Aka-chin, przepraszam, że się spóźniłem. Nie zdążyłem nim cię skrzywdzono.
Cierpiałeś, prawda?
Ale już dobrze. Jesteś bezpieczny.
Pocałuję Cię, obejmę, przycisnę do serca.
Obdaruję Cię ciepłem i miłością. Pikantną namiętnością i słodką rozkoszą.
Razem, uskrzydlone dusze, polecimy ku wieczności.
Nie jesteś taki jak inni Cię widzą.
Tylko przy mnie dawałeś się ponieść emocjom i maska beznamiętnego sadysty spadała, a pod nią kryło się rozkoszne stworzenie. Z heterochromicznych tęczówek znikał diabeł. Uśmiech wykrzywiał blade wargi. Byłeś dla mnie władczym aniołem, tak najlepiej bym Cię opisał.
Mimo zmęczenia po całym dniu, po zajęciach w szkole, długich treningach i wielogodzinnej nauce, późno wieczorem potrafiłeś znaleźć dla mnie czas. Wtedy wyciągałem z lodówki słodycze, które uprzednio kupiłem. Razem je jedliśmy, ja zawsze po tobie dojadałem, bo nie byłeś fanem słodkości. Czasem dochodziło do czegoś więcej.
Tak było w noc przed tym, gdy się spóźniłem.
- A-Atsushi... - wypadło z twoich ust. Tej nocy byłeś mniej dumny. Może dlatego, że to były moje urodziny? Nie wiem, ale twój głos, wyrażający tak bezwstydną prośbę był dla mnie afrodyzjakiem - Mocniej... chcę cię mocniej... głębiej... a!
Łóżko głośniej zaskrzypiało. Wedle życzenia, pogłębiłem ruchy i sprawiłem, że stały się bardziej brutalne. Nagrodziłeś to uroczymi jękami. Byłeś moim ideałem. Taki ciasny, ciepły i mokry. Twoje wnętrze tak ochoczo mnie przyjmowało. Byłeś mnie złakniony.
- Aka-chin... czy jest ci dobrze...?
- T-tak... bardzo mi dobrze...
Doszliśmy razem, jak w jakimś kiepskim romansidle. Opadłem obok ciebie zmęczony po tej drugiej rundzie.
- Atsushi, jesteś taki ciepły - powiedziałeś spokojnie, gdy już uspokoiłeś oddech - Dajesz bezpieczeństwo.
Wtedy zadałem bardzo ważne pytanie.
- Czy Aka-chin boi się śmierci?
Twój melodyjny śmiech wypełnił pokój.
- Skąd to pytanie? Nie, nie boję się, bo wiem co mnie czeka. - odparłeś przeczesując moje spocone włosy swoimi smukłymi palcami.
- A co cię czeka?
- Piekło, Atsushi. Piekło - odparłeś ze smutnym uśmiechem.
Czy myliłem się gdy nazywałem cię aniołem?
Wtedy jeszcze nie wiedziałem.
Tego dnia, a był to piątek, wróciłeś bardzo zmęczony, bardzo późno. Nie lubiłem gdy ojciec Cię do siebie zapraszał na herbatę. Zabierał mi ciebie. A ty zawsze byłeś wykończony tym spotkaniem.
- Nie mamy mleka? - spytałeś z kuchni. Lubiłeś po tych popołudniach z tatą, pijać na odprężenie ciepłe mleko. Niestety, ja też lubię mleko.
- Ja wypiłem, przepraszam.
Uśmiech zagościł na twej ładnej twarzy.
- Nie szkodzi. Pójdź i kup mi - wcisnąłeś mi swój portfel - weź też coś słodkiego dla siebie.
Z entuzjazmem wyszedłem z mieszkania, wiedząc, że w mojej ulubionej cukierni dziś wieczorem pojawiają się przedpremierowe słodycze.
Spóźniłem się.
Czasami wchodzę na tyły, na magazyn, bo mi ciotka kierowniczka, pozwala. Byłem tam za długo.
Drzwi mieszkania były otwarte, mimo, że zamykałeś je za mną, a ja mam klucz. Zaniepokoiło mnie to. Kiedy usłyszałem kłótnię, trochę się przestraszyłem. Wszedłem do mieszkania, w chwili gdy padł strzał.
