Zimno przeszywa ciało wraz z twoim śmiercionośnym oddechem. Obrzydliwym i cuchnącym krwią, ofiarą. Nie mogę uciec przed tobą, choćbym próbował niezmierzenie długo. Dlaczego? Dlaczego zawsze mnie dogonisz i otulisz sprośnymi słowami, i drwinami. Twoje dłonie zacisną się na sercu, mrożąc je, czyniąc bezwartościowym narządem. Sprawisz, że zamiast pięknej życiowej melodii wygrywać będzie ono dziki, nieokiełznany rytm.
Zabierasz mi wszelkie człowieczeństwo. Wyprowadzasz z równowagi, bawisz się mną. Wyłazisz bez zezwolenia. Nie możesz, a raczej nie chcesz, zamilknąć. Pokazujesz kto ma prawdziwą władzę. Że to ty zdecydujesz o kolejnej ofierze.
Chcesz sprawić, żebym znów patrzył jak moimi rękami rozrywasz bliskie mi osoby.
Chcesz bym patrzył na białe dłonie nużone w cieplej, gęstej krwi, bym patrzył na własne dłonie.
Chcesz słyszeć krzyk agonii, gdy będę padał na kolana przed ofiarami z bliskich.
Chcesz widzieć jak dławię się szlochem, przeczesując tymi zakrwawionymi palcami długie rdzawe pasma, wpatrując się w zastygłe w krzyku cierpienia oblicze. Jak w głowie słyszę wrzask "Przestań!", gdy padały kolejne ciosy i gdy patrzyłem jak gaśnie życie, kogoś kto przecież tyle razy umykał śmierci.
Chcesz napawać się widokiem moich drżących ramion i uporczywej walki o oddech, gdy będę dotykał zbezczeszczonego przez szkarłatne bruzdy i tak pięknego kobiecego ciała. Gdy będę widział pustkę, która zastąpiła gniew mieszany ze strachem, co gościł w oczach koloru morskiej głębi, niepokonanej i niespokojnej, w chwilach, w których tak zaparcie się broniła.
Chcesz bym słyszał twój śmiech, gdy będę wył, widząc dwa nakładające się obrazy. Gdy będę trzymał to co zostało z dziewczynki, a do ubrań poprzylepiają mi się białe pióra. Będę wtedy widział Lily, wiemy to oboje. Będę wył jak zbrukany kundel, żałosne.
Chcesz rozcierać mi po twarzy krew z łzami, gdy będę skomlał, prosząc byś mnie dobił, bo świat powolutku, powolutku zacznie się zapadać i niknąć i skąpany w błękitnym płomieniu.
Chcesz przysporzyć mi cierpień, odebrać sens egzystencji tu i sprawić, że zacznę powoli znikać, przed oczami wciąż widząc krwawe rzeki.
Zabrałeś mi ciało, dumę, zastąpiłeś je obrzydzeniem do siebie samego. Co noc na nowo wyrywasz w mojej głowie okrutny obraz.
Jesteś brutalny, sadystyczny, niemoralny. A tej czarnej daty, gdy pojawiłeś się w nocy, by zabrać mi to co według ciebie jest twoje, przekonałem się jak wygląda twoje prawdziwe oblicze. Chcę by to nigdy nie miało miejsca.
Zlustrowałem wzrokiem, wygoniłem cię, pasożyta, szkodnika, a ty zostałeś. Z bezczelnym uśmiechem mi się przyglądałeś. Powoli podchodziłeś do mojego łóżka, podłoga zgubnie skrzypiała pod twoimi bosymi stopami, a w dusznym pokoju rozniósł się smród głodnej bestii. W prawej dłoni trzymałeś torbę, niepokojąco sporą. Rzuciłeś ją w nogi łóżka, usiadłeś. Chciałem cię odgonić siłą, gniewem, ale zbyłeś to śmiechem. Powiedziałeś, że chcesz tylko pobawić się ze mną, niewinnie i ludzko.
Nie wierzyłem ci. Nigdy ci nie wierzę.
Twoje dłonie wygładziły kołdrę, skierowały się wyżej. Złapałeś mój nadgarstek w silny uścisk, gniotąc mi kość. Przejechałeś szorstkim językiem po moich palcach. Obrzydliwe.
Wyrwałem ci się bluzgając. Śmiałeś się, a ja nie wiedziałem jeszcze co cię tak bawiło.
Wiem, że nim się zorientowałem, gniotłeś mi wargi, wpychałeś język do ust, a ręce miałem przywiązane do wezgłowia łóżka. Cholernie szybki skurwysynie...
Uniosłeś głowę, oderwałeś się ode mnie. Białe kosmyki opadały ci na białą twarz, oczy pozornie moje spoglądały na mnie pogardliwie.
Splunąłem.
"Co jest Szefie? Nie podoba się? A może wolisz czuć moje usta gdzie indziej?"
Zawarczałem na ciebie, nie przejąłeś się tym, tylko mocniej związałeś sznur, gdy szarpnąłem rękami, chcąc się uwolnić. Boleśnie obcierał on moją skórę. Z torby wyłonił się długi ostry nóż, błyszcząc w ciemności, przeciętej jedynie iskrami strzelającymi z twojego karku. Przy akompaniamencie rozcinanej jednym ruchem bluzki rozebrałeś mnie. Lizałeś mnie po brzuchu, klatce piersiowej, mocno gryzłeś moje sutki. Kopałem nogami by cię odgonić, nic to nie dało. Nie podobało ci się to, więc zagłębiłeś ostre zęby w moim boku, a krew spłynęła po mojej porcelanowej skórze wsiąkając w prześcieradło. Niewiele minęło, uniósł się dym i swąd palonego mięsa, rana zaczęła się goić. Patrzyłeś na to, uśmiechałeś się. Zlizałeś ostatnią kropelkę posoki. Spodobało ci się to, spodobał ci się ostry, kwaśny posmak. Twoje nienaturalne oczy* zabłysły dziko
Twoja dłoń zakleszczyła się na trzonku noża. Lekko przejechałeś po mnie ostrzem, potem mocniej, mocniej. Wkładałeś w to tyle zapału, tyle przyjemności dawał ci widok mojej twarzy wykrzywionej spazmami bólu i szkarłatu coraz to obficiej zlewającego się po moim ciele. Potwór.
Pościel nasiąkała czerwienią, a ty nie dawałeś mi się zregenerować. Krzyknąłem, nóż wbił się we mnie aż po rękojeść, a krew bryznęła na twoją twarz.
Przestałeś. Obserwowałeś jak rana się zasklepia i niknie po niej jakikolwiek ślad.
Zerwałeś ze mnie bieliznę. Nożem sprawiłeś, że rozsunąłem nogi. Polizałeś mojego członka, a mnie zebrało się na wymioty.
Jesteś obrzydliwy, przyprawiasz mnie o mdłości.
Usadowiłeś się między moimi udami i z torby wyciągnąłeś spore urządzenie, włączyłeś je. Przejechałeś nim po moim policzku, nie osłoniętej przez bandaż szyi, korpusie. Od jego drgań w danych miejscach pojawiała się gęsia skórka. Potem bez przeszkód wcisnąłeś go we mnie. Wygiąłem się dusząc piskiem bólu. Poruszałeś w moim wnętrzu wibrującą coraz silniej zabawką z taką gwałtownością, że czerwień ponownie opuściła moje ciało. Roztarłeś ją po moich udach, podbrzuszu, brzuchu. Wyciągnąłeś urządzenie ze mnie i zastąpiłeś swoim ciałem. Wrzask wydobył się z mojego gardła gdy począłeś rozrywać mnie od środka. Krzyczałem, a ty dalej brudziłeś mnie mą własną posoką. Dokładnie czułem każdy twój brutalny ruch.
Pieprzyłeś mnie jak tanią kurwę. Tak bardzo bolało, krzyczałem byś mnie zostawił, ale nikt mnie nie słyszał i nie pomógł mi. Dlaczego nikt mnie nie słyszał?
Twój dotyk budzi we mnie obrzydzenie. I co noc dajesz mi powody do nienawiści. Rany się goją, blizny nie zostają, więc nikt nie wie o horrorze jaki przeżywam niemal co noc.
Zabawne... właśnie moje życie jest koszmarem. Wszyscy wokół uważają, że jestem beznamiętnym mordercą, wykonam każde polecenie, ponieważ nic nie czuję. Myślą, że moje życie to wesoła sielanka, bo nie muszę się martwić jutrem.
To idiotyczne. Osądzają mnie, mimo że mnie nie znają. Non stop walczę z samym sobą.
Nie... ty nie jesteś mną. Czym więc jesteś? Czym jestem ja? Nie wiem... dowiem się kiedyś?
Poznam twoje motywy? Chcesz moich łez? Jeśli tak, to niedoczekanie twoje, kurwa mać.
Powiedz mi kim jesteś, bo nie wiem kogo nienawidzę...
Splunąłem.
"Co jest Szefie? Nie podoba się? A może wolisz czuć moje usta gdzie indziej?"
Zawarczałem na ciebie, nie przejąłeś się tym, tylko mocniej związałeś sznur, gdy szarpnąłem rękami, chcąc się uwolnić. Boleśnie obcierał on moją skórę. Z torby wyłonił się długi ostry nóż, błyszcząc w ciemności, przeciętej jedynie iskrami strzelającymi z twojego karku. Przy akompaniamencie rozcinanej jednym ruchem bluzki rozebrałeś mnie. Lizałeś mnie po brzuchu, klatce piersiowej, mocno gryzłeś moje sutki. Kopałem nogami by cię odgonić, nic to nie dało. Nie podobało ci się to, więc zagłębiłeś ostre zęby w moim boku, a krew spłynęła po mojej porcelanowej skórze wsiąkając w prześcieradło. Niewiele minęło, uniósł się dym i swąd palonego mięsa, rana zaczęła się goić. Patrzyłeś na to, uśmiechałeś się. Zlizałeś ostatnią kropelkę posoki. Spodobało ci się to, spodobał ci się ostry, kwaśny posmak. Twoje nienaturalne oczy* zabłysły dziko
Twoja dłoń zakleszczyła się na trzonku noża. Lekko przejechałeś po mnie ostrzem, potem mocniej, mocniej. Wkładałeś w to tyle zapału, tyle przyjemności dawał ci widok mojej twarzy wykrzywionej spazmami bólu i szkarłatu coraz to obficiej zlewającego się po moim ciele. Potwór.
Pościel nasiąkała czerwienią, a ty nie dawałeś mi się zregenerować. Krzyknąłem, nóż wbił się we mnie aż po rękojeść, a krew bryznęła na twoją twarz.
Przestałeś. Obserwowałeś jak rana się zasklepia i niknie po niej jakikolwiek ślad.
Zerwałeś ze mnie bieliznę. Nożem sprawiłeś, że rozsunąłem nogi. Polizałeś mojego członka, a mnie zebrało się na wymioty.
Jesteś obrzydliwy, przyprawiasz mnie o mdłości.
Usadowiłeś się między moimi udami i z torby wyciągnąłeś spore urządzenie, włączyłeś je. Przejechałeś nim po moim policzku, nie osłoniętej przez bandaż szyi, korpusie. Od jego drgań w danych miejscach pojawiała się gęsia skórka. Potem bez przeszkód wcisnąłeś go we mnie. Wygiąłem się dusząc piskiem bólu. Poruszałeś w moim wnętrzu wibrującą coraz silniej zabawką z taką gwałtownością, że czerwień ponownie opuściła moje ciało. Roztarłeś ją po moich udach, podbrzuszu, brzuchu. Wyciągnąłeś urządzenie ze mnie i zastąpiłeś swoim ciałem. Wrzask wydobył się z mojego gardła gdy począłeś rozrywać mnie od środka. Krzyczałem, a ty dalej brudziłeś mnie mą własną posoką. Dokładnie czułem każdy twój brutalny ruch.
Pieprzyłeś mnie jak tanią kurwę. Tak bardzo bolało, krzyczałem byś mnie zostawił, ale nikt mnie nie słyszał i nie pomógł mi. Dlaczego nikt mnie nie słyszał?
Twój dotyk budzi we mnie obrzydzenie. I co noc dajesz mi powody do nienawiści. Rany się goją, blizny nie zostają, więc nikt nie wie o horrorze jaki przeżywam niemal co noc.
Zabawne... właśnie moje życie jest koszmarem. Wszyscy wokół uważają, że jestem beznamiętnym mordercą, wykonam każde polecenie, ponieważ nic nie czuję. Myślą, że moje życie to wesoła sielanka, bo nie muszę się martwić jutrem.
To idiotyczne. Osądzają mnie, mimo że mnie nie znają. Non stop walczę z samym sobą.
Nie... ty nie jesteś mną. Czym więc jesteś? Czym jestem ja? Nie wiem... dowiem się kiedyś?
Poznam twoje motywy? Chcesz moich łez? Jeśli tak, to niedoczekanie twoje, kurwa mać.
Powiedz mi kim jesteś, bo nie wiem kogo nienawidzę...
* Jego oczy mają czarne białka
Podziękujcie za tego one-shota Szefowej...
Aww~! Moje pierwsze Heine x Heine!!! Jak się podoba?
Hehe... pisałam po nocach jak razem wyjechałyśmy przy R+.
W sumie nie wiem co mam dalej napisać, więc to zostawiam Wam.
KOMENTUJCIE!!!
Podziękujcie za tego one-shota Szefowej...
Aww~! Moje pierwsze Heine x Heine!!! Jak się podoba?
Hehe... pisałam po nocach jak razem wyjechałyśmy przy R+.
W sumie nie wiem co mam dalej napisać, więc to zostawiam Wam.
KOMENTUJCIE!!!
Arigatou~! *dziękuje ładnie jak ją o to poproszono*
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam ten "Heine" na górze to chodzi o tego ludka który w mandze pojawia się przy wspomnieniach Heine odnośnie zainstalowania mu tego rdzenia w szyi prawda? O tego chodzi? Bo jakby było Kerboros(o ile dobrze pamiętam jak to się nazywało) x Heine to nie miałabym takich problemów XD
One-Shot świetnie napisany. Naprawdę trochę mnie wryło i nie wiem co napisać....Uwielbiam twoje one-shoty są takie.... mocne? Ale naprawdę niesamowicie dobrze to wszystko przedstawiasz. Jestem pod tak wielkim wrażeniem *^* Genialny naprawdę~!!!!
Weny~!!!
To miło, że ci się podoba (skacze po łóżku z kubkiem mleka w łapce)
UsuńMiałam pewien dylemat, nie byłam i nie jestem pewna czy mogę zaryzykować stwierdzenie, że ten "drugi Heine" to Kerberos. Do tej pory byłam pewna, że Kerberos jest nazwą własną rdzenia, a "drugi Heine" jest ciemną stroną, która łączy Rammsteinera z Kerberosem powstałą po podłączeniu go do... zapomniałam jak się to nazywa, ale z tego co zauważyłam czytałaś mangę, więc wiesz o co mi chodzi.
A tą wenę od Ciebie łapię w łapki i chowam pod poduszkę bo mi się naprawdę przyda *^*...
Świetne jak zwykle <3
OdpowiedzUsuńCzyli tak wygląda zakończenie ;)
P.S
Dzięki za kremówki :*
Łaaaaa *-* one shot genialny. Warto było nie zasypiać i go przeczytać, wiesz o co mi chodzi xD.
OdpowiedzUsuńPoczątek - perełka,
Reszta - cudeńko.
Bardzo mi się podobało. Oczywiście ilość krwi i emocji była dobrana per - fect. ♡
Weny życze i czekam na moje demonki (づ ̄ ³ ̄)づ
No, w końcu zebrałam się w sobie, żeby dokończyć te shoty z Dogsów. To ja może zacznę od "Szczęśliwego?" bo będzie szybciej.
OdpowiedzUsuńNo więc, nie wiem czemu Ci się nie podoba. Moim zdaniem jest dobry, Chociażby dlatego, że zrobiłaś z Heine uke. No to już dla mnie wystarczający powód, by kochać ten tekst.
Ale i sama treść jest dobra. Styl Twój, słowa Twoja, głowa Twoja, w sumie nie wiem na, co Ty tak narzekasz. To jest dobre. Tak uważam. Może nie tak dobre jak Piekło-Niebo czy Nienawiść, ale nikt nie jest w stanie za każdym razem pisać istnych arcydzieł. No, a w Twoim przypadku, czy jest to arcydzieło, czy po prostu dobra praca to i tak będzie mi się podobać. No, więc nie narzekaj, bo nie masz ku temu powodów. Szczęśliwy mi się podoba, śpij spokojnie xd
A co do Nienawiści...
Wiesz ja bym ją i tak w końcu przeczytała, niezależnie od tego czy powiedziałabyś mi, że Twoim zdaniem warto czy nie warto, bo Twoje Dogsy mnie w cholerę urzekły i tyle w tym temacie. Po prostu ostatnio nie mogłam się nastawić na odpowiedni klimat, no ale to już wiesz.
No i przechodząc do konkretów;
ODKRYŁAM NAJLEPSZE POŁĄCZENIE ŻYCIA!
Serio, Halestorm włączony w odtwarzaczu (zanim weszłam na bloga to miałam słuchawki na uszach i słuchałam sobie właśnie tego zespołu i jakoś nie zdjęłam ich do czytania, choć zazwyczaj najlepiej czyta mi się u Ciebie przy Oh Death. No, ale tak jakoś wyszło), na talerzu szpinak przyprószony serem pleśniowym, a obok niego piękne, soczyste, lśniące mięso, w kubku biała herbata z malinami, a przed oczami Nienawiść.
NAJLEPSZE POŁĄCZENIE EVER!
No, ale serio, Nienawiść naprawdę ma w sobie coś, co powala. Ja uwielbiam schizy typu ktoś x jego alter ego i tym podobne, zresztą wiesz, więc nic dziwnego, że w Nienawiści od razu się zachowałam.
No mistrzostwo, te opisy, te przeżycia wewnętrzne Heine, ah cudo, cudo.
I KREW!
Nie no ten tekst jest naprawdę mocny. Tak naprawdę, naprawdę. Bardzo dobry, bardzo mi się podoba. Choć Piekła-Nieba chyba nie przebije mimo wszystko. Piekło ma w sobie coś... no nie wiem jest po prostu królem. Ale Nienawiść jest królową! Tak idealnie, idealnie to wyszło!
No i dwa cytaciki muszę wlepić, bo nie byłabym sobą, gdybym tego nie zrobiła.
"Gdy będę widział pustkę, która zastąpiła gniew mieszany z strachem, co gościł w oczach koloru morskiej głębi, niepokonanej i niespokojnej, w chwilach, w których tak zaparcie się broniła."
No ja coś mam po prostu do tych opisów oczu. Coś mam i nic z tym nie zrobię, uwielbiam je opisywać, uwielbiam czytać ich opisy, a jeszcze takie jak ten... No świetne i tyle w temacie.
"Chcesz rozcierać mi po twarzy krew ze łzami, gdy będę skomlał, prosząc byś mnie dobił, bo świat powolutku, powolutku zacznie się zapadać i niknąć skąpany w błękitnym płomieniu."
Aaaa, przerażające. Przerażające jest to jak bardzo urzekł mnie ten opis. Taki motyw postapokaliptyczny i jeszcze ten "błękitny płomień". No wariuję, wariuję, ekstaza po przeczytaniu jak nic!
No to tak. Także śmiało możesz pisać jeszcze raz Heine x Heine. Może nawet to jednak takiego shota chciałabym przeczytać w maju? Eh, mam teraz dylemat życia.
No, ale poważnie pisanie tego typu prac masz we krwii. Także liczę, że pojawi się ich tutaj jeszcze przynajmniej kilka!
I tym oto sposobem dotarłam do końca Twojego bloga. Przerobiłam go już całego, nie mam zaległych prac do przeczytania. Eh, jakoś podejrzanie szybko to zleciało...
No nic teraz tylko pozostaje mi czekać na nowości.
Także weny! Ja tu czekam na mocne wrażenia i huehue bolący tyłek Izayki w Koszmarkach xd