Odrobina mądrych słów
- Nędzne byty zgubione w morzu rozpaczy. Czekacie na dłoń zlaną jasnym płomieniem, która wyciągnie was z tej nieszczęsnej beznadziei...
Jasne słońce z obliczem wykrzywionym litością przekładało się przez brudnoszarą zasłonę, którą pokryta była szyba. Padało na wymiętą kołdrę, wędrowało po jej fałdach, niczym wędrowiec po wydmach pustyni, niezłomnie parło przed siebie, prześliznęło się po bladej dłoni, ramieniu, smukłej szyi, by spojrzeć w twarz, którą przybyło ujrzeć.
- Czemu czekacie, tonąc głębiej w swej niedoli, czemu wasze twarze nie znają już ducha walki?
Promienie namiętnie ucałowały czerwone usta, całowały długo, a gdy już oderwały się od pełnych, wilgotnych warg, powędrowały dalej.
- W spienionych wodach czekają demony o niewinnych obliczach. Odbijają się w niespokojnej, dążącej o waszą przyszłość, tafli lustra...
Słowa niosą się spokojną melodią w dusznym powietrzu. Lawirują w dostojnym tańcu z małymi kurzowymi istotami.
Melancholijną scenerię zburzyło westchnienie.
- Co jak co, ale pieprzyć niezrozumiane pierdoły to potrafisz.
- Puste chwile wypełnione kpiącym śmiechem zegara, przez me chaotyczne trasy myśli, pędzą słowa...
- I docierają do spękanych od milczącego krzyku ust. Budują zdania i nowe krainy w ludzkich duszach.
- Też to znasz?
- Nill lubi tego słuchać.
Rudowłosy unosi głowę z poduszki.
- Z jakiej to książki?
- Zbyt mądrej byś ją znał - Heine spogląda na niego matowymi z niewyspania oczyma.
- Z "Tysiąca sekund ciemności" - czarnowłosy spoglądał na leżących na ziemi mężczyzn z burzą odczuć grzmiącą w jego duszy, tworzącą hałas.
- Jakieś urojenia starego dziada?
- Autorką jest dwudziestoletnia prawniczka - albinos z lekkim załamaniem ukrył twarz w poduszce.
Lekki śmiech wypełnił ten pokój. Słońce zdawało się przelać swe ciepło w blade oblicze chłopaka, dało mu odrobinę swej beztroski.
"Jest taki ładny..." - Rammsteiner wgapił się w postać drżącą w lekkich spazmach rozbawienia. Uparte słońce przekładało się między hebanowymi kosmykami, odbijało się małym, kryształowym kamyczku zajmującym miejsce złotego kolczyka, sprawiało, że na ściany padały tęczowe refleksy.
Kaito przetarł oczy, załzawione od niekontrolowanego i bezpodstawnego ataku radości - Musiałbym zadzwonić. Mogę pożyczyć telefon?
- Yhym... - mata zaszeleściła gdy młodszy Nails wstał z niej w poszukiwaniu smukłego, ciemnozielonego aparatu telefonicznego - Powinien działać...
Szczupłe, kościste palce zielonookiego szybko wystukały numer, wybrały. Przyłożył zimną słuchawkę do ucha.
Po trzech sygnałach - Tak, słucham?
- Marcus?
- O, to ty? Coś, się stało?
- Mm, tak jakby. Miałem... Mały wypadek w pracy...
- Jakie masz obrażenia?
- Nie wiem... Ale tyłek mnie boli, jak skurwysyn. Przyjedziesz po mnie? - Kaito przygryzł nerwowo wargę.
- Obecnie mam paru klientów, ale jak się wyrobie to może...
- A kto inny?
- Wszyscy są zajęci. Wybacz ale mamy ważniejsze sprawy niż twoja poobijana dupa.
- Szmata... A kto ci rękę naprawił?
- To teoretycznie twój obowiązek. Wybacz, mam klientkę.
- Oi, Marcus! Kurwo niemyta, nie... - zakrzyczał żałośnie do pustej słuchawki - Ja pierdole... - bez ducha wcisnął się w pościel.
- A co ci tak zależy? Niewygodnie ci? - w głosie rudego lekko zawibrowała nuta zawodu. Leciutko, niemal niezauważalnie, a jednak. I Heine to słyszał.
"Czemu go nie zignorujesz? Powinieneś. Skoro chce iść, niech idzie"
- Nie o to chodzi - czarnowłosy zakrył twarz ramieniem - Nie mam żadnych ubrań. Jestem dosłownie goły i wesoły...
***
Dźwięku krzyków nie maskowały pancerne drzwi. Rozchodziły się donośnie po skrytych w matowej bieli, sterylnych korytarzach, powodując silne dreszcze przerażenia.
Dziewczyna z krwawej celi wygodniej rozsiadło się na swej ofierze płci męskiej. Jej gardło rozdzierały dzikie westchnienia, gdy wydłubywała mu oczy.
- Oi, już mnie nie zobaczysz...
Szarpnął się. Chciał uratować to co mu z tego ciała zostało.
Krew tworzyła na brudnej ziemi mistyczne wzory, jakby baśniowe runy, zostawiała na jej skórze smukłe ślady, pieściła ją swym ciepłem. Czuła się w tym cieple tak bezpiecznie...
- Dlaczego... Dlaczego...
- To zemsta - odpowiedziała na pytanie, zagłębiając w jego ciele ostry kawałek szkła - Matka szuka zemsty na tych którzy doprowadzili do śmierci jej dzieci...
- Matka... Dzieci? - jego głos słabł, przerywany żałosnymi krzykami, gdy młoda kobieta wycinała mu koronki na skórze, głęboko wbijając ostrze.
- Metalowe demony o pięknych, wyrazistych kształtach. Dostojne, doskonałe... Tyle było w nich mego serca... Tyle potu... A wy... Zniszczyliście dzieło moich rąk... Czemu myślicie, że to wam ujdzie płazem? - jadowicie szepcze - Nędzne istoty... Wyrżnę was wszystkich...
***
Szybki rytm wygrywany przez kołaczące się w piersi serce, niczym motyl zamknięty w latarni z słoika, którego skrzydła bezsilnie obijają się o ściany szklanego więzienia.
- Jak się nazywasz chłopcze? - pada pytanie, dąży pod jego czaszką tunel ku krainie ciemności.
- Nie... Nie twoja sprawa staruchu...
Ciężka dłoń ląduje na jego policzku, czerwony ślad piecze.
- Kultury, gówniarzu.
Czarnowłosy zaciska wargi, opuszcza głowę.
- Jestem... 39.
- Ah tak - starszy mężczyzna szczerzy swe pełne dziur zęby w uśmiechu - Rozbierz się.
~
Krzyczy. Tak go boli...
Nie powinien.
Rzeczy są pogrążone w swej pieśni milczenia. Nie mogą przelewać swej radości, swego cierpienia w słyszalne dźwięki. Są milczące.
Przecież on jest przedmiotem. Śliczną, bajkową laleczką, która służy do zabawy. Nie umie się bronić...
Nie... Umie. Umie bronić, to co mu drogie, umie walczyć. Umie z chłodnym spojrzeniem zabić. Pociągnięcie za spust nie jest dla niego awykonalne
Ale nie wolno mu. Musi być bierny, oddany, słaby. Musi, by bronić jedyną rodzinę. By bronić brata...
Mężczyzna łapie go za włosy, odrywa jego twarz od śmierdzącej poduszki, chce słyszeć jego krzyki, gdy dalej będzie go bezlitośnie rżnął.
On to zniesie. Upokorzenie, ból, łzy.
Gdy będzie okazja... Wymorduje. Wymorduje wszystkich. Bez litości. I wtedy uciekną. Będą wolni.
Tak jak wtedy, zanim wuj sprzedał ich, by spłacić własne długi. Że też dorośli potrafią być tacy bezduszni.. On nigdy nie chce dorastać. Zatrzymać się na etapie czternastolatka, podróżować starych wozach z jabłkami, spać na dachach, kraść wędzone ryby i bułki.
Nigdy nie musieć podejmować trudnych decyzji. Bo przecież sprzedanie siostrzeńców musiało być taką trudna decyzją...
