piątek, 11 grudnia 2015

Sernik





z serii Atramentowy Rumianek



Kiedyś nie było nic. Teraz jest wszystko. Byłam nikim, jestem wszystkim. Nie miałam nic, a mam wszystko. Było cicho, teraz słyszę śmiech.

Pełen pożądania, zachłanny dotyk. Ciężki oddech, umykający sprzed pogryzionych warg. Palący rumieniec zalewający całe ciało, drżące w spazmach przyjemności. Ekstaza. Obłęd. Słodkie szaleństwo. Zakazany owoc. Śmierć w pięknej masce życia.
Zaciskam palce na wilgotnej pościeli, moje mięśnie drżą w spazmach bólu i przyjemności.
- Tak… O Boże… Tak! – bezwstydnie wołając nieistniejącego Boga krzyczę w grzechu, ja niegodna.
- No ja myślę, że „tak” – unosisz głowę. Spoglądam w twe szare oczy, chłonę roziskrzone spojrzenie, każdą cząstką siebie. Jest piękne. Beznadziejnie piękne. Należące tylko do mnie, ale nie moje.  Cudze, a zarazem będące ułamkiem mnie samej. W gardle rodzi mi się bezwiedny, bezmyślny chichot, pełen uniesienia.
- Jesteś boginią seksu. Albo Szatanem…
- Tylko lekarzem.
- A co mi dolega, że trafiłam do ciebie, pani doktor? – wspieram się na kikucie, zagłębiam prawą dłoń w twoich włosach, spalonych słońcem dzieciństwa na niemal jaśmin.
- Przewlekła chłodnica łóżkowa. Właśnie cię leczę.
- To ciężka choroba… Czy jedna sesja wystarczy?
Twoje palce znikają w moim ciele. Płonę, ty podsycasz żar.
- Mała, zachłanna dziweczko…
- Tak! Znaczy… Nie! – wyginam się w łuk, pragnąc więcej, mocniej, bardziej. Nigdy nie mam cię dość. Jesteś moim opiatem. Moją morfiną, na każdy ból. Lekiem i narkotykiem, ratujesz mnie i zabijasz, powolutku opanowując każdy najmniejszy skrawek ciała, duszy i rozumu – Nie przestawaj – szepczę pragnąc trwać w mym małym haju.
- Nie mogłabym. Kuracja trwa.

***

Czuję wilgoć w każdym zakamarku ciała. Gorąco. Za gorąco. Wyłączcie kaloryfer. Wyłączcie mi nerwy. W ogóle wyłączcie mnie. Jestem mokra jak rodzynka w serniku…
- Zjadłabym sernik…
- Kurwa…
- Nie obrażaj mnie.
- To było cudowne…
- Co? Sernik?
- Idiotka.
- Zgiń – dźgam cię w bok. Blady kikut lśni na tle twej opalonej skóry. Tak odstaje od pięknego, egzotycznego tła jakim jesteś. Zawsze od ciebie odstaję…
- Aua… to boli bardziej niż palcami. Zostają siniaki – chwytasz mnie, zamykasz w swoim uścisku. Jak ciasto ułożone na paterze dusi się pod przykrywą, ja topię się od twego ukropu. Jestem twoim ciastem.
Naprawdę chcę ten sernik. Duży kawałek żółtego, serowego sernika, polanego czekoladą, ozdobionego tęczowymi kulkami i skórką pomarańczy
– Cycki… - mruczysz wpychając nos między moje piersi, ciągniesz za sobą do piekła, tak szczerym gestem obejmując.
- Sernik dla mnie, cycki dla ciebie.
- Jeden sernik, za dwie mięciutkie kulki, falujące hipnotyzujące podczas jedzenia ciastka? Łatwa jesteś.
- Kobietę ławo kupić. Wisiorek, kolacja, kwiaty… ciacho
- Dupa ci urośnie.
- Przecież idzie mi w cycki. Ty zyskasz.
- Hm… prawda – całujesz. Twe usta przekradają się po mojej skórze o barwie nieświeżych oliwek. Piersi, szyja, obojczyk, ramię… trzy blizny, jarzące się w miejscu kończyny – Niesamowita…
- Jus… to krępujące…

Ale ty dotykasz. Obejmujesz, obserwujesz, poznajesz na nowo i nowo. Rozkoszujesz się moja ułomnością. Mało ci, chory zboczeńcu.

- Justyna… mówię do ciebie… Myślałam, że coś ustaliłyśmy… - słyszę w swoim głosie frustrację. Przyjemnie wibruje ona na moim języku. Też ją czujesz
- No już, już… - odsuwasz się.
Momentalnie chłodnieję.
Pokój nie jest tak ciepły jak myślałam, jest zimny.

- Nie gniewaj się, ja po prostu…
- Wandzia… Rozumiem. Nie chciałam sprawić ci przykrości.
- Doceniam to.

Podłoga jest zimna. Wszystko jest zimne. To nieprzyjemne.

„To dziwnie znajome”

- Wanda… - kocham jak mówisz moje imię – Zadzwonię do Seby. Jak będą wracali z Krisem to kupią sernik, okej? A teraz chodź – stajesz obok, chwytasz za dłoń – Umyjemy się i dokończymy robić pizzę.

Byłam samotna. Nienawidziłam ludzi, których kotwice potępienia zapadały się w mojej osobie.
Wtedy byłam pewna, że w opozycji dla nienawiści stoi samotność – to zimne uczucie, tak inne od palącego kwasu pełnej żalu niechęci. Jak cisza przeciw krzykowi. Obojętność przeciw żalowi. Gdy przeszłam z nienawiści w samotność zdałam sobie sprawę, jak bardzo się myliłam. Bo smutek pozostał. Ten Brutus, który zawsze pluje w twarz.

Teraz wiem, że tak naprawdę, w opozycji zawsze swoi miłość. 




Tak, to yuri.
Kocham tych to przeczytali. 

12 komentarzy:

  1. Będzie z tego jakąś dłuższa seria? Bo jak na razie idzie Ci świetnie i chce więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, kiedyś. Pierwszy shot dotyczący Atramentowego niegdyś się już pojawił, drugi już też jest, na święta będzie także z nich, więc chyba przegram z moją silną wolą.

      Usuń
  2. To było świetne. Nie no szczerze, zajebiście mi się podobało i aż mam straszną ochotę na sernik ;D Pisz z nimi więcej bo są świetne i juz nie mogę się doczekać żeby przeczytać więcej <3 Weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaa ;_; Czytałam to z trzy razy, uwielbiam to! Po prostu...brak słów, coś wspaniałego, chcę więcej pls ;3; Sposób w jaki opisałaś liznko po prostu mnie powalił~! Posiadanie takiego talentu powinno być zakazane, wiesz?
    Zakochałam się w tej parce, w tych cyckach i ujebanej ręce, no i w serniku mimo, że normalnie go nienawidzę.
    Mam szczerą nadzieję, że napiszesz coś jeszcze z nimi.
    No i cieszę, się że wróciłaś, bo wcześniej nie miałam okazji tego napisać .w..
    Wybacz nieskładny komentarz.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Justynka i Matylda powrócą i na święta i może kiedyś w opowiadaniu. Notabene, Justyna jest siostrą Seby
      Ja również c:

      Usuń
  4. <3 - I to jest, myślę, najlepszy opis moich uczuć odnośnie tego shota.

    Dobra, skoro po dziesięciu minutach gapienia się w monitor nie jestem w stanie ubrać tego jakoś w słowa... No widzisz, ja się w tym zakochałam po prostu. Jakoś mnie ostatnio trochę w stronę yuri ciągnie, więc to tak idealnie na przerwę między robieniem zadań z matmy i fizyki~
    Jak jeszcze coś z tego napiszesz to na pewno radośnie przybędę!
    A teraz może pójdę sobie coś mało ambitnego obejrzeć, coby mi mózg nie wyparował od tego ciągłego liczenia *wciąż ma złudną nadzieję ocalić jakieś resztki*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cyferki... te małe skurczysyny.
      Cieszę się że się podobało!

      Usuń
  5. Świetne :D Jest to pierwsze yuri, które kiedykolwiek czytałam i muszę przyznać, że naprawdę fajnie Ci wyszło ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje c:
      Niebawem zamierzam wylać sie u ciebie ale czas muszę znaleść

      Usuń
  6. Cudowne, genialne, boskie! Chcę kontynuacje:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za jakiś czas może będzie c:

      Usuń
    2. Byłabym naprawdę wdzięczna, ponieważ mało kto zajmuję się tematyką yuri a u ciebie wyszło to świetnie i naprawdę wierzę, że mogłaby powstać z tego dłuższa serial na co najmniej kilkanaście rozdziałów ale cóż, nic na siłę! Weny życzę~

      Usuń