piątek, 26 grudnia 2014

Tułaczki do Szczęścia 8


Decyzja



Lekki, z łatwością utrzymywany oddech, unoszący się w zimnym powietrzu pokoju. Podnosząca się klatka piersiowa w regularnych odstępach czasu, dźwigająca ciężką kołdrę i stary, szary, niczym pieprz mielony, koc.

- Zaskakująco szybko odzyskał formę - cichy głos rudzielca przebiegł po plecach siedzącego obok kochanka, muskając jego zmysł słuchu lekkim, aczkolwiek czysto męskim drżeniem.
- Mhm - mruknął białowłosy opierając czoło o jego ramię. Zakrył dłonią usta, ziewając.
- Jak chcesz, to idź się walnij na kanapę - Badou obdarzył go spokojnym, ciepłym spojrzeniem - I przestań miętosić w ustach moje włosy, bezwstydnie macając mnie po tatuażu.
- Lufie mofylki - albinos uszczypnął go w dół pleców, na co rudowłosy lekko podskoczył.
- Ty się już odwal od motylka... Znaczy się, ćmy. Bardzo męskiej ćmy - Nails chciał mu zabrać swój wielce zmolestowany kosmyk, lecz w konsekwencji mu się to nie udało - Wiesz co? Nigdy bym się nie spodziewał, że jesteś ciepłolubnym leniem.
- Nie jestem leniem. Ja po prostu lubię wygodnie spać - Heine uniósł głowę. Z kącika jego ust, niczym lawa, parząca swym żywym i kapryśnym żarem, spływał wilgotny kosmyk włosów - Nie zapominaj, że ja nie miałem nigdy takich luksusów. Wychowałem się w pustej sali sypialnianej.

Nails speszony odwrócił wzrok, rażony piorunem czerwonych ślepi, wdzierających się głęboko pod jego skórę i palących zawstydzone serce. Zapomniał. Zapomniał o braku jakiegokolwiek dzieciństwa, którego mógłby kosztować albinos.
Sterylne dziecko zimnej probówki. Zgubione w rzeczywistości, prawdziwej brudnej codzienności. Zaciekawione ciepłym dotykiem człowieka z krwi i kości, oczarowane elementami życia na powierzchni.

- A potem ja na tym cierpię, bo mi nogi marzną - wyszarpał mu swoje włosy z ust, odpychając od siebie.
- Przeżyjesz.

Cicha rozmowa niosła się w nocne niebo wypełnione skowytem zmęczonych gwiazd. Odbijała się od jaśniejących dam, mało nią zainteresowanych. I chodź nie była ona ciekawa dla kapryśnych panien, zwróciła uwagę istoty zatopionej w jeziorze własnej, skrytej w mroku świadomości, zmuszonej do bolesnej konwersacji.

"Hah... Czy to nie żałosne? Udaje kochanka, bo nie ma jaj by się przyznać do uczuć."
"A co ty wiesz o stanie zakochania? Co możesz wiedzieć o miłości?"
"Hmm? Vogel? A może ten rudy? No bo nie uwierzę, że kręci cię biały książę."
"Nie bądź obrzydliwy."
Milczenie, dobijające się echem po wspólnej czaszce.
"Ruchałbym się z rudawym. Prawdziwa seksbomba, nie dziw, że Rammsteiner tak się nim interesuje."
"Ani mi się waż zbliżać do niego, jebany seksoholiku!"
Paraliżujący śmiech, niby ładny i melodyjny, lecz przerażający, ukazujący dwulicowość jego właściciela, o czarnym, kamiennym sercu.
"Jak tylko będę w stanie, to cię zajebie. Ubiję jak psa."
"A kiedyś byłem twoim uroczym braciszkiem..."

