięcioma pokreślonymi kartkami i gardłem zdartym od bluzgów.
      Z Kaito wszystko się w następnym wyjaśni c: a i Heine kiedyśtam będzie miał swoje pięć minut
      c:

      Usuń
  3. KLEPIEM MIEJSCE NICZYM POŚLADKI KAGAMISIA

    OdpowiedzUsuń
  4. Opis początkowego cierpienia był naprawdę mocny. Aż zadrżałam na fragmencie brzegu wyłaniającego się z krwistej piany. To naprawdę było piękne.
    Szkoda mi Kaito. Nie miał wpływu na bieg wydarzeń. Jestem ciekawa za to bardzo, dlaczego Badou postąpił tak a nie inaczej. Bo na razie jakoś tego nie mogę zrozumieć.
    No i czy Heine się dowie?
    *znów zadrżała* Dziewczyna jest przerażająco zajebista *.*
    Czyżby na końcu przyszedł Heine? Czasem się gubię bo nie używasz imion i zastanawiam się czy dobrze zgaduję. W każdym razie jeśli to on, to super jest przedstawiony.
    Oho, ciekawe czy m lody im coś więcej wyjaśni.
    Będę czekać na kolejną część:*

    OdpowiedzUsuń