- Czego chcesz?
Dwa cienie, dwie figury odznaczające się czernią na tle jasności, mieniącej się w lustrze jeziora. Stoją przeciw sobie, niewzruszeni, jedynie wiatr smaga ich ciała, przeczy ich woli.
Długie pasma unosi, plącze, tworząc mroczny kokon, jakby ich właściciel panicznie pragnął ukryć się przed spojrzeniem karminowych oczu. Ale to tylko pozory. Jego wargi zaciśnięte w wąską linię, wygięte w lekki, pogardliwy uśmiech. Ręce założone niewinnie za plecy. I ten błysk w bursztynowych oczach, pełny rozbawienia, kpiny, acz ostrzegawczy.
- Doprawdy, Taiga, twoja prostolinijność i głupota są wręcz komiczne.
- Nie pierdol, Ashe. Mów, czego chcesz? - warczy, jego silną posturą szarpie niepewność, niemalże strach - Zemsty?
- Myślisz, że jestem, aż tak prymitywny? - prycha czarnowłosy, jego wargi unoszą się, odsłaniając dwa rzędy białych, ostrych zębów.
- To mów dlaczego tu jesteś - podchodzi krok w jego stronę. Uwodzi go zapach mokrego mchu, który zawsze bił od postury Niemca - Mów, czemu nagle postanowiłeś zepsuć moje szczęście, na które tak ciężko pracowałem?!
Bursztynowe oczy błyszczą, jakby szklane kulki. Usta, które wykrzywił niebezpieczny uśmiech, zaciskają się, milczą jak u posągu z marmuru, zamarłego wśród pogorzeliska, niegdyś pięknego miasta u stóp plującego ogniem władcy.
- Jesteś obrzydliwe egoistyczny, Taiga. Nie obchodzi mnie twoje, jak to nazwałeś, „szczęście” - wreszcie mówi. Głos jest zimny i pusty, Kagami czuje zmianę. Jakby figura u bram, która jedynie ostrzega beznamiętnie przed śmiercią za piekielnymi bramami, nagle nabrała w usta krzyku - Nie szukam sprawiedliwości, bo nie ty dzierżysz większą winę. Ja tylko szukam domu.
Czerwono-czarnowłosy wzdycha. Przeciera twarz zmęczony, trawiony przez niepokój, wciąż ciążący w piersi.
- Źle ci było w Niemczech?
- Przeciwnie. Było mi bardzo dobrze. Zyskałem wiele wiernych zwierząt, których tresować potrzeby nie było, bo, w przeciwieństwie do ciebie, schowały swe kły i odważyły się poznać swego pana - Nikumi rusza przed siebie, idzie wzdłuż skarpy, którą leniwie podmywają wody jeziora.
- To o co chodzi? - podaża za nim. Ale ostrożnie stawia każdy krok. Jakby szedł w korowodzie za żywą bombą.
Popielaty książe milczy.
W powietrzu coś wisi, zbiera się chmurami burzowymi wokół nich i gęstnieje. Jakby odpowiedź miała nadejść za wieki, Kagami wzdycha.
I nagle pada decydujące:
- Opa nie żyje.
***
Ciężka, biała koszula lekko zsuwała się z jego ramion. Odsłaniała lekko opaloną, naturalnie pobladłą, aksamitną skórę, naznaczoną gdzieniegdzie konstelacjami małych, okrągłych znamion, odznaczających się na tle i tak jasnej karnacji. Falami spływała po jego krzyżu, pośladkach, trzymana jedynie przez chude ramiona.
- Carl...
- Ashe, nie dziś. Ręce mam jak z drewna, jeszcze coś ci zrobię - on odłożył zakupy na blat.
- Nie przeszkadza mi to. Pragnę cie - rozpoczął wędrówkę po marmurze swego ciała - Daj mi to czego pragnę, Carl... - jego palce muskały skórę, pieściły obojczyki, ciężki sygnet zawadzał o kolczyk w pępku.
- Ashe, nie chcę byś potem tłumaczył się skąd te siniaki - mężczyzna podszedł do niego Jego bose stopy uderzyły o ciepły parkiet, ramiona pochwyciły chłopaka - Nie utrudniaj.
- A jakbym dominował?
- To będziesz miał więcej siniaków. Wiesz jak silny mam chwyt.
Czarne włosy pachnące lasem, niebezpiecznym, niepewnym, uwodzącym, pięknym, opadły na twarz. Ukryty za nimi zawód był dobrze znanym grymasem, tym gasnącym błyskiem w bursztynowym oku.
- Dobrze. Rozumiem - cicho.
- To nie tak, że już cię nie pragnę. Jestem zmęczony i nie chcę być musiał kłamać przez ślady po seksie.
- Jest dobrze... Tylko, od czasu gdy Tatsuya nas nakrył, niemal ze sobą nie sypiamy... Nie dotykasz mnie. To nie jest przyjemne, Carl... Jeśli już mnie nie chcesz, powiedz, rozstańmy się w godny sposób.
- Proszę... Nie mów tak nawet.
***
Lekki zapach deszczu, on otumania zmysły, wiedzie w zmysłowy taniec wśród spadających z szarego nieba kropel. One są piękne. Opadają na rozgrzaną skórę, całują z szacunkiem dłonie przerzucone przez starą balustradę, pieszczą przedramiona spływającymy potokami, zostawiając mokre ślady, lśniące w świetle uciekającym z jadalni.
„Taki piękny ten deszcz... Taki spokojny i czuły...”
Jego głowa opada na mokre ramiona, oparte o drewnianą barierkę, czarny kołtun opada zasłania jego świat, zatyka uszy na gwar w pomieszczeniu za nim.
„Przyjemnie...”
Gdzie dach nie sięga, jego włosy namaszcza deszcz, moczy nierozczesane pasma, rozczesuje je swą delikatna siłą.
Piękna muzyka wypełnia jego umysł. Jakby przez deszcz krzyki i śmiech. Jakby śliska piłka odbijana od mokrej gumy.
- Podaj!
- Gdzie się pchasz, Saukerl?! Meine!
- Nein!
- Scheise...
- Ashe, weź coś powiedz! Co za prostak! I co się gapsz, Arschloch?! Ej, no!
- Tobi... I ty nie grzeszysz manierami...
I tak dalej... I na nowo... Jak zacięty magnetofon, który zatrzymał się na najwspanialszej nucie kompozycji życia. Niechaj dalej w pustym Wilczym Dworze rozbrzmiewa śmiech i wrzawa. Tak ciepłe, trwające przy akompaniamencie kojącego szumu deszczu.
Niemal widzi te wysportowane sylwetki wtopione w obraz gry, widzi skóry pokryte lśniącym płaszczem kropel spływających po nogach, po rękach. Czuje zapach zbliżającej się burzy i potu, drzew gnących się pod dotykiem wiatru, zmuszającego do pokłonu ku jego majestatowi. I tą aurę. To ciepło trwające mimo gęsiej skórki i dreszczy powodowanych przez podmucy chłodu.
I wiszącą w powietrzu radość. Więź, łączącą ich ze sobą, z samotnych wilków tworzącą niepokonaną sforę.
- Nikumi-kun, dlaczego stoi sam na tarasie i mokniesz? - głos zza pleców.
- Najwyraźniej mam jakiś powód... - odpowiada nie unosząc głowy, jedynie przekrzywiając ją ku intruzowi - Mów mi po imieniu, proszę. Irytuje mnie zwracanie się do kogokolwiek po nazwisku, tym bardziej jeśli jesteśmy rówieśnikami.
W przyjemny zapach deszczu wdziera się mdła woń wanilii.
„Cuchnie... Sztucznie. Jak drzewko zapachowe do samochodu... Obrzydliwe.”
- Ashe-kun, spytam wprost, co was łączy? - zimny, przeszywający głos. Jak nóż wsuwający się w krzyż, cicho i gładko, przedzierający się przez ciepłe ciało.
- Masz na myśli Taigę? - unosi głowę. Odwraca się, opiera o zimne drewno.
- Problemy Kagamiego-kun, są jego problemami.
Mruży oczy, wilgotne powietrze osadzone na grubych rzęsach, skroplone w słodkie łzy, spływa z kącików na blade poliki.
- Kalt...
- Wasze podobieństwo jest uderzające. Nie tylko wygląd wskazuje na wasze pokrewieństwo, ale i charakter.
- Tu się mylisz. Bardzo się różnimy, to sprawia, że mogę go pokonać - obliguje wargi wygięte w lekkim uśmiechu. Jednostronnym, przerażającym grymasie.
- Skąd ta pewność?
- Nie ma zwierząt, których nie można wytresować. A najprędzej ulegają te zakute w kajdany przeszłości - ilustruje niejasny portret niższego - Nie znasz go. Ale nieważne. Najpewniej dane ci będzie poznać moje słowa - milknie - A jeśli chodzi o wygląd... Nasze matki są... były bliźniaczkami. Stąd rażące podobieństwo.
Kuroko nie odpowiada. Jego matowe oczy wypatrują jakiegokolwiek uczucia na twarzy Ashe.
Ashe czuje ten przenikliwy wzrok na każdej komórce skóry. Ta walka na spojrzenia trwa, nieprzerwanie ciągnie się minutami.
Coś pęka... Dobrze znane uczucie opanowuje jego ciało, wprawia w stan przerażenia. Spada...
~
- Zimny jak lód... Jakby bez serca... Co mu dajesz? Ciało?Kuroko zamiera.
Usta czarnowłosego poruszają się wolno, słowa delikatnie je opuszczają i zatrzymują w żeśkim powietrzu.
Dziwna kurtyna opada na jego świadomość, zamyka mu oczy, zatrzymuje serce i oddech.
„Jestem... Tylko ciałem? Tylko obiektem seksualnego spełnienia?”
Ashe robi krok w jego stronę. Jakby śmiertelna mara stoi przed nim, a jadowite słowa opuszczają blade wargi.
- Tetsuya... Co jesteś w stanie dać Taidze? Czy ty potrafisz go pokochać, jak kochałeś innego?
Cofa się.
Ciemność spowija jego ciało, więzi w okowach niepewności, rzuca na wzburzoną plachtę morza myśli.
„Potrafię... Kocham Kagamiego-kun... Kocham?
Potrafię?
Czy ja potrafię darzyć kogoś tym uczuciem? Nie... Tak?”
- Odpowiedz mi.
Coś się zmienia. Coś niknie.
„Boję się...”
Głośne tło jadalni. Nie ma go...
- Tak.
Cisza.
Ciężka, bezwonna, bezksztautna. Cisza.
- Ashe! - krzyczy ktoś. Przerażony kobiecy głos rozrywa płachtę milczenia. Odgłos rozdzierania tego magicznego stanu niesie się echem po umyśle błękitnowłosego, odbija od pustych ścian na których wyryty jest obraz.
Obraz bursztynów gasnących w świetle zachodzącej nadziei. Obraz ust zaciśniętych w wąską linię. Dziwny pejzaż pogorzeliska, którego centrum jest tron wykuty z prochów. A na tronie popielaty królewicz, strojny w żywy srebrny szal.
Jego wargi układają nieme krzyki:
„- Hilfe...!”
~
- Ashenpunttel! Co ty wyrabiasz!? - on podbiega. Irytacja barwi jego głos, jak białe płótno barwi farba. Maluje nowe nuty, te złości na pięciolini krzyku.Dama wtopiona ze srebra syczy między włosami. Z gracją zsuwa się na ramię. Odstrasza napastnika.
- Nie widzisz? Tylko rozmawialiśmy.
- Przeginasz...
- Ja? Nie... Ty... Robisz wszystko by się mnie pozbyć... Przeszkadzam ci, prawda?
- Co ty pieprzysz!?
- Czujesz się zagrożony... Nie chcesz mnie tu. Mnie nie oszukasz, dobrze wiesz.
Kagami czuje narastającą frustrację. Już niemal widzi jak umyka, bawiąc jego dłonie na szkarłat.
Jak on śmiał... Jak śmiał używać na Tetsu swojej umiejętności? Na Bogu ducha winnym Tetsu...
- Owszem. Nie chcę cię tu. Pojawiłeś się nagle po dwóch latach, teraz zamierzasz zmusić mnie do pokuty za tamto?
- A nie należy ci się? Trzy miesiące... Jesteś w stanie wyobrazić sobie jak to jest? A potem? Wychodzisz i wszyscy mają cię za obłąkanego... A potem - milknie - Dowiadujesz się, że osoba którą kochasz odebrała sobie życie... Przez czyjąś zazdrość!
- To nie moja wina! - i on podnosi głos. Czuje na plecach tuzin par oczu. Przestraszonych, ciekawych rozwoju wydarzeń. On nie chce już dłużej być zwierzem w klatce Ashe.
- Sugerujesz, że moja?
- Tak.
Czarnowłosy milknie. Blade jego wargi drżą, oczy błyszczące, matoweją.
- Ty go zabiłeś, Ashe. Nie my.
Jakby dźgnięty nożem o rozżażonym ostrzu, on się cofa.
- Dziś w nocy mówiłeś, że nie chcesz zemsty. Teraz przeczysz sobie samemu.
~
- Nieprawda! Łżesz!Świat jest taki blady... Jakby opsypany świeżym popiołem. Martwy.
Jedynie skąpane w krwi potwory. Wygrywają swe członki, pragnąc go sięgnąć.
- Ashe, opanuj się...
- Zostaw mnie w spokoju!
Mokra ziemia skrzypi pod jego stopami. Ciepła posoką tuli stopy, zmusza do namiętnego tańca.
- Nic nie wiesz! Nic!
Bestie zbliżają się. Ich ślepia płoną pragnieniem. Gnijące skóry, pieszczone tłustymi, białymi larwami, mienią się. Czołgają w swym głodzie, już rozszarpują jego ciało ostrymi pazurami. W szpony chwytają sączącą się z kielichów czerwień.
- Ashe, tylko spokojnie! - inny głos. Czysty... Dziwny. Rzeczywisty...
Co jest marą, a co prawdą.
- Wy nic nie wiecie... Nic nie wiecie...
Bestie coraz bliżej. W swych cuchnących płynach, wiją się w spazmach żeru.
- Ja nic nie zrobiłem... Nic... Jestem niewinny! To oni!
Usta dygocą, ciało miota się otulone ścianą deszczu. Oczy puste, ale szczere.
Upada.
Dobra... Spieprzyłam, ale to naprawdę było trudne do napisania.
Rzucane mięsko przyjmę godnie na cycki.
*logła się na blogspota tylko po to aby skomentować i teraz sie miota, bo nie wie co powiedzieć*
OdpowiedzUsuńGdzie to niby jest spieprzone? I w jakim miejscu jest ten najchujowszy rozdział? Kurwa mać, to jest zajebiste, kocham Ashe, okej ;_;
KAGAMI, KAGAŚ MÓJ UKOCHANY IDIOTA. Tak, wiem że go nienawidzisz i takie tam, ale ja go tam kocham i wielbię, dlatego aktualnie się jaram że tu jest.
Mało rozumiem, w chuj mało. Może to dlatego, że jestem zmęczona i życie nie ma dla mnie odrobiny sensu? Tak to chyba dlatego.
Ja jeszcze tu wróce, jak mi sie zachce i wenę na opisanie moich odczuć co do tego znajdę ;_;
eżarło mi komentarz.
OdpowiedzUsuńZnowu.
Kurwicy chyba niedługo dostanę z tym serwerem. Wgl to dziwne, bo tylko u Ciebie tak mi zżera te komentarze. Emitujesz jakieś mroczne wibracje, czy jak? xd
No dobra, to jedziemy z tym koksem jeszcze raz;
Podbijam komentarz Momo, w którym miejscu to jest niby spieprzone? Serio, moim zdaniem lepiej tego nie dało się napisać. Rozmowa Tetsu z Ashe, tresura Tetsu, wspomnienie Ashe i późniejsza konfrontacja z Kagamim, wszystko to jest moim zdaniem świetnie napisane. Nie chodzi mi też o samą treść, ale o schemat, który wybrałaś, o krótkie, dobitnie kładące akcent na daną chwilę zdania, na bezokoliczniki i równoważniki zdań. Naprawdę ten schemat sprawdził się w tym rozdziale idealnie, moim zdaniem naprawdę odwaliłaś kawał zajebiście dobrej roboty.
Zauważyłam, że często porównujesz oczy do kulek. Wiesz... 'cośtam zamknięte w dwóch szklanych kulkach', czy jak w tym rozdziale 'Bursztynowe oczy błyszczą, jakby szklane kulki'. Każdy ma jakieś porównania, które wyjątkowo lubi, a Twoim chyba jest to, co? Musisz je naprawdę bardzo lubić c:
'Opa nie żyje'
Tu mi się przypomniała moja domniemana fabuła i to kim, moim zdaniem, był Opa. No i Twój śmiech, a potem też zresztą mój, kiedy poznałam znaczenie tego słowa xd Tak, to było naprawdę dobre xd
#CLDmiszczdociekaniafabuły
'Tylko, od czasu gdy Tatsuya nas nakrył, niemal ze sobą nie sypiamy... '
NO I CO ŻEŚ ZROBIŁ, JEBANY HIMURO? PRZEZ CIEBIE ASHE NIE PIEPRZY SIĘ Z CARLEM PO KONTACH. A CLD CHCE OPIS TEGO SEKSU. A PRZEZ CIEBIE GO NIE DOSTAŁA. JEBANY CHUJU, BUDUJ FORTECĘ, BO CLD PRZYJDZIE CIĘ ZABRAĆ DO RZEŹNI. CHOĆ NAWET FORTECA NIE POMOŻE CI PRZECIWKO MOJEJ ZAJEBISTEJ SILE I POTĘDZE. W KOŃCU JESTEM KRULEM KOSMOSU, ŻADEN HIMURO MI NIE STRASZNY, YO~~!
'- Zimny jak lód... Jakby bez serca... Co mu dajesz? Ciało?'
UsuńOoo, Tetsu, ty moja cudowna zimna suko, kochanie ty moje, porcelanowa lalko z porcelanowym sercem, nieczułym na jakiekolwiek emocje, ty mój utajniony sadysto.... choć do mnie, oprawię cię w ramkę i będę codziennie podziwiać~!
Nie no, naprawdę bardzo spodobało mi się to, co Ashe powiedział o Tetsu. Wgl jestem totalnie oczarowana całą tresurą Tetsu, ale nie będę jej całej przytaczać, bo to by była przesada. Przytoczyłam tylko ten fragment, który uznałam za najlepszy.
'Czy ty potrafisz go pokochać, jak kochałeś innego?'
Ooo, czyżbym wyczuwała powiew AoKuro? Ne, ne? *drży z podekscytowania* To by było fajne.... mam sentyment do tego parkingu, było moim pierwszym OTP, choć przez bardzo krótki czas, bo od niego zaczęłam przygodę z yaoi z gejobasu, ale szybko zastąpiło je AkaKuro, a po pewnym czasie coś dziesięć razy lepszego..xd
No, ale tak wgl to mam nadzieję, że Aho się w MgM pojawi. Nie wiem czemu, jakoś tak. I żywię też cichą nadzieję, że ktoś, KTOŚ, się oprze tresurze Ashe (CHCĘ TO ZOBACZYĆ~!). No ale co Ty tam wymyślisz, to ja nie wiem i wolę nie dociekać, bo tylko się bardziej pogrążę w Twoich oczach (choć czy da się jeszcze bardziej?).
Rozdział naprawdę świetny, baaaaardzo mi się podobał i czekam na następny, ale najpierw poproszę Tułaczki. Na tacy i ze wstążeczką. Tak wiesz, żebym przed maturami już mogła ganiać za Tobą z siekierą xd
Tak, wysyłam złe fale, niszczę bloggera, wżeram się w jego trzewia i gryzę serduszko, sprawiając, że kona. Nia c:
UsuńWaaaah... Jak się cieszę, że jest jadalne. Naprawdę... Ten rozdział pisałam trzy razy i zawsze kasowałam i od nowa... Fchuj ważny rozdział a taka miernota ;-;
Czy ten KTOŚ opsze się tresurze Aza... Nie wiem. Może? Jeśli o to chodzi mam plany, ale są to jedynie szkice. Ale Aze będzie używał swojej umiejętności na TYM KIMŚ. c:
Tetsuya w ramkę... Waaaaa *-* już widzę go takiego ze zwieszoną główką, przybitego cieżkimi złotymi gwoździami, ozdobionego szkarłatnym haftem, krwią jak nić na białym materiale... PIĘKNE!
Co do Aho i pokolenia, to milczę c;
Czy ty przypadkiem nie jesteś zbyt zuchwała? Kto powiedział, że możesz żądać ode mnie czegokolwiek? Tym bardziej tds. Tułaczki pojawią się, kiedy Kaito przestanie bawić się Akaszem... *kochanie, nie ujeżdżaj wujka*
A tą siekierę to szykuj. Albo maczetę, co wolisz c: