środa, 25 marca 2015

Tułaczki do Szczęścia 12


Tancerz w szkarłacie



Zwłoki cuchnęły. Powoli wyżerane przez czas, przez zawiść, zmieniały się w gnijącą masę, zebraną na konstelację cierpienia w galaktyce jej ciasnej celi. A ona była statkiem o niegdyś białych niewinnych żaglach, dziś brudnych, podartych skrawkach materiału, rozpiętych na masztach jej wspomnień, dryfującym po tym krwawym firmamencie. Kiedy maszty się połamią? Kiedy nie wytrzymają swego niszczejącego budulca i pękną, topiąc cały okręt, sunący cicho przez bezbrzeża bólu?

- Śmierdzi... Cóż za nieznośny smród...

Włosy ciągnęły się welonem za nią, skąpane w posoce, w brudzie, straciły swą płomienną barwę, malowane teraz zielonkawą czernią.

- Hej, Max... Ile razy mówiłeś, że są piękne? - mówiła chwytając je - Moje włosy... Takie ohydne. Ścięłabym je... Myślisz że takie przeżarte zgnilizną komuś posłużą? - przy nieśmiałym świetle wpatrywała się końce nużone w śmierci - Może jakiś nekrofil będzie chciał się do nich masturbować?

Szept, delikatny, ale tak głośno, wręcz niemożliwie. Oddech łamany w połowie,urwany na wdechu.

- Skąd wiedziałaś, że jestem?

Śmiech. Czemu znów ją wszystko bawiło? Czemu wszystko ją bawi?
Jak głęboko wżarł się ten robak szaleństwa? Ile jeszcze wytrzyma nim jej ciało osunie się w otchłań obłąkańczej autodestrukcja?
Jak bardzo chciałaby ujrzeć słońce...

- Max... - jej głową opadła na bok - Ty zawsze jesteś. Zawsze przy mnie jesteś... - znieruchomiała, jakby zmrożona myślą - Nie... Nie zawsze... Teraz mnie zostawiłeś... I wtedy też...
- Kaito... Przestań, to nie moja wina.
- Przestań do mnie mówić tym imieniem. Nie masz prawa. Tak mówią do mnie wierni mi. Ukochany zdrajco... Opuściłeś mnie...
- Nie opuściłem. Nic nie mo...
- Wiesz jakie to uczucie, gdy po kolei wkładają w ciebie swoje brudne członki? Gdy z lubością słuchają twych sprzeciwów? Wiesz co... To bolało. To naprawdę bolało... - uniosła z ziemi wyrwane serce, już martwe, milczące, ale wciąż piękne i uwodzące swą delikatnością - Teraz już nie będę wyć z bólu. Czy ojciec Giorgio byłby dumny?
- Kaito...
- Milcz! - wrzask rozdał jej gardło, wydobył się silnym brzmieniem z jej pełnych warg, przed chwilą cicho teraz głośno - Milcz i obserwuj co ze mnie zrobiłeś! A ja... Wciąż was kocham... Dlaczego? - jej palce wbiły się w delikatną tkankę, rozerwały niegdyś żywy kryształ, dający życie.

- Nie pytaj. Nie zadawaj pytań bezsensownych, siostro...

Połowa upadła na posadzkę. Głośny plask rozdarł milczenie celi.

- Bezsensownych...? To najbardziej logiczne i sensowne pytanie jakie kiedykolwiek zadałam. Dlaczego mnie zostawiłeś? Oddałeś w ręce wygłodniałych hien, wydarłeś z dłoni me metalowe dzieci...
- Wiele zła wyrządziłaś, siostro...
Rzuciła pozostałością z dłoni w drzwi. Tkanka zsunęła się bezgłośnie pozostawiając po sobie jedynie ścieżkę gnijącej posoki.

- Ah tak, więc mnie zabijesz?

***

Szum wody, kojący i przyjemny, jakby odległa pieśń mile pieszcząca uszy swym delikatnym brzmieniem. Co w niej takiego magicznego? Iskrząca się linia niknąca w czerni odpływu.

- Kaito, już czas. Otwieramy - burza blond włosów, ułożonych w aureolę loków naokoło umalowanej twarzy. Pod grubą warstwą pudru rozległe poparzenia.
- Wiem, wiem... - smutno spoglądał w pozornie jego oblicze, ale co kryje się po tą porcelanową buźką? Jakby zdrapać skórę, przebić się pod kości i ujrzeć prawdziwość? Co ujrzeć? Czy ten ktoś pod spodem jest piękny, czy przerażający?

- Tylko pamiętaj, rób wszystko by nie zacząć płakać. Bo ci wypłynie.
- Tak, tak. Wiem przecież - złoty brokat ułożył się lekko na hebanowej płachcie włosów, opadających na ramiona - Nie od dziś pracuję w tym zawodzie. Nie od dziś w kamuflażu.
- Wiem. Tylko nie przynieś syfu - jej obcasy uderzyły o zniszczone kafelki.
- Spokojnie, mam gumki. Od kiedy tak się o mnie martwisz, Lauro?
Blondyna z niesmakiem wykrzywiła umalowane wargi.
- Można powiedzieć, że magiczna kula coś mi powiedziała... - klasnęła w dłonie - No już, Panie Kurwo, do roboty i przynieś nam coś do żarcia.
Kaito mruknął pod nosem niezrozumiałe zaklęcie.
- Ty też jesteś hiyushi.
- Nie. Ja jestem szmatą. Nie zabijam. Mnie się tylko rucha.
- Dlatego masz cipę jak hangar wojskowy - odparł głosem zimnym, ostrym jak lodowy nóż - Ty też masz obowiązki, Lauro, twoi klienci czekają.
Minął ją, metalowe fleki biły o ceramiczną posadzkę, wygrywały muzykę irytacji.
Potaknęła.

-  Kaito... Uważaj na siebie. Karty...
- Wiesz, że nie wierzę w te głupoty. Miłej nocy.

***

Szybki oddech, plecy uderzające o zimny, metalowy drąg, pot spływający małymi strumieniami po skórze, błyszczący jak migotliwe szlaki gwiazd.

Ta intensywna woń... Zapach szkarłatu. Ciepłego, lepkiego szkarłatu otaczającego jego ciało ciepłym płaszczem. Jakby król odziany w szaty monarsze. Dłonie ślizgające się po rurze, stopy błądziące po piedestale. Zmysłowy taniec dla ułomnego tłumu z miłą kochanką, pieszczącą rozpaloną skórę. Sunął mokrymi palcami po swoim ciele, naznaczał je szlakami ku nieczystości. Zachęcał, odrzucał. Igrał z prymitywnym podnieceniem. Jak pan trzymający linki kukiełek

- Jeszcze jeden! - krzyczał tłum.

Uśmiechał się.
Jakie ogłupiałe istoty... Jakie puste, mające w sercu jedynie żądze. Jak bezmózga, człekokształtna masa, potrafiąca krzyczeć jedynie o więcej. Jakże łatwa w obsłudze.
Przecież tłum to najłatwiejsza maszyna bojowa.

Ale coś nie dawało mu spokoju... Tu, w tym tłumie... Morderca. Jest tu... Kaito doskonale wyczuwał ten zapach, osobliwy smród, który odznacza i jego osobę.

- Kaito... Greg nie wrócił od trzech dni... - toksycznie żółte oczy wyrażały niepokój, zmartwienie, nachalnie wpatrywały się w większe, błękitne odpowiedniczki.
- Już czwarty... - zacisnął dłonie w pieści, aż stawy zajęczały z bólu. Bezsilność... Ta cholerna bezsilność...
- Kaito, musimy coś zrobić. Chłopaki boją się brać nowych klientów, dziewczyny niemal w ogóle nie biorą zleceń... Jak tak dalej pójdzie...
- Wiem. Doskonale o tym wiem, Marcus.
Zacisnął zęby, gdy farba skapała na mokrą powierzchnię oka. Zaszczypało.
- Co zamierzasz zrobić?
- Jutro wybieram się do Lizy. Mam już serdecznie dość... Nie będę biernie obserwować jak giną moi ludzie

Muzyka jakby przycichła.
Między napalonymi samcami lawirujący niewinnie osobnik, odziany w zieloną aurę. Kroczący, jakby przez żywy las, ocierał się niechętnie o innych i obrzydzeniem wycierając słone ich płyny. Jego zielone spojrzenie utkwione w nim. Przerażał go wyraz twarzy intruza w komnacie jego względnego spokoju.