Wtedy rzuciłem siatkę i pobiegłem do salonu. Jednak w drodze coś na mnie wpadło.
- Muro-chin?
Tak, wtedy przede mną stał zapłakany Himuro.
- Potwory - zaszlochał - Po tobie się tego nie spodziewałem, Murasakibara.
I uciekł, tak po prostu.
Przepraszam, że go nie złapałem i nie zabiłem. Wyrwałbym mu narządy gołymi rękami. Potrafiłbym.
Ja patrzyłem za tobą.
Czerwień. Czerń.
Czerń pięknie komponuje się z twoją naturalną czerwienią i bladą skórą.
Dlatego w trumnie wyglądałeś tak pięknie.
Byłbyś ze mnie dumny, wywołałem niemałą panikę, gdy spóźniony wkroczyłem do kościoła z bukietem czerwonych róż i czarnym welonem.
Pamiętasz jak mówiłeś, że homoseksualne śluby są legalne? Nie jestem taki głupi jak myślisz, wyczułem tą nadzieję i oczekiwanie w twoim głosie. Chciałbyś, ne Aka-chin?
Ale nie możemy.
Bo Himuro cię zamordował.
Zemsta za śmierć Kagamiego Taigi.
Dlaczego zabiłeś Kagamiego? Jaki był w tym Twój cel?
Wszyscy mówili, że jesteś potworem, nie znali cię. Nawet na skromnym pogrzebie mówiono po kątach.
"Morderca!"
"Dobrze, że zmarł."
"Był niebezpieczny."
"Diabelskie nasienie."
Byłem wściekły na tych wszystkich głupich ludzi.
Ale... może mieli rację. Może stan zakochania w tobie, nie pozwalał mi zobaczyć prawdziwej natury bezlitosnego koszykarza z liceum Rakuzan?
Gdy przykrywałem Cię tym welonem, gdy kładłem kwiaty w trumnie, w twoich zimnym rękach, znów chciałem płakać. Tak samo jak nad twoim ciałem, gdy przybyłem zbyt późno, by cię uratować.
Wtedy nawet największe łzy, nie wyraziłyby mojej rozpaczy. Tak rozpaczliwie przyciskałem Twoje ciało do siebie w nadziei, że moje ciepło Cię obudzi. Nie mogłem nic zrobić. Czy kula, która utkwiła w sercu czerwonego króla coś znaczyła? Czy to jakaś aluzja?
Byłeś nieszczęśliwy? Zraniłem Cię?
Nie wiem...
***
Dziura w moim sercu tylko się pogłębiła. Nie miała już ona ziemskich wymiarów. Byłem pusty bez Ciebie. Zamieszkałem w tamtym, Twoim mieszkaniu. Przestałem chodzić do szkoły, uczyłem się w domu. Zerwałem jakiekolwiek kontakty z innymi.
Już nawet nie jadłem słodyczy.
Naprawdę. Nie jadłem już słodyczy.
To słabość do nich mi Ciebie odebrała.
Patrzę na twój grób. Na zdjęcie radosnego chłopaka imieniem Seijuurou Akashi.
Nikt prócz mnie Ciebie nie odwiedzał.
To smutne, że nawet ojciec potrafił żyć bez ciebie.
Wszyscy tylko nie ja.
Wiem już jak zabiłeś Kagamiego Taigę. Tak... uwierzyłem.
Byłem wtedy ślepy, Ty byłeś złym człowiekiem Aka-chin, to jedyne wyjaśnie.
Pchnąłeś go pod pociąg, bo był zagrożeniem. Ot, cała parada.
- Aka-chin... ale ja wciąż Cię kocham... nawet jeśli byłeś zły i teraz jesteś w piekle. Tęsknię za tobą, chodź nie wiem ile to już lat.
Ojciec przypisał mi swoją piekarnię, wiec nie musiałem się martwić o specjalne studia. Zawsze byłem sam, bo kochałem zawsze tylko ciebie.
Dziś mam czterdzieści siedem lat.
Dziś umrę.
Żyłem tylko po to, by o tobie pamiętać.
Wybacz, już nie czuję tej powinności.
Ale wiesz, kiedy umrę, to i tak będę o Tobie pamiętać. Bo cię kocham.
Wyznanie miłości do ciebie stało się moją mantrą, za rzadko Ci to mówiłem, gdy żyłeś.
Więc umierać będę też z tymi słowami na ustach.
Umieranie to bardzo ciekawe doświadczenie. Sama śmierć nie boli.
Bolą wspomnienia przed tym.
Mój płacz.
Czerwone nożyczki, które wybrałem tylko dlatego, że należały do Ciebie.
I krew.
Potem nic. Błogi spokój i cisza.
I Ty. Wyciągasz do mnie ręce, a po policzkach płyną Ci łzy.
Tak wygląda piekło?
Niemożliwe.
Chcę złapać Cię za rękę. Jest chłodna. Nie zimna.
Wciąż płacz nie pozwala Ci nic powiedzieć.
- Atsushi... - udaje Ci się wreszcie powiedzieć. Oglądanie ciebie takiego jest niesamowite. Zapłakany, dygoczący.
Jest biało.
- Atsushi... - powtarzasz - Ja nie zabiłem Taigi...
To niebo.
Gdzieś zniknęły lata udręki z mojego ciała.
Powiew wiatru.
Dwie pary skrzydeł.
Wreszcie razem.
Uśmiecham się.
- Przepraszam, że się spóźniłem. - mówię. Twoje ciało przylega do mojego - Cierpiałeś?
- Myślałeś, że to zrobiłem...
Głos już masz czysty i spokojny. Jedynie mokre policzki.
- Wszyscy myśleli.
- ... jednak wciąż mnie kochałeś...
Nie kończysz. Nie pozwalam Ci.
Tak dawno nie smakowałem Twoich ust.
Lata minęły. Ale ja pamiętałem dobrze ich smak.
Teraz już zawsze będzie tak jak w moje urodziny.
Razem, dwie uskrzydlone dusze w wieczności.
Mam nadzieję, że miniaturka się podobała i przeżywaliście wszystko razem z Murasaki-chan'em. Nie jest to nic wybitnego, pisane z nudów, ale mnie samą przy pisaniu wzruszyło.
Wiem, że taki Akashi, to nie Akashi, ale miała niezmierną ochotę właśnie takiego go Wam przedstawić. Myślę, że nie było to zbyt chaotyczne, dobra... mam taką nadzieję. Jeśli było, to przepraszam i ogłaszam, że niektóre moje twory takie mogą być.
KOMENTUJCIE!!!
Eio przez łapki Tsukki.
Lofe.
Super!! Naprawde ekstra ci wyszlo mimo ze nielubie tego paringu to tak uwazam :) Ciesze sie ze spedzasz te wakacje produktywnie i kreatywnie wiec moze z laski swojej dokonczysz mojego one-shota ktory jest w fazie produkcji od dobrych 2 miesiecy?!?!?!?! ^/\^ hmmm... :)
OdpowiedzUsuńDumm!
UsuńNie wiem czy zauważyłaś, Szefowa, że piszę od nowa TdS i opracowuję nowe pikantne segzy, byś mogła się do woli ślinić. A poza tym... straciłam zapał do tego one-shota. Może kiedyś do skończę, razem z tym o dzieciach. Nie bij mnie za to boccian!
A tak wgl. zjadło ci polskie literki -,-
Dobra wybaczam ci. Na razie..... Pisałam z appla i tam się polskie znaki robi jakoś inaczej a ja nie mam pojęcia jak ;-;
OdpowiedzUsuń*czas na moj szalenie inteligentny komentarz* To kto zabił Taige? ;-;
OdpowiedzUsuńA wiesz, że nie pomyślałam o tym? Głupia ja. Przyjmijmy, że Kuroko w szale zazdrości go pod ten pociąg wrzucił.
UsuńA wiec to taka historia ;--;
UsuńDobra, jak juz jestem to moze nawiaze do opowiadania xD
Piekne ;-; wiecej tego! Wiecej muraaka <3
Jak już przetrawiłam to mi się płakać zachciało ;-;
OdpowiedzUsuńSpoko, ja ryczałam jak bóbr przy pisaniu
Usuń