 
Cichy pomruk, dłoń w bezwzględnym odruchu błądząca po szorstkim kocu.
- Budzi się...
Słyszał szuranie i delikatną melodię dwóch męskich głosów, rozchodzących się delikatnie po jego świadomości.
Dziwne ciepło wypełniło jego duszę.
"Pomogli mi?"
Uchylił ciężkie, marmurowe powieki, oślepiony światłem, raptownie zapalonej lampy, ponownie zatopił się w cieniu. Spróbował raz jeszcze, i jeszcze raz.
- Czy... - z uchylonych warg wydobyło się zbłąkane chrapnięcie.
- Heine, zgaś światło - krótkie polecenie i ciemność.
Chłopak z jękiem otworzył oczy, by z czerni wkroczyć w szarość.
- Gdzie...
- U mnie w domu - odparł pośpiesznie Badou.
- Gdzie mój miecz... Oddajcie mi... - cichy mamrot i dłoń błądząca po pościeli.

Białowłosy chwycił w ręce ubraną w szykowną, czarną pochwę długą katanę. Czarna kreacja miecza, była zimna i szorstka, iskrzyła odstraszająco, dzwoniąc i błyszcząc doczepionymi doń łańcuszkami.

"Ciężki..."

Śnieżne palce przejechały po czarnej, owiniętej niechlujnie, nieprzyjemnym w dotyku materiałem, rękojeści. Jakby rana opatrzona pośpiesznie przed ostateczną walką.
Rzucił broń na łóżko, blada dłoń Kaito natychmiast zacisnęła się na niej, niczym wąż zaciska się wokół bezbronnej ofiary. I tak jak ten drapieżnik rozkoszuje się szamotaniną bezbronnego stworzenia, tak ten przybłęda rozkoszował się smukłą sylwetką partnerki w codziennej walce o przeżycie w tym brutalnym świecie.

- Co się... stało... - jego głowa spokojnie spoczęła w poduszce, a palce wciąż zaciskały się na katanie, słowa przewędrowały spokojnie po ściankach słabo umeblowanego pudełka w jakim byli zamknięci.
- Nas się pytasz? - Nails spojrzał na niego zdziwiony - To ty... - spoważniał. Jego lekkie spojrzenie musnęło niepewnie nieśmiertelnego kochanka - Słuchaj... Widzieliśmy krew na twoich udach... Jeśli chcesz, możemy wezwać policję i...
- To nie ma sensu - przerwał mu czarnowłosy - Co im powiem? Że jestem hiyushi?
- Hiyushi?
- Dziwka-morderca - zielone oczyska skryły się pod powiekami ozdobionymi wachlarzem rzadkich, długich rzęs, obdarzając przed tym pytającego albinosa jednym spojrzeniem.
- Jaki brak szacunku do siebie samego... Godne podziwu - rudzielec cicho prychnął, ilustrując zmasakrowane przez zbrukane grzechem niewierności i bezlitości, dłonie, ciało. Młode ciało narażone na niestabilne wiatry brutalnego dnia codziennego. Pomiatane przez los, gwałcący boleśnie nasze dusze, napawający się krwią na naszej niefizycznej skórze, która układa się w mistyczne, koronkowe kształty i śmiejący się z naszych krzyków i łez, kapiących na zranione, ropiejące serce.
- Nieprzewidywalny jestem, nie? - głos młodzieńca był słaby, lecz pewny. Korona, która zsunęła się z brudnych kosmyków wróciła na swe prawowite miejsce, przywracając szlachetną aurę, dziwce od siedmiu boleści.

- Dla kogo pracujesz? - Rammsteiner obrzucił go niepewnym, chłodnym spojrzeniem.
Zagrożenie. Wróg. Słowa klucze, rozbrzmiewające głośnym wrzaskiem po czaszce białowłosego nieśmiertelnego.

- Dla nikogo. Dla siebie - żałosna próba uniesienia swej szkatuły. Jego ciało, twierdza naznaczona dziurami po kulach armatnich, zrobionych z ludzkiej bezduszności. Upada. Próbuje ponownie, brutalna grawitacja wciskająca go w sprężyny łóżka - Spieprzyłem... Ale nieważne. Jeszcze skurwysyna poślę w piekielne bramy - westchnął, westchnieniem skazańca, idącego na plac, gdzie czeka napalona kochanka - szubienica, dostojna w promieniach krwawego słońca, uciekającego za horyzont przed tym zbolałym spojrzeniem idącego na śmierć niewinnego - Badou, mogę zostać do rana? Rano zadzwonię do jednego z... do przyjaciela, który po mnie przyjedzie.
- Oczywiście, co to za pytanie? - bez wahania padła odpowiedź. Ukuła dwa serca, wbiła się głęboko zapuszczając swe korzenie ciepłej radości i boleśnie lodowatej zazdrości, żalu - Zostań tyle ile uważasz. Zresztą w takim stanie, to i tak za daleko nie zajdziesz.

Zapadła decyzja. Świat zapadł się, niczym czarna dziura. Pozostawił wyrwę pełną pękających wrzodów, lepiącą się od bólu, cierpienia. Jedno zdanie, które potrafi tyle zniszczyć... Czy jedno zdanie umiałoby tyle odbudować?
Serce białowłosego upadło na stary dywan, potoczyło się w zakurzony kąt, gdzie jego miejsce, zostawiając brudny ślad posoki.
Zabolało.

Zderzyły się zielone spojrzenia, czerwona nitka związała dłonie, splatając losy, łącząc dusze w tańcu porozumienia. Usta pod których czernią kryła się zmysłowa czerwień, wykrzywiły się w grymasie uśmiechu, oczy zaiskrzyły.
- Dziękuję - ciche i delikatnie uwodzące. Przypieczętowało.
Ten odgłos wybuchającej duszy... Czemu nie dotarł do tych dwóch istot zamkniętych w innym, lepszym wymiarze? Czemu oni nie zauważyli na pięknym obliczu albinosa czystego obrazu bólu, namalowanego przez mistrza fachu - zdradzoną, nieodwzajemnioną, wdeptaną w podłogę miłość? Czy aż tak był im on obojętny?

To naprawdę pieruńsko bolało...

"Co robię źle, że wolisz pierwszego lepszego przybłędę, ode mnie? Czemu mnie nie chcesz!? Wolisz czarnowłose dziwki? Odpycha cię obroża? Czy mam aż tak paskudny charakter?
A może po prostu nie jestem nim...?"

***


Zagubiona duszyczka na morzu ciemności, krąży w bezlitosnych bałwanach bólu. Odbija się od skał ludzkich bezlitosnych serc. Rany krwawią, cuchną, muskane przez odnóża łakomego robactwa.

Wyciąga szyję by zaczepiać w płuca zimnego powietrza. Krwawa woda na twarzy miesza się z łzami.

Byle nie upaść, byle nie oddać swego oddechu, byle się nie poddać.
Nieważne, że nigdy się czegoś nie miało, nieważne, że zostało się z czegoś bez sumienia pozbawionym. Pierś się unosi, upija łuk powietrza, serce pompuje krew, ta karmi komórki. Życie trwa dalej, a póki ono trwa, trwa i wola walki, i dzień po dniu, niczym perz uparty, niezłomny do skonania, wdziera się w nas, pobudzając do wstania z rzeki magmy zwątpienia.

*** 

Cichutki płacz. Lekkie zawodzenie nad szklanką rozlanego mleka.

- Max...? – białe kosmyki uniosły się w tańcu z powiewem zimnego nocnego powietrza – Czemu płaczesz? Coś zrobiłem?
Na żywy ogień spadł cień.
- Nie, nic. Wszystko dobrze – wyciągnął rękę – Chodź tu.
Chłopak o łagodnych oczach koloru lizaka, jaki trzymał w ustach, podszedł do klęczącego przy łóżku mężczyzny. Klęknął przy nim.
- Chodzi o mamę?
Duże, zniszczone dłonie spoczęły na jego twarzy i głowie, otoczonej przez burzę białych włosów, opadających chaosem na ramiona i łopatki.
- Wszystko będzie dobrze, skarbie – zielonooki przycisnął siedemnastolatka do drżącej piersi.
- Jeśli to o nią chodzi, to mi powiedz. Nie jestem już dzieckiem – różowooki wydął usta w niezadowoleniu.

Sekundy, wypełnione dźwiękiem kilku łez spadających z piegowatych policzków na głowę chłopaka.

- Tak... Chodzi o mamę.
Błyszczące w mroku sypialni oczęta i trudne pytanie.
- Czy znowu zrobiła coś złego?
Głośny dźwięk przełykanej śliny, drżące jabłko Adama.
- Tak... Ale już niedługo. Już niedługo Bóg zleje na jej ciało i skalaną grzechem duszę spokój.

9 komentarzy:

  1. Wow...
    To chyba jedyna niezmienna u mnie reakcja gdy wchodzę na Twojego bloga. Zawsze jestem pod wrażeniem tego co napisałaś i tak jest też i tym razem.
    Znów były ćmy <3 (akurat czytam książkę gdzie ćmy pojawiają się bardzo często i w sporych ilościach więc mam na nie jakąś fazę X3)
    Heine żujący włosy skojarzył mi się z moim psem gdy ten był jeszcze szczeniakiem XD Nic się przed nim nie uchowało, wszystko było wyciamkane... do tego też zazdrosny jak szczeniak.... Badou tylko pomógł chciał pomóc. To był zwyczajnie ludzki odruch a Heine już ma złamane serce (swoją drogą super ta metafora z kochanką-szubienicą) Heine bądź, że mężczyzną i walcz o miłość a nie się załamujesz tam! Naprawdę *kręci łapkiem podnosząc oczy do nieba* gorzej niż baba czasem... X3
    Czy mi się wydaje czy znów pojawiły się nowe postaci? XD Jeszcze trochę i przestanę je ogarniać...
    Swoją drogą Hiyushi to twój wymysł czy gdzieś się spotkałaś z taką nazwą bo przyznam się szczerze pierwsze słyszę a Google na ten temat milczy....
    Weny~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baba? Heine wyszedł mi jak baba? Ale... jak to? No bo... tam chodziło, o to, że Heine widzi tę więź jaka wytwarza się między Kaitusiem i Badou. Jest mu przykro, że Badou tak... hmm... czule i troskliwie odnosi się do niemalże obcej osoby, a w stosunku do niego nie. Co z tego, że są sekskumplami, skoro Nails nadal jest niemal obojętny w stosunku do niego. Po prostu Heine widzi więcej.
      I tak hiyushi to mój wymysł.
      PS. Cieszę się, że ci się podoba to co piszę

      Usuń
    2. Nie no to tylko takie skojarzenie... rozumiem o co chodzi i jak najbardziej popieram tu Heine ale jakby nie patrzeć... Badou tylko pomógł umierającemu dzieciakowi i pozwolił mu zostać puki nie wydobrzeje. To jest ludzki odruch... choć normalny człowiek zabrałby Kaito katanę >.>""" jeszcze taki dziabnie i co wtedy?
      Wyszedł na bardzo zazdrosną osobę i przez to ten tekst "- Dziękuję - ciche i delikatnie uwodzące. Przypieczętowało." ciężko wziąć na poważnie. To jest w to, że Kaito naprawdę uwodzi rudzielca. Tak jakoś...
      Choć trzeba też wziąć pod uwagę, że Heine nigdy raczej nie miał normalnej relacji tego typu więc...
      Dobra X.x inaczej powiem. Heine jest wyjątkowo zaborczy i zazdrosny co jednak w jego życiowej sytuacji świetnie wypada. Może wcześniej źle się wyraziłam. Przepraszam za zamieszanie ^^"""
      A zareklamowałam cię z prostej przyczyny. Uważam, że świetnie piszesz i więcej osób powinno się o tym przekonać. A skoro ktoś nawiązał do yaoi z DOGSÓW w komentarzu pod jedną ze starszych notek uznałam że warto to zrobić. Zwłaszcza, że ty nas reklamujesz cały czas wyświetlając naszego bloga w po lewej w "Polecane"

      Usuń
    3. Dobra, już kapuję. Ale wisz... w kolejnych powinno się już mniej więcej rozjaśnić. Jak już nadmieniłam, chyba, Heine już wie co się kroi.
      W "Polecanych są tylko najlepsze, według mnie, blogi, więc nie dziw, że tam jesteście.

      Usuń
  2. Tak sobie czytam i czytam, interpretuję i analizuję i jakoś nie mogę dojść do żadnej sensownej konkluzji. To znaczy, w którym miejscu Ty niby tego shota zjebałaś? Moim zdaniem jest dobry. Zwłaszcza ostatnie akapity - ah, cudne po prostu.
    Bardzo podobała mi się rozmowa Kaitusia z Samuelem. Ale cóż, ja jestem fanką alterego/rozdwojeń jaźni/czy jakkolwiek inaczej można to nazwać. Najlepszym tego przykładem jest moje OTP, ale to nieważne. W każdym razie rozmowa była taka jakaś... nie wiem jak to powiedzieć. Podobała mi się, ale nie umiem za bardzo wytłumaczyć czemu. Nie, wcale nie z powodu tego fragmentu: "Ruchałbym się z rudawym. Prawdziwa seksbomba, nie dziw, że Rammsteiner tak się nim interesuje." - choć przyznam, że cholernie mi się podoba. Zgadzam się z Samuelem (?), ale kto by się nie zgadzał? Nie oszukujmy się, nie sądzę by ktoś był w stanie oprzeć się temu rudemu wodospadowi i skrytej pod nim intensywnej zieleni spojrzenia. Ah... ruchałabym bez wahania. Ale, ale bo ja ni o tym. Fragment zajebisty bo wątek wiadomy, który bardzo kocham, czyli ruda księżniczka i bardzo zła czarnowłosa bestia (czarna wdowa normalnie, możnaby to tak nazwać *skąd mi się to bierze*). Ale tak jak powiedziałam, dla mnie nie przez ten fragment rozmowa jest zajebista, po prostu jest i już, w całości, jakoś tak cholernie mi się podoba.
    Idąc dalej, wsadziłaś do tego tekstu kilka naprawdę świetnych opisów.
    "Pierś się unosi, upija łuk powietrza, serce pompuje krew, ta karmi komórki. Życie trwa dalej, a póki ono trwa, trwa i wola walki, i dzień po dniu, niczym perz uparty, niezłomny do skonania, wdziera się w nas, pobudzając do wstania z rzeki magmy zwątpienia." - przede wszystkim bardzo podoba mi się personifikacja piersi, ale cały cytat jest naprawdę dobry. Ta personifikacja dodaje mu takiego połysku.
    "Pomiatane przez los, gwałcący boleśnie nasze dusze, napawający się krwią na naszej niefizycznej skórze, która układa się w mistyczne, koronkowe kształty i śmiejący się z naszych krzyków i łez, kapiących na zranione, ropiejące serce." - C.U.D.O. Naprawdę. Nic więcej mówić nie muszę. To po prostu jeden z tych fragmentów, w których jest tak dużo Ciebie samej, a które są opisane tak boleśnie prawdziwie, że czuję się jakbym była nowożytnym odkrywcą, stojącą przed ocenaem niezbadanych dotąd wód, bojąc się, czy jeśli wkroczę na nie, nie utonę w nich i nie zostanę już na zawsze pochłonięta przez ich tajemniczy, intrygujący i niebezpieczny świat.
    "(...) szubienica, dostojna w promieniach krwawego słońca, uciekającego za horyzont przed tym zbolałym spojrzeniem idącego na śmierć niewinnego" - świetne porównanie do szubienicy, a rozwinięcie go po prostu magiczne. Tak jak lubię. Są fajerwerki, jes błysk.
    "Ukuła dwa serca, wbiła się głęboko zapuszczając swe korzenie ciepłej radości i boleśnie lodowatej zazdrości, żalu" - a to jest mój ulubiony fragment z tego rozdziału. Bardzo podoba mi się, jak w jednym, krótkim zdaniu przedstawiłąś uczucia Heine i Kaito. To "ukuła dwa serce" jest po prostu idealnym stwierdzeniem (czemu ja na to nie wpadałam?!), naprawdę jestem pełna podziwu. Genialne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wgl w całym rozdziale bardzo podoba mi się, jak przedstawiłaś stanowisko Heine i Kaitusia. On... (Heine) strasznie cierpi. Aż mam ochotę podłożyć biały ręcznik pod jego krwawiące szkarłatne serce. Współczuję mu. I chcę, żeby cierpiał jeszcze bardziej. Czy jestem straszna? Pewnie tak, jestem okropną sadystką. Ale nic nie poradzę, ja po prostu widzę łączące się ze sobą ciała Badou i Kaito w wirze gorzkiej namiętności. Lubię Heine, ba ja go uwielbiam, ale uwielbiam też patrzeć, jak cierpi. Nie wiem czemu. Może on po prostu jest takim typem protagonisty, który jest skazany na ból i rozdarcie? Ten mrok w nim... on coś takiego warunkuje, nie umiem tego dokładnie wytłumaczyć, ale ja tak to widzę. Kocham Heine, ale wyrażałabym to jego krwią spływającą po moich dłoniach. Poronione wyrażenie miłości, co? *wszystko przez Akasia, jego bliska obecność źle na mnie wpływa, robiąc ze mnie psychopatę*
      Weny i czekam na więcej, nie mogę się już doczekać rozwinięcia wydarzeń. I zderzenia się z prawdziwą naturą Kaitusia. Ah, czekam na to bardzo niecierpliwe~!

      Usuń
    2. Zapomniałabym o tak ważnej rzeczy!
      Wreszcie pojawił się cudny, białowłosy chłopiec o amarantowych oczach... Śliczne śliczności *ja też kocham lizaki, mogłabym tego wpierdzielać w ilościach niezmierzonych*
      Chcę go więcej! Czuję, że będzie wybitnie zajebistą postacią *nie, wcale nie dlatego, bo ma białe włosy, to wcale nie to*

      Usuń
    3. Czyżby blogger znów kazał ci się rozdrabniać? Hmm?
      Miło, że rozdział Ci się podobał, chodź wiem czemu *już widzę Badou i Kaitka w Twoim łóżeczku* Waa *-* ktoś tyż kocha Heine w tak poroniony sposób <3 Zgadzam się - miłość do niego można pokazać tylko przez katowanie go. To taki typ.
      Fajnie, że spodobały ci się moje opisy, bo ostatnio babcia zażądała bym jej coś przeczytała i przy tych porównaniach wymiękła, stwierdzając, iż dzwoni do Warty (szpital psychiatryczny), bynajmniej nie w sprawie pracy dla mnie.
      I taaak, białowłosy amator lizaków będzie iście zajebistą postacią (przynajmniej w mojej głowie taki jest)

      Usuń
  3. Och, już mi działa! Dziękuję:* Rozdział cudowny *.* Heine i Badou są genialni w Twoim wykonaniu! Rozpływam się, gdy się macają albo warczą na siebie. Kaito jest tutaj ciekawym dodatkiem. Ja tu nawet widzę ostry trójkąt xD Ale czuję miłość i to piękną, oraz zazdrość, którą genialnie tutaj opisałaś *.* Bardzo ciekawią mnie ich dalsze losy i nowe postacie. To opowiadanie czyta się świetnie i nie mogę się doczekać 12 rozdziału :3!

    OdpowiedzUsuń