Lub zasnąć z bratem i już nigdy się nie obudzić.
Zatopieni w wiecznym śnie byliby szczęśliwi.
***
- Boże... Nie spodziewałem się że jesteś aż tak wychudzony... Żeby ciuchy tego anorektyka były na ciebie za duże...
- Nie jestem anorektykiem, po prostu nie potrzebuje zbytnio rozbudowanych mięśni i tak jestem silniejszy od ciebie, Badou - białe dłonie podtrzymywał delikatnie, chwiejące się ciało. Takie przyjemnie ciepłe i miękkie, dłonie które mogą zwieść przyjemnością, by potem wyrwać serce i się nim bawić jak małe dziecięce rączki modelem samochodu. Dłonie na których krew tak pięknie, majestatycznie wygląda, które tak sprawnie odbierają życie. Cóż za niesamowite dłonie...
"Twoje dłonie są takie przyjemne, Heine... Niebywałe, że nie są wytworem Matki Natury" - blade paliczki zacisnęły się na nich, chcąc utrzymać ciężkie ciało w równowadze - Chcę umieć takie stworzyć... Chcę móc dać komuś takie dłonie..."
- Ale jest trochę za krótka... Chyba wolałbym jakąś starą, rozciągniętą szmatę - znów zachował się, jak zielone welony porzuconej przed ołtarzem panny młodej, która spuściła twarz, wstydząc się księżyca i zamarła w parku, zapuszczając korzenie i zamykając się w pancerzu kory, jak zasłony wierzby płaczącej. Kaito przypominał taką wierzbę. Pozornie dostojny, silny, a jednak chylący się ku ziemi, był wierzbą płaczącą o czarnym listowiu i gnijących korzeniach, które z trudem były w stanie go utrzymać.
- No w sumie, dupę masz całą na wierzchu...
- Badou, to krępujące - opuścił zawstydzony twarz. Naciągną brzeg koszulki, chcąc zakryć swoją intymność.
"Jaki delikatny..."
- Dobra, dobra... - Nails włożył głowę do szafki z ubraniami - Coś luźnego... Luźnego... Mam. Trochę wygnieciona, ale powinna się nadać.
Rzucił stary, rozciągnięty po wielokrotnym praniu t-shirt, Heine go złapał.
- Boli cie ramię?
- Nieszczególnie. Gorzej bywało. Tylko zupełnie ze mnie wypompowało energię - przebrał się ostrożnie - Dam sobie radę.
Jego blada skóra lśniła w słońcu. Była cienka, przepuszczała abstrakcyjne wzory żył i tętnic, a te wiły się lekko z jego ruchami.
Usiadł ponownie na łóżku.
- To ja spadam. Zadzwoń jakby była kasa - białowłosy nieśmiertelny zetknął na rudowłosego pana domu i ubrał koszulkę.
- Spoko, to jesteśmy w kontakcie.
Kaito zamglonym wzrokiem obserwował jak Badou odprowadza Rammsteiner'a do drzwi.
"Pachnie krwią... Moją?"
Świat stracił kontury. Rozmazały się kontury. Dźwięki przycichły, wszystko wypełnił szum. Niedobrze mu się zrobiło. Kwas palił przełyk.
Wszystko znikło pod zasłoną ciemności
Hyhyhy... Zjebałam c:
Sory bardzo, ale obecne wydarzenia troszkę mnie przerastają. Troszkę bardzo. Ale nic nie mogę zrobić ;-;
"- Co jak co, ale pieprzyć niezrozumiane pierdoły to potrafisz."
OdpowiedzUsuńTo mnie zniszczyło. Heine tu z takimi filozoficznymi tekstami wyskakuje, a ten go tak brutalnie gasi. Jak dla mnie to to było kawaii~
Wiesz, dla mnie te wydarzenia mogłyby się zatrzymać na etapie tym, w którym teraz są. Wiesz KaitoBadou 4ever i takie sprawy! Ale wiesz, że ja uwielbiam ich razem (tak, wiem, będę jeszcze rzygać na samo wspomnienie imienia Kaito, wiem, mówiłaś).
Wgl ta scena z tyłkiem, tj. nieosłoniętym przez koszulę i Kaituś taka zawstydzona księżniczka....
*idzie wytrzeć krew z ekranu*
*jaki ja mam wytrysk no! żeby cały ekran ujebać*
Także tak, fajnie, fajnie. I moje 39, jezz, będę jarać się chyba za każdym razem kiedy ono się w tym opowiadaniu pojawi (wiesz, że na początku zamiast "w opowiadaniu", chciałam napisać "w mandze"? przyszło mi to tak naturalnie. ale to tylko świadczy, że powinnaś wydać TdS w wersji mangowej, kupowałabym xd).
A i ta scena z wbijaniem szkła piękna bardzo. Moje klimaty. I wgl bardzo spodobał mi się fragment z krwawą celą. Przytoczyłabym cytat, wgl przytoczyłabym kilka cytatów, ale jestem na telefonie, a wiesz, że ja na nim pisać nie umiem, no i niemożność wklejenia cytatów do worda przekracza moje możliwości ich przytoczenia.
Dlatego tylko ten pierwszy i jeszcze jeden przytoczę, bo pamiętam, w którym miejscu był:
"Lub zasnąć z bratem i już nigdy się nie obudzić.
Zatopieni w wiecznym śnie byliby szczęśliwi."
Ja wiem, że w sumie bez żadnych szczególnych metafor czy porównań, ale bardzo spodobał mi się ten fragment. Jest taki smutny i prawdziwy. Dotarł do mnie i poruszył. Także no, kongratulejszyn.
E... moim zdaniem nie zjebałaś. Jest dobrze, mnie tam się podobało. Jeśli kiedyś powiem Ci, że zjebałaś moim zdaniem jakiś rozdział Tułaczek, to będzie musiał być naprawdę koszmarny, bo jak dla mnie wszystkie posty z tego opka są świetne. Naprawdę je kocham i na Twoim miejscu byłabym zadowolona z każdego posta (a requiem wciąż nie chcę się pisać od tygodnia mam napisane niecałe tysiąc słów, tak bardzo to smutne, wena spierdoliła ode mnie na amen. wszystko ma mnie w dupie *idzie się dławić łososiem*).
No, ale skoro nie jesteś zadowolona, to w takim razie życzę Ci weny, żebyś napisała w końcu taki rozdział, z którego będziesz przekurwiście zadowolona.
*przesyła podmuch weny i ciepełka*
Miło mi...
UsuńAle wiesz... Te dzigie teksty na początku to nie Heine, ale Kaito mówił. Ale spoko. To mogło być niezrozumiałe.
Krwawa cela jest chyba najlepszym miejscem w czasoprzestrzeni mojej wyobraźni jakie dane mi było stworzyć.
A moment z świecącym tynkiem Kaito... To tu najbardziej właśnie rozpaczam, że zjebałem... ;-;
A co do tego "wydania mangi" miałam taki sen... Że tds zostało narysowane przez autora DOGSów... Te sny...
Dzięki za te podmuchy weny... Może Tanti wyjdzie z kąta...
Zamiast "Była cienka, przepuszczała abstrakcyjne wzory żył i tętnic, " przeczytałam "atrakcyjne zwory żył i tętnic. O matko -.-"" XD chyba naprawdę jestem śpiąca.
OdpowiedzUsuńPoza tym nie ogarniam tych fragmentów z książki.... Badou to czytał czy mówił czy co? I skąd niby znał? *chyba naprawdę jestem zbyt śpiąca* *sprawdza* aaaa Kaito mówi... dobra to pytania nie było XD
A no i jeszcze czemu Badou dał Kaito rzeczy Heine jak to było mieszkanie rudzielca? To skąd tam rzeczy Heine?... rozpanoszył się~....
Fajnie, że zaczyna się wyjaśniać historia z tę mała dziewczynką bo mnie bardzo nurtowała. A no i kim jest ten chłopiec? Nowa postać czy jakaś stara której nie kojarzę?
A co do "zjebania"- nie zgadzam się! Zbyt cudnie piszesz żeby coś "zjebać". To jest za dobre *q*
Weny~!