środa, 15 kwietnia 2015

Zło

Ostrzegam, tekst w dole nie należy do najlepszych.

anime/manga - Kuroko no Basket 
paring - Aomine x Akashi 




Nie jestem święty, jak każdy wyrządzam zło innym. Nie rozumiem ludzkiej natury, która nas pcha do wyrządzania krzywd, ale chyba nikt jej nigdy nie pojmie. Wszyscy mamy ten pierwiastek zła w sobie, ale to jedynie od nas zależy czy pokierujemy się tym grzesznym instynktem, czy stłumimy go w sobie. Tak już po prostu jest i nie mnie się nad tym rozwodzić.
Jednak najgorsza prawda jest taka, że zło dotyka i osoby, których dotknąć nie powinno.

Na przykład mnie. Nie zawiniłem, a zobaczyłem i usłyszałem wyrządzaną komuś krzywdę. I ukuła i mnie. Niemal rozdarła mi serce na pół, zerwała struny głosowe swoim bezmiarem bezduszności, gdy zmuszony milczeć oglądałem horror czyjegoś życia. Zaczynający się niewiadomym dla mnie preludium, ale swój najtragiczniejszy akt rozgrywający przede mną. Tylko dlaczego?
Właśnie. Dlaczego to ja musiałem to zobaczyć?

Przecież, nawet nie był dla mnie ważny, nic dla mnie nie znaczył, nie była to zemsta od losu za moją nieczystość. Dotąd był jedynie kapitanem drużyny, jedynie funkcją, którą po odejściu Nijimury ktoś musiał spełniać. Nawet nie uznawałem go za człowieka, był istotą sawozwańczo lepszą, nie posiadającą serca, które ktokolwiek mógłby złamać.
Widziałem jak ktoś bezlitośnie wydziera mu to serce z drżącej piersi,  widziałem krew wypływającą gorącymi strumieniami z ogromnej rany i... Widziałem też to serce. Jeszcze głucho i żałośnie bijące na dłoni oprawcy, delikatne, wilgotnym szkarłatem oddające intensywność jego załzawionego spojrzenia. Było przerażająco piękne. Było... Nagą ludzką esencją, której zabrakło bestiom, rozszarpującym cicho swoją ludzką ofiarę, odprawiającym swój brutalny rytuał.
Boli mnie. Boli, że dostrzegłem w nim ludzkie stworzenie, gdy właśnie odbierano mu człowieczą godność i czyste piękno.

Tak bardzo krzyczał gdy ciężka, ostra sprzączka paska rozdzierała jego skórę... Czyżby pierwszy raz ktokolwiek podniósł na niego rękę? Niemożliwe... A może...
Jego naga skóra lepiła się od czerwonej, płynnej tkanki, blade płótno malowane krwawą farbą. Naciągała sie, gdy podejmował nędzne próby ucieczki, uwidaczniała wypracowane mięśnie.

Potem... Wszystko tak szybko. Jeden trzymał jego nadgarstki, drugi subtelnie gładził jego wąskie, delikatnie zarysowane biodra, czule obejmował pośladki, by w końcu...
By wtedy...
By...
Jak potwór bez sumienia. Bezbożnik, bez szacunku dla innego żywego stworzenia mającego prawo...

Nie chce... Chce widzieć tych obrazów w mej głowie.
Nie chcę obrazu drobnej postury, wypełnionej przeraźliwym wrzaskiem, zamarłej w konwulsji cierpienia. Kręgosłupa wygiętego pod niezdrowym kątem, głowy uderzającej o zimne płytki podłogowe, ramion bezowocnie próbujących uchwycić czegoś, czego mogą przytrzymać się na oceanie bólu i tej twarzy... Zwykle opanowanej, spokojnej, jednak wtedy wykrzywionej tym grymasem, który mnie serce niemalże rozdarł w strzępy.
Duże, nie... wielkie oczy wypełnione po brzegi bezgranicznym strachem i cierpieniem. Oczy tego, który ujrzał i poczuł Gehennę.

Nienawidzę się za to, jak późno się pojawiłem w tej przeklętej szatni. Nienawidzę się na to, że się w niej w ogóle znalazłem. I za to że tak długo cicho obserwowałem dramat, ukryty w szparze drzwi.

Jakby to wszystko wyglądało, gdyby jego głowa nie upadła, nie wyłapały mego spojrzenia szkarłatne ślepa, mogące przecież ujrzeć wszystko? Czy dalej w milczeniu mych warg i woli oglądałbym najbrutalniejsze sceny? Czy gdyby pokrwawione wargi, zduszone szlochem, nie wyrzekły bezgłośnie mojego imienia, w bezsilnym błaganiu, czy historia miałaby inny finał? A gdyby okno nie było otwarte, czy nie uciekliby przez nie i utukłbym skurwysynów?
Ile tych durnych pytań...

- Hej, wszystko w porządku? - w tej chwli zdałem sobie sprawę, że naprawdę jestem debilem pozbawionym taktu. Bezsensowne pytania jeszcze bardziej ranią.

Drobne ciało drżało w smazmach milknącego szlochu, próby uniesienia się na słabych ramionach były bezowocne, zbyt bolesne. Palce ślizgały się na krwi, która malowała abstrakcyjne wzory na białych, zniszczonych kafelkach.
- Uważaj... - chwyciłem chude ręce uporczywie próbujące dźwignąć tak bezdusznie potraknowaną istotę. Posoka niemal poparzyła mi dłonie, a rany i siniaki wykwitłe fioletowo-zielonymi kwiatami na bladej skórze pulsowały.

- Nie! - jego gardło znów rozdarł paniczny krzyk, oczy, które na chwile zgasły ulgą, ponownie rozbłysły strachem - Puść mnie!

Jak to... Dlaczego... Cholera jasna dlaczego on?! Dlaczego akurat ten zimny, pozbawiony człowieczeństwa psychopata?! Czyja to karma... Jego, czy moja?

- Akashi, cholera, uspokuj się! Chcę ci pomóc!

Dlaczego ja ujrzałem go w takej sytuacji, dlaczego ujrzałem tę ludzką jego część?!

- Zostaw mnie...! - dalej krzyczał... Głośno, łamiącym się, przerażonym głosem.

Obojętność, szorstki ton, zimne spojrzenie... To stokroć lepsze to od jego przerażenia, od jego cierpienia. Lepiej by krzyczał na mnie, by wyzywał i by jego złość spływała po mnie jak po kaczych piórach, niżeli miałbym słuchać jego wrzasku bólu.

- Akashi! Przestań się wyrywać, zrobisz sobie tylko większą krzywdę!

Krzepnąca krew pękła otwierały się rany. Otarte uda uderzały o posadzkę. Zęby mocniej gryzły wargi.

- Seijuro , uspokuj się!

I nagle szarpanina ustała.
Twarz znikła pod długą, czerwoną grzywką, opadły ramiona. Dreszcze strachu ustawały, oddech próbował się wyrównać.
I tylko w oczach, które wyłoniły się po chwili spod szkarłatnej zasłony widać było szok, ból, żal. Odbicie lustrzane wyrządzonej krzywdy.
Usta uchyliły się i głos tylko jeszcze drżał.
- Nie mów nikomu... Nie waż się nikomu powiedzieć co się tu zdarzyło...

- Zwariowałeś, Akashi?! Te sukinsyny powinny gnić w pierdlu! Takich to się za jaja powinno wieszać!

Reakcja na podniesiony ton była natychmiastowa. Podkurczone kolana, ukryta twarz, niespokojnie świszczący w piersi oddech.

- Nie... Kara ich spotka... Tylko milcz... Naprawdę, proszę... - cicho, niepewnie.
- Ale dlaczego?
- Jakby ktoś się dowiedział... To zniszczyłoby wizerunek ojca... Wyobraź sobie. Syn kogoś tak  znaczącego, znanego, tak haniebnie wykorzystany...
- Co ty pierdolisz...
- Wydziedziczyłby mnie za takie ośmieszenie. Wyrzucił z domu... A poza tym... Mówiliby wszyscy... Nieważne... Zapomnij co widziałeś.

To nie jest normalny człowiek. Kto normalny w takiej sytuacji myśli tak trzeźwo?

- Akashi... Bardzo cie boli?

Opuścił głowę, odwrócił wzrok, który ponownie zachodził słoną mgiełką. Wilgoć uwidaczniała intensywną czerwień tęczówek, kontrastującą z bielą i czernią składających się na niesamowitość tych wszystkowidzących oczu.

- Przejdzie mi... - szepnął, bo wiedział, że głośno słów nie wypowie.

- Hej... - wyciągając do niego dłoń czułem jakbym próbował zbliżyć się do kota uwięzionego między zwojami drutu kolczastego, równie wystraszonego i pragnącego uciec, wylizać rany - Będzie dobrze... Płacz, obiecuję że nikt się nie dowie...

Który bardziej cierpiał? On na ciele i dumie, czy ja na sercu, które stało się wtedy niemożliwe ciężkie?
Nie rozumiem... Jego skrzywdzono... A to ja odczułem wyrządzone zło...

***

Słońce cicho przekrada się przez niedosunięte rolety, pada delikatnymi pasmami na rozrzucone po poduszce przydługie czerwone pasma. Jasne dłonie wędrują dalej po pościeli by natrafić na bladą twarz, która marszczy się pod wpływem ciepłej pieszczoty poranka.

- Daiki... Zasłoń okno... - niewyraźny rozkaz.
- Śpię, nie widzisz...?
- Nie śpisz.

Powieki uchyliły się ukazując różnokolorowe tęczówki. Toksyczne złoto i krwawy rubin.

- Minęło dziesięć lat... A ty wciąż w koszmarach tamto widzisz...
- Ty wyparłeś to z pamięci.
- Dziwisz się mi?

Promienie prześlizgują się po gładkiej skórze, czule muskają naznaczając swym ciepłym oddechem. Ostatnia z blizn mieni się na jego boku.

- Lepiej ty też zapomnij, Daiki. Zapamiętywanie chwil bólu i upokorzenia nic nie wnosi w nasze życie, a jedynie cofa nas i budzi w nas...

- Ten ukryty pierwiastek zła?




Jestem taka zajebista, że po części zawaliłam swoje własne OTP... Szczyt zajebistości ;-; Ale cóż... JEST. Wreszcie... Po pięciu próbach. 
Czekam na wasze opinie c':

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Znając gusta Twoje i Clair spodziewałam się większej dozy okrucieństwa, krwawej orgii zakrapianej fetyszami, brutalnej poezji od której dech w piersiach staje, która jak wicher wznosi cię na wyżyny, byś mógł potem z łoskotem upaść na ziemię. I choć była krew, był ból i łzy, to były inne niż oczekiwane. Cóż, zło objawia się w różne sposoby...
      Jeśli chodzi o styl to jest troszkę inny niż te, które czytałam... Fakt faktem nie tknęłam palcem opowiadań, znów czekam na przypływ chęci by spiąć dupę i pamiętać kolejną fabułę, jednak przyzwyczaiłaś mnie do czegoś kompletnie innego.
      Akashi wyszedł... ludzko. I bezbronnie. Nie wiem, czy takie jego przedstawienie mi pasuje. Owszem, on jest tylko człowiekiem, ale jest w nim coś jeszcze. Królewska dostojność, która sprawia że gdy ktoś ci mówi ,,on jest człowiekiem'' patrzysz na tego kogoś jak na debila. Przynajmniej ja tak mam. Rzadko spotykane, jednak w tym shocie przyniosło swój efekt. Aomine to właśnie miał zobaczyć i w tym się zakochać. W tym ludzkim, w pełni ludzkim cierpieniu.
      Czy mi się podobało? Tak. Choć spokojnie dałoby się to rozwinąć w długiego shota, wyjaśnić, ukarać, to w tej formie też jest w porządku. Ale odczuwam niedosyt. AoAka nigdy za mało!
      Buziaczki i weny ;D

      Usuń
    2. Wiem, ze wykonanie jest chujowe, ale jadę na wesołych oparach weny. Mogłoby być... Poetyckie, ale niestety nie potrafiłam i nie potrafię. Przepraszam ;-;

      Usuń
  2. *o kurwa, Yazu mnie ubiegła, kogoś chyba dziś pokroję*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O. Kurwa.
      Ja pierdole.
      Cholera...
      Eio, to nie jest normalny shot. On zdecydowanie nie jest normalny. Normalne shoty tak ze mną nie rozmawiają. A on kurwa gada i to gada jak najęty. Tym przeżartym przez czerń głosem, z krwistym akcentem chorej miłości i pożądania.
      Czaisz to? On sobie po prostu siedzi obok mnie, obok kosza na wigi *bosz, ukradłam Black tę nazwę, ale tak mi się ona fchuj podoba*, siedzi, wpatruje się we mnie swoimi czarno-czerwonymi oczami i gada, i gada, i gada... A ja słucham i nie przerywam. Słucham jego melodyjnego głosu, miejscami przerywanego krzykiem strachu czy lekkim drgnieniem żalu. Mroczne wspomnienia wkradają się do tej cichej historii, wypełniają ją uczuciem pustki i strachu, lecz jednocześnie ofiarowują nadzieję. I w chwili kiedy zaczynam to rozumieć, shot milknie. Padają ostatnie słowa, ostatnie sylaby, echo ostatnich głosek zamiera w powietrzu wypełnionym zapachem perfum i białej herbaty, a ja dostrzegam przesłanie. Nie biję brawa, nie śmieję się, nie skłaniam z szacunkiem głowy. Nie uśmiecham się, moje wargi nie drżą. Po prostu siedzę i patrzę i myślę.
      'Nienormalny jesteś'.
      A shot chyba to słyszy, te moje nieme myśli, bo uśmiecha się w odpowiedzi i wystawia dłoń do ucałowania. A ja ujmuję ją w swoją i składam na niej deklarację wiecznego oddania. Muśnięcie ust jest krótkie i szybkie, ale czuję tę dziwną temperaturę jego skóry, to ciepło przetykane mrozem.
      Shot spogląda na mnie swoimi czarno-czerwonymi oczami, a ja, nie puszczając jego dłoni, dostrzegam w tym niezwykłym spojrzeniu odbicie światła, które wygląda jak kropla rosy osiadła na płatku róży po nocy.
      'Płaczesz?'
      Cisza.
      'Płacz. Nikomu nie powiem. Te uczucia pozostaną między nami. Kiedy zamknę oczy, zapomnę o tych uczuciach, które czułam, kiedy do mnie mówiłeś. Odsunę je w najgłębszy zakątek umysłu i nikt się o nich nie dowie. A kiedy zapragnę odczuć znowu tę uderzającą brutalność prawdy, to niezwykłe piękno i ludzkość, ukrytą za maską pozornej trzeźwości, wtedy do ciebie wrócę i poproszę, być opowiedział mi tę historię raz jeszcze. Ale teraz płacz. Wypłacz te uczucia, które ktoś w Tobie zamknął, wypłacz miłość Eio i to, jak widzi ona tych chłopców. Wypłacz wszystko i lśnij tak pięknie, jak lśniłeś, kiedy zacząłeś opowiadać mi zawartą w sobie historię'.
      Cisza. Ale inna. Niema zgoda. Obietnica. I połączenie tkwiące w zrozumieniu. Wzajemnym zrozumieniu.
      Potwór może być bardziej ludzki od człowieka, człowiek może mieć w sobie więcej znacznie więcej z demona. Sami się kształtujemy. Niektórzy są jak otwarta księga i da się z nich łatwo wyczytać prawdę, inni kryją swoje uczucia, swoje prawdziwe 'ja' pod pokrywą nieprzeniknionej kurtyny.
      Ludzki Akashi jest piękny. Delikatny i kruchy jak róża z porcelany. Potrzebujący kryształowego wazonu, który zapewniłby mu stabilność. Tym wazonem jest Aomine. Jego podpora, jego miłość, jego człowieczeństwo.
      Akashi odsłonił się przed nim. Pokazał mu prawdziwego siebie. A Aomine ten obraz zapamiętał i na zawsze zachował w odmętach swojego serca. Nawet kiedy kurtyna wróciła, ludzka część Akashiego wciąż żyła w Aomine, połączyła ich i scaliła ze sobą.
      Człowieczeństwo stanowiące czerwoną nić przeznaczenia?
      Czy może to gwałt nią był?
      Czy gdyby Aomnie podjął inny jeden wybór, gdyby się tam nie znalazł, człowieczeństwo Akashiego na zawsze pozostałoby ukryte przed światem? A czy Aomine odnalazłby wtedy samego siebie? Tę jego część, która szukała dopełnienia, czegoś, co wypełniłoby jego znudzoną światem duszę, aż po same brzegi?
      Akashi i Aomine... Czerwony i Niebieski. Dwie nici. Jeden splot. Wiele uczuć, wiele pytań. Jedna odpowiedź, jedno przeznaczenie.
      A wszystko to obszyte liryką w prozie.
      Piękne.
      Zjawiskowe.
      Niepokojące.
      Uzależniające.
      'Hej, shocie, chcę usłyszeć Twoją historię raz jeszcze'.

      Usuń
    2. ;-; Komentarz, który sam może istnieć jako historia. Skąd w Tobie, Clair, tyle piekna, przekradającego się przez morze wyrwanych, ciepłych wnętrzności? Powiedz mi, cholera, jak ty to robisz, jakiej magii używasz, że Twoje komentarze są urzekające bardziej niż tekst, który mają ocenić?
      Nie wiem jak mam rozumieć... Nic nie wywnioskowałam z Twoich słów. Może byłam zbyt zajęta tym jak one są czarujące?

      Usuń
    3. Pięknao? Żadne piękno, po prostu ja i mój dziwny umysł.
      Ten komentarz jest interpretacją, którą trzeba zinterpretować. Czy staje się przez to paradoksem? Przecież interpretacja służy pokazaniu czegoś z tej bardziej zrozumiałej strony. Wiec jeśli sama jest zagadką, to czy można ją wówczas nazwać interpretacją?
      Wiedziałam, że nie ogarniesz tego komentarza, ale spoko, pisałam go na haju, wiec to zrozumiałe. Mój mózg nie miał w nim udziału, tylko same uczucia wyciągniete na wierzch przez ten cudowny haj, który zapewnić mi mogą jedynie teksty tak hipnotyzujace jak ten.
      Choć po cichu liczyłam, że jednak dostrzeżesz, co chciałam Ci tym komentarzem przekazać.
      Tłumaczenie całości byłoby bezsensowne. Wiec powiem tylko najważniejsze - ostatnie cztery słowa, przed pytaniem w cudzysłowie. One określają to jakie wrażenie wywarł na mnie ten shot.
      On mi się nie podobał. Nie zakochałam się w nim. On mnie po prostu pochłonął. Zniszczył i stworzył na nowo. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Jakbym wpadła w prawdziwy trans... Czuje zimno w gardle, wargi mi drżą. Nie umiem opisać słowami tego stan, który wywołał we mnie ten shot. A to jest największa pochwała jaką może usłyszeć o sobie przeczytany przeze mnie tekst.

      Usuń
    4. Tak... To paradoks.
      Jest mi miło i to fchuj... Ale... Naprawdę nie pojmuje jakim cudem ten shit może wywołać aż takie emocje. Miałam ogromne obiekcje przed wstawieniem, nie jestem go wciąż pewna i po części żałuję, że go pokazałam, bo mógł jak wino dojrzewać i zyskiwać bardziej wyrafibowany bukiet. Jako że moje zamiłowanie to szlachetnych trunków służy mi za metafory, to powiem, że to pierwszy lepszy bimber, a nie coś godnego by to pięknym nazywać. Ale to moje zdanie.
      Mimo to, ciesze się, że... Cóż jest akceptowalne i zdatne do przełknięcia.

      Usuń
    5. Wypluj te ostatnie słowa. Jak ja mówię, że coś jest zajebiste, to znaczy, że właśnie takie jest. Wiec skończ pierdolić i przyjmij moje uznanie na cycki.

      Usuń
  3. Dobra, od razu mówię, że nie umiem się wypowiadać! xD

    Jakoż iż nie potrafię idealnie opisać tego, co czuję po przeczytaniu tego, napiszę tylko to:

    Nie wiem jakim cudem jestem tu pierwszy raz, skoro blog jest tak wspaniały ^3^.
    Piszesz idealnie, cudownie dobierasz słowa. Na początku, nie chciało mi się czytać (jestem słabym czytelnikiem ;-;), ale wlaśnie cudowne jest to, że tymi idealnie dobranymi słowami, skłaniasz czytających, do dotrwania do końca. Dzięki Twojemu stylowi, byłam w stanie wyobrazić sobie to, co czuł obserwujący.

    Z tego co wynika (w komentarzach u góry), masz lepsze DZIEUŁA, idę teraz je czytać.

    Zakochałam się w Twoim blogu, a zdarza to się niekiedy. ;-;

    Pisałam to 20 minut, moje wypociny i tak nie mają sensu. T^T

    Nie umiem dobrac w słowa tego, co myślę. Dzieje się to tylko wtedy. kiedy sama piszę swoje malutkie, bezsensowne opowiadanka. ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... ale tak mi miło, żę skusiłaś się na komentarz. I tak sierumię od komplementów... No i zapraszam do dalszej lektury

      Usuń
    2. Ja miałam zakończyć z blogowaniem. ._.
      Jednak tak sobie poczytałam trochę u Ciebie i idę pisać kolejny rozdział HiroxMisaki. xD Arigatou gozaimasu za wenę! ;_;

      Usuń
    3. Nie kończ. Nie teraz kiedy mnie zaciekawiłaś. Muszę sobie tylko jeszcze 3 rodz nadrobić c:

      Usuń
  4. W porządku, przeczytałam. Jestem szczerze zdziwiona, bo od jakiegoś czasu niezbyt przepadam za wplataniem okrucieństwa, krwawych scen do opowiadań, a tutaj było to nie tylko uzasadnione, co nakreślone naprawdę dobrze. Jest tutaj też spory plus, bo mimo śladowego okrucieństwa, Aomine nie wyżywał się na Akashim ani Akashi na Aomine, obaj są przedstawieni jako ludzie i to się zgadza.
    Styl jest bardzo przyjemny, momentami dojrzałam parę zgrzytów w "płynności" zdań, ale wszyscy popełniamy błędy i te zgrzyty powinny wkrótce zniknąć, warto kilka razy przeanalizować jedno zdanie i próbować do skutku :D
    Przepraszam, że tylko tyle z mojej opinii, ale z rana jestem lekko nieprzytomna XD'' Życzę powodzenia w dalszym pisaniu, nie poddawaj się :D

    OdpowiedzUsuń
  5. I po raz kolejny mój mózg eksplodował.
    Eksplodował cała zajebistością tego tekstu.
    Kurwa nie wiem nawet od czego zacząć.
    Znowu pocisnęłaś po prostu.

    Akashi zbeszczeszczony no szok !
    Kurwa ja dopadne tych kutasów !

    Daiki taki opiekuńczy i słodki i wgl wtf :oo.
    Mam ochote go zjeść.

    Dałaś mi najlepszą pobudkę ze śniadaniem. Nie jestem już ani śpiąca ani głodna tylko podjarana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Dziękuję za tak miłe słowa.
      Ja to bym zjadła braciszka... c:

      Usuń
  6. Wróciłam!:D Jestem, żyję, tylko czasu brak T^T widziałam już dawno, że dodałaś ale nie mogłam znaleźć chwili. Biedny Akashi T^T ja go kocham. Jest taki zajebisty i wielbię go chyba najbardziej z całego Kurosa. Żałuję, że Daiki nie dokonał masakry ale to i dobrze. Jestem ciekawa, jaka kara spotkała tych bestialskich zwyrodnialców. Mocne to było i bardzo mi się podobało! Końcówka cudowna! No nie mogli inaczej skończyć, nie?:D

    OdpowiedzUsuń