- Badou - imię zamarło mu na wargach.

„Oh... Kaito... I co teraz? Jak myślisz, jakie ma teraz o tobie zdanie?”

Tłum nie milkł, żądał więcej. Jakaś butelka poleciała w jego stronę, rozbiła się na podwyższeniu.

- Tańcz! - kolejne krzyki. Dłonie drżące na wilgotnym metalu. Niepewne nogi okute w wysokie, skórzane kozaki.

Nails nie przestawał wpatrywać się w pół nagie ciało, oblane krwawą farbą, błyszczące, jakby bazyliszek o wężowych łuskach, w świetle kolorowych lamp. Jego wzrok wypalał dziurę w sercu, uderzającym szaleńczo o klatkę z żeber, przyprawiał o nieznośny ból. Jak można tak ranić jednym spojrzeniem?

„Widzisz, Kaito do czego prowadzą” kłamstwa?
„Milcz. Samuelu, lepiej zamilcz.”
„Nie... Jak zamilknę, on nigdy nie dowie się prawdy. Prawdy o samym sobie. A ty? Wolisz żyć w nieświadomości?”
„Tak...”
„Ale ty to nie on. Powiem mu.”
„Nie zrobisz tego...”
Śmiech.
„Ależ oczywiście, że zrobię, Kaito. Wiesz... Niszczysz mnie. Chodź już nie chcę się mścić, nie mogę przestać utrudniać ci twej podróży...”
„Samuelu... Za co mnie tak nienawidzisz? Przecież...”
„Domyśl się. A teraz... Śpij.”

Tancerz, podziwiany przez głodną sforę, bezszelestnie osunął się w morze dłoni wyciągnięty ku niemu.





Jeśli ktoś dobrnął do końca, to gratuluje. Naprawdę mi nie wyszło, ale pisałam to ze trzy razy więc... No... Spieprzyłam. Wiem i przyjmę krytykę na cycki. 
Przepraszam, że dałam Wam coś takiego, ale następnym razym będzie lepiej, obiecuję c:

11 komentarzy:

  1. Racja - spieprzyłaś.
    Dziwi mnie to, że opublikowałaś coś, z czego nie jesteś dumna lub przynajmniej zadowolona.
    Bo skoro Autorce nie podoba się to, co napisała, czemu mi ma się podobać? ;////
    Ja już się nad tym zastanowiłam - teraz pozostaje mi potulnie przyznać Ci racje.

    Szkoda, że nie podoba Ci się ten sympatycznie napisany shot. To aroganckie z Twojej strony.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - nie shot, lecz rozdział.
      Po drugie - Widzisz, opublikowałam, bo pewna osoba już się bardzo upominała o rozdział, a ja po trzech próbach i wielu wielu kurwach napisałam to. No musi być, jest niezbędny do napisania kolejnych części.
      Cieszę się, że wyraziłaś swoją opinię. Nie wiem, ale jakoś naprawdę cieszy. Cóż, doskonała nie jestem i nie piszę jeszcze tak by zadowolić wszystkich. Ale i tak przeczytałaś.
      Również pozdrawiam~

      Usuń
    2. A mnie to kompletnie nie dziwi. Wiesz, autor nigdy nie patrzy na swój tekst obiektywnie, rzadko kiedy może być z niego naprawdę zadowolony, bo - w przeciwieństwie do czytelników - zawsze widzi coś, co w jego wizji było lepsze etc. Dlatego zawsze będzie patrzył na swój tekst poprzez pryzmat subiektywizmu i to raczej negatywnego.
      Dlatego ocenę tekstu pozostawia się czytelnikom, bo to dla nich przecież jest on publikowany i tylko oni ocenią go (w miarę) obiektywnie. Autor może napisać, co o nim myśli i nie uważam, żeby było to aroganckie z jego strony. Nie wiem jak Ty, ale ja w tym nie widzę żadnego wywyższania się ani lekceważenia innych. Przecież Eio przeprosiła. To raczej wyraz pokory, a nie arogancji.

      P.S Gdyby większość blogerów publikowała tylko te teksty, z których jest zadowolona, to ich blogi by nie istniały. Mogę to powiedzieć, ponieważ rozmawiałam na ten temat z wieloma, kompletnie odmiennymi blogerami.

      Usuń
    3. Przepraszam - nie spojrzałam na tytuł, po prostu się wyczytałam, nie zauwazylam, że to kontynuacja opowiadania. Moja nieuwaga.

      Cld - w pewnym stopniu się z tobą zgadzam, ale żyjemy w zbyt krzykliwym świecie, by tak po prostu się zgodzić.
      To oczywiste, że komentują twory Autorów mniej lub bardziej obiektywnie, co nie zmienia faktu, że dobrze napisany tekst, do którego Autor nie ma szacunku (nie mówię juz o podobaniu się czy nie, można nad tym długo dyskutować), jest mniej wartościowy, a przynajmniej w oczach samego Autora. To jest aroganckie. Bo nie docenia się czegoś, co powstało z wielu prób, błędów i wysiłku.
      Osobiście skojarzyło mi się to tylko z tym, że Autorka napisała ten komentarz pod tekstem po to, by usłyszeć miłe słowa (zasłużone zresztą). Tekst był świetny, a uznawanie go za "to coś" już mogę spokojnie nazwać arogancją. I nie - tu wcale nie chodzi o subiektywizm.
      Wkurza mnie ignorancja ludzi, bo zbyt dużo osób się na to złapało.

      I chyba źle się wyraziłam - chociażby minimum szacunku wystarczy do swojej pracy.
      Pod głębszym zastanowieniem, podobanie jest dopiero na kolejnym z rzędu miejscu.

      Żeby nie było - do samej pracy Autorki nie mam się co czepiać, chodzi mi tylko o to niefortunne sformułowanie na końcu.

      Usuń
    4. Zabolało. Naprawdę myślisz, że krytykowałabym swój tekst tylko dlatego by usłyszeć pochwałę? Nie wiem czy zauważyłaś słowo „Przepraszam” w posłowiu. Jako, że opowiadanie zwykle się podobało jest mi głupio, że dałam coś tak niskich lotów.
      Zastanawia mnie jak ci się to czytało... Serio... Nie zauważyłaś, że coś nie tak? Naprawdę nie zauważyłaś???
      Jeśli moja odpowiedź jest... Niezbyt uprzejma to sory. Naprawdę zirytowałaś mnie tym zarzutem.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Nie zgodzę się. Wysiłek, płacz, łzy i kurwienie na wszystko, co się rusza, nie ma tu nic do rzeczy. Spróbuj postawić się na miejscu autora.
      Piszesz tekst, w głowie mając na niego cały, szczegółowy schemat, piszesz i kiedy kończysz, uświadamiasz sobie, że nie ujęłaś tego tak, jak chciałaś, że nie oddałaś prawidłowo uczuć bohaterów, że źle nakreśliłaś akcję w danym rozdziale etc. Naprawdę uważasz, że autor, widząc tyle niedociągnięć, ma obowiązek (bo tak to w Twoich ustach zabrzmiało), żeby być z takiego pracy zadowolonym, kiedy widzi jak daleka jest ona od jego pierwotnych zamierzeń? Ty tak na niego nie spojrzysz, bo tych zamierzeń nie znasz, ale autor tak. I ma pełne prawo, żeby być z danego tekstu niezadowolonym. To też kwestia tego, co rozumiemy pod pojęciem 'względne zadowolenie'. Każdy może mieć na ten temat inne zdanie i ma całkowite prawo, by nie zgodzić się ze zdaniem innym. 'Choć trochę zadowolony' - ja na przykład nie uważam, żeby takie minimalne zadowolenie mogło być za zadowolenie uznane. Dla mnie to brzmi raczej jak 'ok, ujdzie'. Albo jestem z czegoś zadowolona albo nie. Ok, mogę być zadowolona NIECO mniej lubi NIECO bardziej, ale nie są to tak naprawdę wielkie rożnie. Ale to oczywiście tylko moje zdanie, każdy może patrzeć na to inaczej.
      Ale wiesz, weźmy takiego Kinga. Wiesz, że na początku chciał wywalić 'Carrie' do śmieci (i zrobił to, ale żona wyjęła), bo uznał za totalne gówno, ponieważ wgl nie wyszła mu taka historia, jaką miał w głowie? Naprawdę uważasz to za przejaw arogancji? Ja bym raczej powiedziała, że to pokora, ponieważ pokazuje, że nie chciał iść do wydawnictwa z czymś, co uznał za stratę czasu czytelników (czyt. zrobił to z myślą o nich). Ale to też tylko moje zdanie, patrzymy na świat subiektywnie i będziemy oceniać go wedle własnych miar, więc zdaję sobie sprawę, że nie zmienisz swojego stanowiska. To tak jak z tym egoizmem w miłości. Ale to już zbaczam z tematu, więc na tym skończę.

      Usuń
  2. Zostałam ubiegnięta (istnieje takie słowo?). A chciałam skomentować rozdział jako pierwsza #bólegzystencjalnytakbardzo
    No nic, zaklepuję sobie drugie miejsce, a wrócę tutaj pewnie jutro, bo dzisiaj jestem już wykończona i średnio spójnie myślę o rzeczach bardziej skomplikowanych niż 'łóżko, pościel, ciepła kołdra'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, uparłam się, że wyłapię coś, żeby się dopierdolić, skoro sama tak bardzo tego pragniesz. Naprawdę się uparłam. Ale... TU NIC TAKIEGO NIE MA. WIĘCEJ... TEN ROZDZIAŁ JEST NIEMALŻE NAJLEPSZY. GDYBY NIE TEN Z 'KOCHAM BADOU', TO BYŁBY NAJLEPSZY. S.E.R.I.O.
      Nie, poważnie. Nie wiem, co Ty w nim Twoim zdaniem zjebałaś, ale ja tu widzę prawdziwy kunszt i zajebistość. Powaga.
      Scena ze Zwłokami.... lubię tę sukę. Serio ją lubię. Nie tak jak mojego Kaito *oho, syndrom yandere się włącza* ale naprawdę ją lubię. Jest taka.... zimna, taka.... moja xd Ale pod tą jej zimną płachtą makijażu, który ją okrywa, dostrzegam głębsze, ciemniejsze i dużo trudniejsze do zrozumienia uczucia. I taką niesamowitą miłość. Taką aż zbyt prawdziwą, najprawdziwszą i najpiękniejszą, jaka istnieje na tym świecie. Naprawdę kocham fragmenty z nią.
      Dalej... Kaito... w złocie.... złoty welon.... o kurwa. No to dojebałaś. Nie dość, że mam obsesję (delikatnie mówiąc) na jego punkcie to jeszcze dowaliłaś mi połączeniem czerni i złota.... no żesz, piękniejszego to go już chyba zrobić nie mogłaś. A nie, stop, mogłaś. I zrobiłaś.
      KAITO TAŃCZĄCY NA RURZE, WIJĄCY SIĘ PRZY TYM METALOWYM PRĘCIE, OCIEKAJĄCY CZERWIENIĄ, PIĘKNY, SEKSOWNY, NIEBEZPIECZNY. I BADOU WPATRUJĄCY SIĘ W TO JEGO PÓŁNAGIE CIAŁO TYM PRZESZYWAJĄCYM SPOJRZENIEM SWOICH ZIELONYCH TĘCZÓWEK. O KURWA. ZGON. TOTALNY ZGON. ZABIŁAŚ MNIE. ABSOLUTNIE MNIE ZABIŁAŚ.
      Wgl zakończyłaś w genialnym momencie. Choć mam ochotę Cię za niego zabić, to lubię ten dreszczyk niepokoju, co się wydarzy, co Samuel powie Badou? Wyrucha go? Badou oprze mu się i przeleci Kaito? Kaito stłumi w sobie Samuela i nie pozwoli na jego spotkanie z tym, którego tak bardzo kocha? A wszystko to ww parującym, spoconym tłumie cuchnących zepsuciem ciał... iście romantyczna scena. CLD lubi taki romantyzm. Oj, bardzo go lubi.
      Troszkę szkoda mi tych niedomówień w rozmowie Samuela z Kaito, jestem ciekawa, o co naprawdę tam chodzi, no ale cóż.... Nic się na to nie poradzi, dowiem się wszystkiego, kiedy sama zdecydujesz się odkryć przede mną wszystkie karty.
      Dwa fragmenty mnie totalnie urzekły:
      '- Ty też jesteś hiyushi.
      - Nie. Ja jestem szmatą. Nie zabijam. Mnie się tylko rucha.'
      To takie prawdziwe. Smutne, ale prawdziwe. A jednocześnie podnoszące na duchu. Swoisty oksymoron. Prezentujący pogodzenie z rzeczywistym stanem rzeczy. Bardzo lubię takie sformułowania.
      'Jak bezmózga, człekokształtna masa, potrafiąca krzyczeć jedynie o więcej. Jakże łatwa w obsłudze.
      Przecież tłum to najłatwiejsza maszyna bojowa.'
      Oh, i kolejna prawda życiowa. Coś ostatnio z nimi szalejesz xd Ale mnie to cieszy, bo się z tym w stu procentach zgadzam, zgadzam się z Kaito, a co za tym idzie, zgadzam się z Tobą. Tłum to maszyna bojowa, łatwo nim manipulować, a odpowiednio pokierowany może doprowadzić do kolosalnych zniszczeń. Ludzki żywy potwór, bestia siejąca zamęt i pożogę, szerząca anarchię.... w pewien sposób piękna w tym swoim nieokiełznanym chaosie. Tak, chaos jest moim zdaniem naprawdę piękny.

      P.S Laura to lesba, z którą zgra się Twój alter?

      Usuń
    2. Serio Ci się podoba? Dziwi mnie to, ponieważ ja wiem że to zjebałam. Ale cóż wiadomo przecież że ja wiem wszystko, a ty jeszcze nic.
      Zwłoki, a raczej Kaito, to naprawdę ważna suka, dlatego tak jej dużo i tak bardzo przykładam do niej wagę. I bardzo ją zjebałam tu, bo wyszło nie tak jak powinno. Jednak cieszę się że mimo to Ci się podoba.
      Mówiłam przecie że będzie Kaitek na rurze cały we krwi. I spełniłam swoją zapowiedź
      Co dalej z Kaito i Samuelem? *diaboliczny śmiech* Dużoooo Przecież jeszcze nie wiadomo jak to się stało, że ma rozdwojenie jaźni c: Ah jakże to rozkoszne, tak trzymać cie w niepewności... Cudowne.
      Nie, Laura to po prostu lesba, aczkolwiek jest w miarę znaczącą postacią, tak jak Marcus i Vogel. Ale mój autoportret pojawi się, pod imieniem Eio więc skapniesz się. Muszę się wpieprzyć do tds, muszę...

      Usuń
  3. <3 *zachwycona jak zwykle opisami* Ło, w końcu poznajemy kto jest drugim Kaito! (Chyba że było wcześniej, a ja nie zaczaiłam, to przepraszam^^')
    Jakoś poruszająca wydawała mi się ta rozmowa między Kaito i blond dziewczyną. Takie rzeczy zawsze na mnie działają, nawet jeśli to jest ich wybór. Wydaje mi się, że życie takich osób musi być cholernie smutne w pewnych momentach. No ale to moje odczucia.
    Och, taniec na rurze <3 Ale to musiał być widok <3 Super to przedstawiłaś *utożsamia się z niewyżytym tłumem* Ale Baduś mnie zaskoczył, że się tam znalazł. Weźmie go z tłumu?;D
    Ja tam uważam, że zawsze mogło być gorzej xD rozdział jak zwykle mi się podobał choć żałuję, że nie było albinosa:) Nie wiem co to za burza w komentarzach, ale uważam, że tylko pisarz naprawdę wie, jak to jest próbować coś spłodzić i nie sprostać swoim oczekiwaniom^^ Staramy się i tak z całych sił, a nie zawsze potrafimy oddać sedno naszych myśli, więc zdarza się, że nie jesteśmy usatysfakcjonowani. Ja to znam w każdym razie^^ Pisaj dalej i trzymam kciuki za kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń