- Paniczu, kąpiel gotowa.
- Już idę – spogląda raz jeszcze przez zasnute mgłą okno, zaciąga się zimnym powietrzem, ono powoduje nieznośne pieczenie w płucach.
Kobieta wchodzi w głąb komnaty. Jej zniszczone, poszarzałe dłonie wygładzają fałdy fartucha – Paniczu, woda ostygnie, a po zimnej kąpieli się rozchorujesz.
Młody pan wzdycha, odsuwa się od parapetu. Jego bursztynowe oczy wypełnione są dziwnym smutkiem, jakby szare niebo przelało się w złotawe tęczówki i wgryzło głęboko, aż do duszy. Jego kroki niosą się echem po pokoju.
- Jak myślisz Odetto, jaki będzie jutrzejszy świt? Czy niebo przybierze kolor popiołu, czy będzie po mojej stronie? Czy może obróci się przeciw mnie i ubierze tygrysie futro?
Kobieta mruży piwne oczy.
- Takie przemyślenia nie robią dobrze na sen. Jutro jest układanką, którą ułożysz dopiero po ukończeniu tej. Więc skończ te puzzle, zakończ ten dzień ze spokojną duszą.
Lekki śmiech unosi się w chłodnym, rześkim powietrzu. Przypomina rytmiczne pocieranie papierem ściernym o tablicę.
- Jesteś bardzo mądrą kobietą, Odetto. Gdybym tylko potrafił korzystać z twojej mądrości...
- Mam radę, z które panicz jest w stanie skorzystać.
- Jaką?
- Lepszy sztylet, niżeli słowo.
- Prawda. Sztylet w mojej dłoni nie zada takiej śmierci, jak me słowo – z kłamanym uśmiechem wymija wierną służącą.
„Niech słońce nie wstaje po tej nocy”
***
Jęki wyrażają w swej melodii rozkosz ciała. Ciche szepty, wstydliwie wyznają prawdę i przekształcają w dźwięki pragnienia niezaspokojonych ciał. Dwa wszechświaty łączą się w jedno, tworząc nowy byt, o ośmiu kończynach, plączących się w tańcu zmysłów, dwóch głosach, każdym wyrażającym to samo w innych słowach. Nowy byt rozkoszy, gniazdo uczuć, splątanych, niczym nierozdzielna płachta kłączy perzu, pragnień.
Prześcieradło nasiąka potem, jego zapach otumania. Kołdra leży gdzieś na brudnej, drewnianej podłodze. Poduszka przestała być potrzebna, rozpacza w kącie, obserwując trwający akt, tego co nazywają miłością.
Drobniejszy samiec zaciska dłonie na dębowym wezgłowiu niewygodnego łóżka. Jego mokre i blade plecy wyskakują w górę, wyginając się w łuk. Białe podniecenie znajduje ujście na umięśnionym brzuchu drugiego samca.
W przebłysku racjonalnego myślenia mamrocze - Nie dojdź we mnie...
Czuje jak obce, a zarazem tak bliskie i znajome ciało odsuwa się od niego, opuszcza go. W kolejnych chwilach monstrualnego napięcia i w otoczce ciepłej muzyki przyspieszonej oddechów czuje jak jak na jego skórę wlewa się biały płyn przyjemności.
Przygniata go większe, nagrzane przyjemnością ciało.
- Kagami-kun... Gnieciesz mnie...
- Oh... Wybacz - kochanek schodzi z niego, pada obok. Jego pierś faluje niespokojnie, niczym wyburzona po ucichłym dopiero sztormie płachta morza. Włosy ma zroszone potem, sterczą we wszystkie strony,nie układają się na wymiętym posłaniu.
- Zjadłbym coś... - burczy.
„Patrzę zamglonymi oczyma na porcelanową laleczkę o drżącym w obawie sercu. Skorupkę pod którą kryje się płynna dusza. Rozłupał bym tę skorupkę, wdarł się głęboko pod nią, uwolniłbym tą istotę, gdybym był pewien, że nie zostanę pod nią innego, obcego bytu, którego nie będę w stanie pokochać równie mocno.”
Dwaj młodzi mężczyźni czekają razem na świt, w pachnącym seksem pokoju, na twardym, zbrudzonym posłaniu.
- Hej, Tetsu...
- Tak? - zamglony głos umyka z bladych warg.
- Kocham cię...
***
Podekscytowane głosy na sali tłumiły cichą rozmowę.
- Zaskakujące, że masz swoją posiadłość tak blisko ośrodka.
- Tak wyszło. Jest bardzo wiekowa, ginie w lesie, więc nie powinna przykuwać uwagi - głos młodego pana był spokojny i opanowany, pozbawiony zbędnych emocji.
- To dobrze - dziewczyna nerwowo przełożyła zapełnione czarnym tuszem dokumenty. Nienaturalne i naturalne zarazem, spojrzenie czarnowłosego sprawiało, że niepokój szybciej krążył jej w żyłach, bezdusznie drapiąc ścianki naczyń krwionośnych, niemalże je rozszarpując - To zaskakujące, że nowy uczeń chce dołączyć do letniego obozu, nim jeszcze zacznie naukę w naszej szkole... A jak się nazywasz, bo chyba nie przedstawiłeś się jeszcze?
Chłopak chrząknął nico zdegustowany swym zaniedbaniem.
- Proszę wybaczyć, nazywam się Ashe Nikumi - skłonił lekko głowę.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, zawstydzona.
- Szczerze? Nie mogłabym się nazywać trenerem nie znając cię. Ja jestem Riko Aida.
***
Żałosny marny bycie, wijący się w tańcu życia bycie. Patrz w me oczy w których ujrzysz wczoraj. Czy widzisz mój płacz, czy widzisz szczery śmiech, który nie zrodził się już w mej gardzieli? Czujesz jak łańcuchy z mego bólu gniotą ci kości, jak je kruszą się, gdy upadasz?
Czy może nie czujesz ich obecności, bo zapomniałeś?
Popiół rozwiewa się na wietrze, umyka, ale nie znika. Ludzka krzywda również nie znika, przypomina popiół, co umknął z pogorzeliska.
Czarne włosy chłopaka falują, unoszone przez kwietniowy wiatr, który wpada przez wszystkie otwarte okna zniszczonej sali gimnastycznej. Wiele par oczu wbija się w jego ciało, przewiercając jego duszę. Opinie gniotą go, zaniepokojone szepty budzą irytację i lekką goryczkę... zawodu?
Czyżbyście się go obawiali? Czyżby stojąca przed wami figura was przerażała? A może widzicie zbierające się wokół niego ciemne chmury, zasłaniające jego naturalny, lekki blask o niewiadomym źródle?
On stoi niewzruszony, mimo wszystko. Jakby był obojętny na tlen innym, jakby nie widział w nich nic prócz skupiska, bardziej, lub mniej estetycznych skał.
- Więc... To Nikumi Ashe. Nowy uczeń.
- Ale przecież jeszcze się szkoła nie zaczęła... - mówi ktoś.
- Ashe ma niedaleko domek letniskowy - trener z nieodgadnionym wyrazem twarzy wskazuje bursztynowooką istotę - Miło mi - kłania się lekko, zachowując nienaganną postawę.
~
Czuje dziwny zapach. Niebezpieczną mieszankę mchu, rozkładających się liści, świetnej rosy, która po chwili nikła zostawiając po sobie gryzącą woń zniszczenia.
Cofa się w tył zbiegowiska, lecz widzi całun opadający na plecy i twarz. Twarz, która wywołuje u niego niemal mdłości strachu, jest przyczyną pieczenia w gardle.
- Od dziś będzie uczestniczył w obozie - brunetka rozgląda się, szuka osoby, której chce powierzyć ważne zadanie - Kagami... Nie... Kiyoshi! Ty się zajmiesz Ashe i przyjmiesz go pod swój dach.
- Spoko, nie ma problemu! - szczery uśmiech promienieje na twarzy trzecioklasisty.
- Nie trzeba, mogę przecież wracać na noc do domu, pod opiekę mojej... Babci - Nikumi spogląda w tłum. Kagami czuje jak czyjaś dłoń zaciska się na jego sercu, intensywne spojrzenie czarnowłosego przeszywa go na wskroś.
- Nie. Teraz jesteś członkiem obozu i zostajesz tu - oczy trener ciskają w niego piorunem niezadowolenia - A teraz nie gadać, tylko dzielić się na dwie grupy. Chcę zobaczyć jego umiejętności w praktyce.
~
Szybkie oddechy. Uderzanie piłki o parkiet. Zapach potu. Podekscytowane głosy.
Pomarańczowa kula przechodzi z rak do rak, niby taka niepozorna, a tak ważna. Opuszki opierają się o chropowatą powierzchnię, mają w sobie tyle siły, odpychają ją, przyjmują kontratak, znów odpychają w zawrotnym tempie toczącej się gry.
Piłka znajduje się w dłoniach wszystkich, tylko nie jego. Goni tłum, nieudolnie broni, bez powodzenia walczy. Irytacja bierze nad nim górę. Widzi piłkę ponownie zatrzymującą się w dłoniach Taigi. Zatrzymuje się i czeka, aż ten zbliży się ponownie ku niemu. Jego myśli wyciszają się, oddech reguluje, serce, które od bieganiny przyspieszyło, zwalnia. Wiatr wpadający przez otwarte okna pcha go przez przeciwnika.
- Oddaj
Świat zwalnia, spojrzenia Ashe i Kagamiego łączą się, tworząc nieprzerwaną linię, mają jedną trasę. Z oczu do oczu. Wszystko wokół, jakikolwiek świat zewnętrzny Taigi rozmywa się, niknąc przy blasku jakim przepełnione były oczy Nikumiego. Tęczówki rozszerzone do granic możliwości, obkurczone, zmalałe źrenice, niepokojąco drżące. Ta bijąca od tych oczu energia, ona niemalże paraliżowała czerowono-czarnowłosego. Wyczuwał, niemożliwy smród potęgi, mocy. Inny niż zapamiętał, wtedy był silny, lecz posiadający przyjemniejszą nutę.
- Daj piłakę
- Nie
- Bądź grzeczny. Piłka, Taiga
- Ashe...
- Oddaj mi piłkę, Taiga. Wiesz, że jeśli chcę i tak ci ją odbiorę. Daruj sobie upokorzenie i oddaj mi ją teraz
Ręce Kagamiego nagle opadają bezwiednie wzdłuż ciała, jakby kukiełki, której odcięto sznurki. Niekozłowana piłka wypada, ląduje w polu działań czarnowłosego panicza. Jego palce lekko muskają jej spragnioną dotyku powierzchnię, kozłuje.
- As, przeciwko asowi. Mann gegen Mann, Taiga.
- Jak w dzieciństwie.
- Abyś się tymi słowami udławił...
Szybki ruch, próba biegu. Blokada. Kolejny krok. Kolejna blokada.
- Szybki jesteś, Taiga.
- Milcz. Twój głos mnie rozprasza.
- Oh... Jakże mi przykro...
- Nie jest ci przykro.
- Amerykę odkryłeś...
Ashe wzdycha. W przypływie frustracji wykonuje kolejne nieskoordynowane ruchy. Piłka odbija się za jego plecami.
Krok w lewo, drgnięcie bioder w prawo, chwiejne przerzucenie ciężaru ciała na prawą. Piłka w lewej ręce wyskakująca nagle w górę.
Kagami reaguje. Wyskakuje. Jego dłonie gonią za piłką, która już znajduje się w rękach Ashe.
- Dlaczego on skacze!?
- Kagami, ogarnij się!
- Goń go! Goń go, kurwa!
Czerwone tęczówki kurczą się.
"Jak to dlaczego... Za piłką... "
Ląduje głośno na parkiecie, po Nikumim pozostał jedynie powiew chemicznego zapachu farby do włosów, mokrego mchu i tej dziwnej potęgi.
- Kagami-kun, czemu tak nagle wyskoczyłeś? - głos Tetsu przy uchu, gdy piłka już oparła się o wnętrze obręczy i niepewne radości przeciwnej grupy rozniosły się echem.
- On przecież wyrzucił piłkę...
- Nikumi-kun cały czas kozłował piłkę za plecami... - dziwny niepokój drży w głosie niebieskookiej lalki.
Czyżby Kagami postarał zmysły?
- Koniec na dziś! - krzyczy trener - słońce już zachodzi! Myć się i do łóżek, bo jutro pobudka o piątej!
- O której?!
- To co słyszeliście! Gdy tylko zaświta chcę was widzieć na nogach!
Zrezygnowane i przygnębione pomrukiwania zastępują szybkie oddechy i szepty niepewności. Tupot kroków ku wyjściu i ku zapleczu.
***
- Spytam wprost - trener opiera dłonie na starym biurku - Co "Treser" robi w mojej drużynie. Co robi tak nagle w Japonii?
Ashe prycha cicho, opiera się nonszalancko no zamknięte drzwi.
- Czytając o mojej osobie w kolorowych pisemkach o koszykówce, pewnie nie przeoczyłaś wzmianki o tym, że jestem w połowie Japończykiem, w połowie Niemcem. Czemu więc taka inteligentna dama pyta czemu jestem w domu - odpowiada. Jego głos jest taki pusty...
Riko wzdycha.
- Wiem, wiem. Dużo się naczytałam o Wilkach z Berlina, więc tym większe mam prawo pytać, co tak NAGLE taka sława jak ty, robi tu.
- Przyjechałem do rodziny - teraz w głosie Ashe rozbrzmiewa irytacja - Wybacz, ale czy sprosiłaś mnie na zaplecze by się rozwodzić nad moją obecnością?
- Nie - sucho odrzeka, podchodzi kilka kroków ku niemu - By ci powiedzieć, że w tej drużynie nie życzę sobie takich akcji, jakie widziałam na filmach z twoich meczy. Nie pozwolę byś poniżał jakiegokolwiek przeciwnika. Nie w Seirin.
- To powiedz mi, pani trener, jak mam grać?
- To co dziś zademonstrowałaś przy użyciu Kagamiego. To jest twoja granica. Nie wolno ci posunąć się dalej.
- Heh... Przyjeżdża człowiek do innego kraju i znów jest na uwięzi - Niemiec opuszcza głowę, włosy zasnuwają welonem jego oblicze - A jakbym ci powiedział, że byłbym w stanie pokonać Akashiego? Że za pomocą moich zdolności umiałbym z nim wygrać.
- Najprawdopodobniej bym ci nie uwierzyła - odwraca się tyłem, siada przy biurku, przy planach treningów - A teraz idź już.
- Kto by pomyślał, że zostanę tak niemiło powitany... - wzdycha bursztynowooki - Żegnam. Dobrej nocy.
- Jesteś wsparciem dla drużyny, Treserze. Jednak wiem, że jeśli nie będziesz miał ograniczeń, zrobisz z nami co sobie będziesz tylko chciał. Na to nie pozwolę
- Niewątpliwie, inteligentna kobieta.
***
- Paniczu, dlaczego nie wracasz?
- Oh... Są komplikacje, zostaje w ośrodku. Chyba będziesz zmuszona zjeść kolacje sama. Przykro mi.
- To nie jest problem.
- Cieszę się. Dobranoc, Odetto.
- Paniczu... Nich twe imię nie kieruje twej duszy...
Taa... Piszę MgM od nowa... Nie bijcie, kobieta zmienną jest.
"Mann gegen Mann" - w tym przypadku "Mężczyzna przeciw Mężczyźnie", to zdanie będzie się jeszcze pojawiało (+ jest to jeden z moich ulubionych kawałków Rammstein'a, notabene właśnie o gejech)
Ta wersja bardziej mi się podoba od poprzedniej, bardziej mroczna i lepiej ją rozumiem.
OdpowiedzUsuńOgólnie wspaniały opis gry w koszykówkę, kłaniam się, serio, jeżeli chodzi o fanfiki z kurobasu to jeden z najlepszych jakie czytałam.
Bardzo ciekawi mnie o co chodzi z Kagamim i Ashe... Pewnie będę się nad tym głowić, próbując sama do tego dojść, co mi raczej nie wyjdzie, ale lubie takie niewiadome, nigdy nie są rozczarowujące. Fajnie, że Ashe jest w połowie Niemcem, tylko trudno mi go sobie trochę przez ten fakt wyobrazić xd
Więc pierwszy rozdział już jak dla mnie był kompletnie fascynujący, weny i ogólnie powodzenia w rozwijaniu tego pomysłu c:
Ashe jest Niemcem, bo to warunkowało jego imię i dlatego, że w gronie moich zębów szerzy się pogląd, że Niemcy to najlepsze pedały.
UsuńCiesze się, iż ci się podoba, mnie szczerze tez o wiele, wiele bardziej niż poprzednia
Więc... wena do czytania czegokolwiek wciąż do mnie nie powróciła, ale chyba nie mogę czekać, aż uprzejmie raczy ruszyć do mnie tyłek, bo narobię sobie takie zaległości na blogach, że później nie będzie jak tego ogarnąć (mówi to osoba, która przerobiła bloga ze 100 postami w niecałe dwa dni - oj, no miałam wtedy akurat fazę).
OdpowiedzUsuńDziwnie czytać mi to jakoś. To znaczy wiesz, niby to jest to samo opowiadanie, ale zupełnie inne. I dlatego mi tak... dziwnie.
Ashe - kompletnie inna osoba, gdzie podział się mój wonsz? No gdzie? Akurat tej jego "zamiłowanej do zwierząt strony" trochę mi w nim brak (ale może będzie?). No bo... ja lubię zwierzęta i akurat ta jego cecha bardzo mi przypadła do gustu. Ale ogólnie nowy wizerunek Ashe wydaje mi się ciekawy i myślę, że faktycznie lepiej przedstawiłaś jego dołączenie do Seirin, a także jego grę z Kagamim niż w poprzedniej wersji. Wgl ta gra... nie idzie całej wziąć w cytat, bo to by była przesada, ale wiedz, że to mój ulubiony fragment z całego rozdziału. Jest napisany świetnie, niełatwo opisywać grę (requiem pokazuje mi faka za plecami), dlatego za to Ci brawo. Bardzo podobał mi się ten opis.
Jak początkowo był ten "panicz" to ja od razy pomyślałam "o, zaczynasz od Akasza, jak miło", a tu takie zaskoczenie. Ale nie negatywne. Nie jestem jeszcze pewna, czy wolę taki dystyngowany charakter Ashe od wyszczekanego, ale jak mówię ta kreacja mi się podoba. A czy jest lepsza od pierwotnej, to przekonam się, jak się trochę rozwinie akcja.
"Popiół rozwiewa się na wietrze, umyka, ale nie znika. Ludzka krzywda również nie znika, przypomina popiół, co umknął z pogorzeliska."
Bardzo podoba mi się ten fragment, to porównanie.... świetne, naprawdę.
"- Bądź grzeczny. Piłka, Taiga" - wiesz, na początku przeczytałam zamiast "piłka" "pika" i od razu skojarzyło mi się z "pika pika pikachu". I teraz wyobraziłam sobie Kagamiego w stroju pikachu... tak, dobrze myślisz, ryję z tego bardzo. Aż mnie policzki bolą od śmiania się xd
"Mann gegen Mann, Taiga." - dobrze, pani profesor Eio guru w kwestii niemieckiego, prosimy o wytłumaczenie. Cóż oznacza ten ładnie brzmiący fragment?
"- Jesteś wsparciem dla drużyny, Trenerze. Jednak wiem, że jeśli nie będziesz miał ograniczeń, zrobisz z nami co sobie będziesz tylko chciał. Na to nie pozwolę" - chyba "Treserze", a nie "Trenerze", w końcu to Riko zwraca się tu do Ashe - wiem, że z reguły nie wytykam Ci błędów, ale to niszczy sens logiczny całego fragmentu, więc sama rozumiesz.
Nie jestem w stanie tak jak Momo, od razu powiedzieć czy ta wersja jest lepsza. Na pewno niektóre kwestie poprowadziłaś lepiej i znacznie bardziej mi się podobają, ale o tym to już mówiłam na początku komentarza. O tym, czy całość podoba mi się bardziej od pierwotnej wersji przekonam się za kilka rozdziałów. Do tego czasu mam nadzieję, że wena Cię nie opuści xd
Ale mówiąc o samym rozdziale, już nie rozpatrując go jako część czegoś większego itd. (nie pamiętam, czy o tym pisałam już czy nie, a nie chce mi się tego czytać raz jeszcze - nie czepiaj się, jestem po dwudniowych egzaminach, ja tu prawie zgonuję - więc najwyżej się powtórzę) to podobał mi się, bardzo mi się podobał. Świetne opisy, ale to u Ciebie akurat norma i nie muszę chyba nawet o tym mówić.
Kagami w stroju pikachu... Jebłam... Serio?
UsuńPocieszę cię, Ashe jako miłośnik zwierząt pojawi się. Nie wiem czy wąż i tu zawita, ale mogę zdradzić, że i w tej wersji bez koni się nie obędzie.
Czy wyszczekany Ashe był lepszy... Według mnie, nie, ale ja mam fetysz paniczyków o gołębim sercu. Ale być może pojawi się jego bardziej... pospolita i luźnejsza strona natury.
Dzięki, że mi ten błąd wytknęłaś, bo go musiałam przeoczyć
Ja tam zawsze wolałam typ bad-ass od paniczyków, ale nie sądzę, żeby nawet typowy paniczyk mógł mi się nie spodobać, jeśli to Ty o nim napiszesz.
UsuńNe, Rammstein wie o czym śpiewa xd Podoba mi się to zdanie. Kurewsko mi się podoba.
Nie jestem zbyt dobra w komentarzach dlatego powiem tylko że rozdział naprawdę mi się podobał. Mówiąc szczerze to wydanie Ashe bardziej przypadło mi do gustu. Weny życzę :).
OdpowiedzUsuńPomysł fajny. Mignął mi jakiś błąd ortograficzny czy dwa. Polecam bete która mimo wszystko wyłapie takie rzeczy a i czytać będzie się przyjemniej. Błąd:
OdpowiedzUsuń"Zrezygnowane i przygnębione pomrukiwania zastępują szybkie oddechy i szepty niepewności. Tupot krokuw ku wyjściu i ku zapleczu."
chodzi mi o krokUw ten rzucił mi się strasznie w oczy.
Weny i pisz dalej bo pomysł świetny ^^
Dzięki, za pokazanie. Staram się betować, ale jestem ślepa i niezbyt dokładna.
UsuńBrawo za spostrzegawczość, serio, bo chyba nikt inny nie pokazał głupiutkiej Eio błędu c: